- Nie widzę jej, to w końcu spore miejsce, ale na pewno gdzieś tu jest. - Mary poprowadziła ich w stronę baru, lecz nagle zmaterializowała się przed nimi brunetka w czerni. - Amerykanie... - rzekła, zaś Jeremy wyczuł niezadowolenie w jej głosie. Aż ciarki go przeszły na widok wyrazu jej oczu, który trwał jednak tylko przez ułamek sekundy, po czym znikł, jakby był zaledwie przywidzeniem. - Amerykanie... Byliście zaproszeni? Mówiła po angielsku z wyraźnym obcym akcentem. Z bliska dało się dostrzec, że jej oczy są ciemne, bardzo pięknie wykrojone. Poruszała się z wyjątkową gracją, która rozpalała zmysły. Jeremy zaczął się zastanawiać, czy w prawdziwym życiu nie pracowała jako modelka. Oszacowawszy wzrokiem Mary i Nancy, kobieta zwróciła się właśnie do niego, a kiedy powoli przeciągnęła palcami po jego ramieniu, przebiegł go dreszcz zarówno podniecenia, jak i lęku. Mimo to dałby głowę, że wcale nie wzbudził jej zainteresowania, udawała tylko. Cóż, jeśli rzeczywiście była ową sławną domina, o której wspominała Mary, całe jej życie polegało na udawaniu. - Zaprosiła mnie dziewczyna, którą spotkałam na mieście, powiedziała, żebym przyprowadziła przyjaciół - wyjaśniła Mary i przedstawiła ich trójkę. http://www.meblekuchenne.edu.pl Wzruszyła ramionami. - Już przyznałam, że oboje mieliście rację. Zapytałam go o Sheilę i nie mam powodu, żeby iść tam po raz drugi. - W porządku. - Zawahał się. - Kelsey, poważnie, nie wtrącaj się do tego. Miała nieprzeniknione spojrzenie. - Tylko ja jestem zdecydowana znaleźć Sheilę. Muszę się wtrącać. - Posłuchaj. Ja też się martwię, przysięgam. - Zawahał się i myśląc o ironii losu, dodał: - Uwierz, że nikomu bardziej ode mnie nie zależy na znalezieniu Sheili. Prowadzę firmę detektywistyczną, Kelsey.
Wyszła następnego dnia rano. Od tego czasu jej nie widziałem. Nie skłamał. Nie widział jej. Przynajmniej nie bezpośrednio. - Czy wspomniała, gdzie się wybiera? - zapytał Gary. Sprawdź - Tu chyba jest coś napisane - stwierdziła. - Co to jest? - Rysunek Sheili. Facet dusi kobietę. Wiesz, powiedziała Dane'owi, że się boi. Larry, ty się pocisz. Naprawdę nic ci nie jest? - Nie, jest gorąco. W tym garniturze... Wzięła z półki mleko i cukier. Odwróciła się, żeby mu podać. Larry zdejmował krawat. - Rozepnij też koszulę, Larry - zachęciła go. Spojrzała na linię na rysunku i znieruchomiała. Początek linii był z pewnością literą. Literą W zajmującą jedną trzecią szerokości kartki. Przekręciła ją i zobaczyła, że miała rację. Sheila zrobiła obramowanie