- A jeśli miłość nie wystarczy? Co wtedy, Harlandzie?

- Czy to jest ciekawsze? - szepnął. - Nie sądzę... Pocałował ją jeszcze raz, mocniej. - A może to? Bo mnie bardzo interesuje. Bogini otworzyła turkusowe oczy. - Uniki nic nie zmienią - powiedziała cichym głosem, od którego przebiegł go dreszcz. Choć mówiła spokojnie, wyczuł, że jest poruszona. Nie zamierzał teraz zrezygnować. - Istotnie. Rozmawialiśmy o moich złych manierach. Prawdziwy dżentelmen nie ośmieliłby się pani pocałować. Stąd wniosek, że czasami właściwe zachowanie nie ma sensu. - To pan zachowuje się bez sensu - oświadczyła, uwalniając się z uścisku. - Nie można opłakiwać jednego krewnego, a udawać, że drugi pana nie obchodzi. - Ale mogę decydować, czy chcę o tym rozmawiać, czy nie. Zdecydowanie wolę ciekawsze tematy. Na przykład pani usta. - Ten temat jest zamknięty. Lucien nie zdołał powstrzymać uśmiechu. - W takim razie dobranoc, panno Gallant. Nie zdążył zrobić kroku, bo chwyciła go za rękaw. - Dlaczego nie chce pan rozmawiać o kuzynie? - Zapytała. - Chętnie posłucham. Spojrzał jej z bliska w oczy. - Nie wymagam od nikogo, żeby koił mój smutek. Najchętniej zaciągnąłbym panią do http://www.medycyna-i-zdrowie.com.pl/media/ Alexandrze nie spodobała się jego mina oraz presja, jaką wszyscy próbowali na nią wywrzeć. - Vixen, lepiej odejdź - syknęła. - Wydaje się, jakbyśmy prowadzili naradę wojenną. - Nie pozwól, żeby ten idiota Virgil znowu zmusił cię do ucieczki, Lex. - Znowu? - powtórzył hrabia. Och, nie. - Milordzie, proszę... - Zostaje pani, panno Gallant. - Jeśli zostanę, będę musiała z nim zatańczyć. Obiecałam. W tym momencie rozbrzmiały pierwsze tony walca. Lord Kilcairn wziął ją za rękę. - Zatańczy pani ze mną. Jego zdecydowanie i siła uścisku wykluczały dalszą dyskusję. W dodatku mimo obecności Virgila i perspektywy kolejnego skandalu marzyła o tym, żeby wirować po sali w

- Tak, proszę pani. Drobna i smukła, z uroczymi dołeczkami w policzkach, Emma wyglądała raczej na nimfę niż właścicielkę i dyrektorkę szkoły dla dziewcząt. Z drugiej strony, jej spokój, opanowanie i uprzejmość sprawiały, że wszyscy dawali jej więcej niż dwadzieścia cztery lata. Alexandra westchnęła i usiadła przy oknie, a tymczasem przyjaciółka weszła do małej kuchenki. Sprawdź Z twarzą wtuloną w poduszkę przepłakała kilka godzin. Była taka pewna, że mama chce jej zrobić niespodziankę, tak bardzo się starała, by zasłużyć na nagrodę... Wszystko na próżno. Mama nie zamierzała przyjąć z powrotem pani Cooper. Uważała, że Gloria jest złym dzieckiem, któremu nic się nie należy, z którym są same kłopoty i które nie zasługuje na prezenty i pochwały, nawet na uśmiech. W Glorii wzbierał gniew. Mama zawsze tak myślała, nawet wtedy, kiedy zawarła z Glorią umowę, wiedziała, że córka nie zasługuje na wybaczenie i że pani Cooper nigdy już nie pojawi się w rezydencji St. Germaine’ów. Powoli zaczynała rozumieć, że została oszukana. Mama ją okłamała. Przestała płakać, zniknął smutek i poczucie zawodu, a na to miejsce, o dziwo, pojawił się spokój. Późnym popołudniem zdmuchnęła osiem świeczek na torcie urodzinowym, wysłuchała „Happy Birthday”. Od kiedy pamiętała, miała w tym dniu jedno, sekretne życzenie - żeby mama wreszcie ją pokochała. Tego roku było inaczej. Nie chciała już matczynej miłości. CZĘŚĆ IV Rodzina ROZDZIAŁ CZTERNASTY Nowy Orlean, 1980