papierosami i marihuaną. Potargane od wiatru włosy sterczały mu na wszystkie strony.

- Daj spokój; idź napełnić ten basen. No już. - Pokręciła głową i sięgnęła do kredensu. - Idę, idę - obiecał i dopił pabsta, a potem próbował objąć żonę w talii i szybko pomacać jej piersi. Wtulił nos w jej kark, a zawsze gotowy do akcji penis wcisnął się w to rozkoszne zagłębienie w jej dżinsach. - Przestań, Shep! Nie mam czasu na takie rzeczy! - Obróciła się na pięcie i spojrzała mu w oczy. Była spięta, mocno zaciskała usta, na których były jeszcze resztki szminki. - Dobrze już, dobrze. Cholera, człowiekowi się wydaje, że kobieta od czasu do czasu chce, żeby zwrócić na nią uwagę. 23 Odburknęła coś pod nosem. Shep znalazł stare trampki. Neandertalczyk? To właśnie powiedziała? Nawet nie zawiązał sznurowadeł, tylko wyszedł na dwór i zmarszczył brwi. Skip wyrywał się na smyczy i ujadał. - Zamknij się! - huknął Shep. Zaraz jednak poczuł wyrzuty sumienia, bo retriever rzucił się ku niemu w nadziei, że pan go pogłaszcze. Shep westchnął i wydeptaną przez psa ścieżką w trawniku podszedł do niego i poklepał go po łbie. - Pójdziemy na polowanie, ty i ja. Już niedługo, staruszku - obiecał, a potem poczłapał do gumowego węża. Nad kręgiem błota z przeciekającego kurka, który zamierzał naprawić od paru tygodni, krążyły osy. Oganiając się od nich, rozwinął wąż i podszedł do basenu. Na powierzchni niezmienianej od tygodnia wody zebrały się źdźbła trawy, chwasty i martwe owady. Shep wylał starą wodę, napełnił basenik i pomyślał, że już zasłużył na wieczorne wylegiwanie się w fotelu. Donny i Candice hałasowali na tylnym ganku, a potem, piszcząc z zachwytu albo złości, wskoczyli do czystej wody. Candice miała śliczną buzię - Shep uważał, że będzie z niej wykapana matka - ale Donny był chuderlawym http://www.meble-kuchenne.edu.pl powa¿nym wyrazem twarzy. Wiatr szarpał jego eleganckim, wełnianym płaszczem. Nick właczył ogrzewanie szyb, a potem pokrecił gałka radia, szukajac jakiejs stacji, ale słyszał tylko trzaski. Pomyslał o Marli i scisneło go w ¿oładku. Nadal jej pragnał. Po pietnastu latach. Po pietnastu cholernych latach. Od tego czasu przez jego ¿ycie przewinał sie z tuzin kobiet, ale ¿adna, ¿adna z nich nie zostawiła w jego duszy takich sladów, takich blizn, które ciagle jeszcze bolały. Zmru¿ył oczy, spogladajac we wsteczne lusterko. Odpowiedziało mu rozgniewane spojrzenie jego własnych niebieskich oczu. - Jestes głupcem, Cahill - mruknał pod nosem. - Jestes ostatnim głupcem.

przyrzadów do cwiczen, utrzymujacych jej me¿a w dobrej formie. Przejechała palcem po kierownicy roweru rehabilitacyjnego, obejrzała ławeczke do podnoszenia cie¿arów i bie¿nie, zastanawiajac sie, czy sama korzystała kiedys z tych urzadzen. Była dosc sprawna i szczupła, ale jakos nie mogła uwierzyc, ¿e spedzała w tym pokoju długie godziny, Sprawdź to wierz mi, sama chciałabym wrócic do szpitala. - Byłas bliska smierci - upierał sie Nick. Wzdrygneła sie i wyszeptała: - Wiem. Ale prosze... - Moim zdaniem to du¿y bład. - Musi pójsc do szpitala - wtracił sie Tom. W jego głosie zabrzmiała ostra nuta. Pochylił sie nad nia i zajrzał jej w usta. Marla nie ufała mu. Ani przez chwile. Ale wiedziała, ¿e teraz mo¿e wykorzystac fakt, i¿ Tom został zatrudniony. - Jesli cos sie stanie, ty tu bedziesz, prawda? - spytała. - Po własnie mój ma¿ cie wynajał, czy¿ nie? - No, tak - przyznał niechetnie, mru¿ac oczy. - Ale chciałbym, ¿eby najpierw zbadał pania lekarz.