Czasami wystawiała twarz do zimowego słońca, pozwalając

To te oczy sprawiały, że chciał obronić ją przed całym światem, zasłonić własnym ciałem i zabić każdego, kto próbowałby ją skrzywdzić. Większość kobiet załamałaby się po tym, co przydarzyło się Milli. Ona robiła coś wręcz przeciwnego: walczyła i nie pozwalała sobie na to, by zaprzestać tej tragicznej i w sumie beznadziejnej walki. Jej odwaga i poświęcenie wyjątkowo poruszyły Diaza. Oto, pomyślał, jest kobieta, którą naprawdę warto poznać, do której warto się zbliżyć. Przynajmniej na jakiś czas. Jeżeli zdoła utrzymać ją przy życiu. Arturo Pavon to tylko chingadera, żałosny skurwiel. Żałosny, ale okrutny Milla mogła do reszty złamać sobie serce i ducha, próbując odnaleźć swoje dziecko. A i tak był to potencjalnie najłagodniejszy scenariusz. Nie mógł jej pozwolić na samotne tropienie Pavona, chociaż najprawdopodobniej i tak nic nie udałoby się z tego śmiecia wydobyć. Zakładając, że Pavon jej nie zabije; powszechnie wiadomo było, że bandyta pielęgnuje zapiekłą nienawiść do tej gringa, która wydrapała mu oko. Z przyjemnością sprzedałby jej ciało na czarnym rynku. Pavon był teraz zamieszany w coś znacznie gorszego niż handel dziećmi, w grę wchodziły też odpowiednio większe pieniądze. Przedtem porażka i schwytanie oznaczały długoletni wyrok, teraz bez http://www.logopedawarszawa.info.pl/media/ an43 331 - Przy telefonie - Milla nie rozpoznała głosu. To przypomniało jej o tamtym telefonie z sierpnia, dzięki któremu spotkała się z Diazem. Jednak to nie ten sam głoś: była tego pewna. Tamten, sierpniowy, był bardziej miękki, łagodny. Ten - raczej szorstki, chropawy. Głosy różniły się także akcentem. - Interesuje panią Arturo Pavon? O Boże. Milla z trudem przełknęła ślinę, starając się nie spanikować. Proszę, proszę, żeby to była jakaś konkretna informacja, a nie fałszywy trop, modliła się. Proszę. - Będzie dziś wieczorem w Ciudad Juarez. W knajpie „Pod

- Czemu on cię nienawidzi? Znacie się w ogóle? - Spotkaliśmy się - odparł krótko. - A co do nienawiści... matka porzuciła go dla mojego ojca. A potem, kiedy zostawiła tatę, zabrała mnie - swoje drugie dziecko - ze sobą. Nie wzięła True, rozstając się z jego ojcem. Zadawniona rana, jak sądzę. Poza tym jestem półkrwi Meksykaninem, a on nienawidzi Meksykanów I już. Sprawdź wojskowym szpitalu polowym - szybką, brutalną, gdzie zawsze chodzi o życie wiszące na bardzo cienkim włosku. Podawali jej cały dostępny zapas krwi, która wydawała się jednak równie szybko uciekać z umęczonego ciała. Wreszcie udało się Davidowi powstrzymać krwawienie, wyszukać i zszyć uszkodzone naczynia, i powoli zaczynał wygrywać wyścig. Nie wiedział, ile to wszystko an43 20 trwało, i nigdy potem nie spytał. To nie było istotne. Liczyło się tylko zwycięstwo. Przegrana byłaby tak straszna, że bał się o niej nawet myśleć. an43