Milla patrzyła przez lornetkę, jak chłopiec szaleje na szkolnym

Hatcher nie przyjęła tego do wiadomości i zwróciła się o pomoc do Poszukiwaczy. an43 112 Milla rzuciła jeszcze okiem na Briana i Olivię, mając nadzieję, że pacyfizm raz jeszcze zwycięży w walce z żądzą mordu, którą najwyraźniej pałała ich dyżurna feministka. Potem weszła do swojego pokoju, uśmiechając się do pani Hatcher. - Witam, pani Roberto. Napije się pani kawy? Roberta pokręciła głową. Była ładnie siwiejącą kobietą po pięćdziesiątce, z miłą okrągłą twarzą, do której naturalnie pasował uśmiech. Ale od kiedy Benny Hatcher zniknął, oczy jego żony najczęściej były czerwone od płaczu i Milla nie miała jeszcze okazji zobaczyć jej uśmiechu. Szefowa Poszukiwaczy myślała, że gdyby dostała w swoje ręce pana Hatchera, to gość nie doczekałby chyba wieczora. Jak śmiał narażać swoją żonę na to wszystko? Jeżeli chciał odejść, powinien mieć przynajmniej tyle odwagi, aby to głośno powiedzieć. Pewnie to też złamałoby tej kobiecie serce, ale przynajmniej wiedziałaby, że http://www.logopedawarszawa.info.pl 324 -22- Diaz wszedł do zadymionej knajpy i szybko znalazł sobie miejsce pod ścianą, w cieniu, skąd mógł obserwować wchodzących i wychodzących gości. W pomieszczeniu dudniła głośna muzyka, na metalowych stołach roiło się od pustych butelek, a za kibel służyła beczka w dalekim, ciemnym kącie. Dwie prostytutki miały dziś pracowitą noc. Meksykańscy farmerzy i rybacy bawili się świetnie, śpiewając chórem ludowe piosenki, wznosząc niezliczone toasty, przepijając do siebie, zamawiając kolejne flaszki. Miejscowy cantinero, czyli właściciel knajpy i barman w jednym, wyglądał na takiego, co trzyma nabitego obrzyna pod barem. Z drugiej strony -

an43 180 - Skoro i tak zawsze bierzesz kogoś ze sobą, czemu to nie mogę być ja? - Bo to nie wszystko, o co ci chodzi. Powiedz mi, tylko szczerze: Sprawdź pokoi, czekając, aż ten przerażający facet wreszcie sobie pójdzie. an43 400 - Co ty tu robisz? - zapytała Milla zimnym głosem ociekającym wrogością. Starała się ukryć myśli i emocje, które nią targały. Wyprostował się i wzruszył ramionami. - Ciekawość. Tak jak zwalnianie na autostradzie, żeby popatrzeć sobie na ładny wypadek. - Jak mnie znalazłeś? - Żyję ze znajdowania ludzi. To wystarczyło za całe wyjaśnienie. Wiedział przecież, gdzie jest Justin, a to już bardzo dużo. I choć w Charlotte mieszkało z pół