niego patrzyła.

żeby jej życie wróciło do normy. 16 - Mam dla ciebie robotę - powiedział Quincy. Rainie omal nie parsknęła. - Co? Biuro już ci nie wystarcza? - To sprawa osobista - zawahał się. - Quincy, biuro jest twoim życiem, więc nic dziwnego, że sprawa jest dla ciebie osobista. - Chodzi o coś zupełnie innego. Mogę prosić szklankę wody? Rainie zmarszczyła brwi. Quincy z osobistą sprawą? To ją zaintrygowało. Poszła do kuchni, nalała dwie szklanki wody, do każdej dodając dużo lodu. Kiedy wróciła do salonu, Quincy rozsiadł się już na kanapie w niebieskie pasy. Była to stara kanapa, jedna z nielicznych pamiątek jej życia w Bakersville. Mieszkała tam w niedużym wiejskim domu. Na jego tyłach rosły wysokie sosny, a powietrze rozbrzmiewało ponurym pohukiwaniem sów. Nie było słychać syren ani odgłosów nocnych imprez. Wieczorami pogrążała się we wspomnieniach: pijana matka i jej uniesiona pięść; uderzenie, które na szczęście nie trafiło w głowę. Nie wszystkie zmiany w życiu Rainie były złe. http://www.makabiwarszawa.pl/media/ już, że musi zmienić swoje życie. Przeniósł się do SBB, gdzie mógł planować swoje podróże i dzięki temu więcej czasu poświęcać córkom. Ich dzieciństwo jakoś przeleciało mu między palcami. Teraz, kiedy już chodziły do liceum, starał się wszystko nadrobić. Trochę za późno... W Quantico opracowywał i prowadził zajęcia, jednocześnie obserwując szkolne mecze piłki nożnej. Zaczął badać minione przypadki, w tej liczbie sprawę notorycznego zabójcy dzieci - Russella Lee Holmesa. Był na szkolnej uroczystości, kiedy Mandy ukończyła liceum. Przeglądał akta spraw, przyglądając się wielokrotnym zabójcom, których nigdy nie złapano. Pomógł Kimberly wybrać właściwy college. Stworzył spis kontrolny, który mógł pomagać w identyfikacji potencjalnych wielokrotnych zabójców. Odebrał telefon, w którym poproszono go, żeby przyjechał do pewnego szpitala

Na to Amity odparł: - Muszę jechać na patrol. - Świetnie! Pojadę z panem. - Wykluczone. Cywile nie mogą towarzyszyć policjantom w czasie patrolu. To zbyt duża odpowiedzialność. - Nie pozwę pana do sądu. Sprawdź sekundach sprintu Rainie była cała przemoczona. Recepcjonista popatrzył na nią, kiedy wpadła z dworu, ociekając wodą. - Paskudna noc - skomentował. - Obrzydliwa - przyznała. Poszła korytarzem, czując dreszcze wywołane działaniem klimatyzacji. Chciała tylko zebrać swoje rzeczy i jechać dalej. Gorący prysznic mógł poczekać. Kolacja też mogła poczekać. Najważniejsze, żeby dotrzeć do Nowego Jorku. Błyskająca dioda na automatycznej sekretarce informowała o pozostawionych wiadomościach. Popatrzyła na nią z obawą. Potem westchnęła, usiadła i przygotowała się do robienia notatek. Sześć telefonów. Nieźle, biorąc pod uwagę fakt, że nikt nie wiedział, gdzie jest. Cztery razy ktoś odłożył słuchawkę. Za piątym odezwał się Carl Mitz: Nadal usiłuję skontaktować się z panią Lorraine Conner. Musimy porozmawiać.