od rana do nocy, w rzeczywistości nudziła się śmiertelnie.

Lucy na wszelki wypadek wciąż stała nieruchomo z rewolwerem wymierzonym w Mowery’ego. Sebastian rzucił go na ziemię, twarzą do dołu, zginając mu ramiona na plecach w profesjonalnym uścisku. – Trafiłaś go w tyłek? – zapytał, z niedowierzaniem potrząsając głową. – Chyba tak – powiedziała, zupełnie oszołomiona tym, co się stało. – Rany boskie, Lucy. Nie mierzy się w tyłek. Jeśli już musisz strzelać, to celuj tak, żeby na pewno zabić. – Strzelałam po to, żeby strzelić. W ogóle w nic nie mierzyłam! – Rany boskie – powtórzył Sebastian bezradnie. – To może teraz opuść już tę lufę? Z ulgą posłuchała go. Wiedziała, że Sebastian żartuje, żeby rozładować napięcie, ale jego oczy pozostawały poważne. – Czy miałeś kontrolę nad sytuacją? – zapytała go po chwili. – Nie – uśmiechnął się. – Ale starałem się coś wymyślić. Jack podał Sebastianowi pistolet Mowery’ego i podszedł do synowej. – Lucy – wyszlochał. – Boże drogi, Lucy. http://www.medycyna-i-zdrowie.info.pl Miejscowi uważali życie Lucy za kontynuację życia Daisy. Czy Sebastian też tak uważał? Czuła na sobie jego wzrok i wiedziała, że próbuje przeniknąć jej myśli. – Czy Daisy po śmierci męża kiedykolwiek poszła nad wodospad? – Nie, nigdy. – Potrząsnął głową. – Ty też chyba nie lubisz tam chodzić. – Dziadek zginął na długo przed moim urodzeniem. Daisy nie lubiła, kiedy tam chodziłem, ale nie zabraniała mi tego, chyba że w zimie. To piękne miejsce. – To znaczy, że wczoraj nie byłeś zdekoncentrowany? – Byłem. – I co?

- Dobrze, dziękuję, panno L'Anjou. - Qui est la femme? - Ona chce wiedzieć, kim jestem, Sinclairze - szepnęła Victoria z rozbawioną miną. Sin znalazł się między młotem a kowadłem. Nie miał ochoty przedstawić żony swojej byłej kochance, Sprawdź - Sama się domyśliła. Siadaj. Chcę, żebyście się lepiej poznali. - Naprawdę? - zapytali oboje jednocześnie. -Tak. Victoria i Roman spojrzeli po sobie. Sinclair podszedł do kominka. Właśnie odkrył przed żoną największą tajemnicę swojego życia, której strzegł przed wszystkimi. Usiadła. - Brandy? - zapytał gospodarz uprzejmie i wręczył lokajowi kieliszek. - Proszę, Victorio. Wzięła od niego trunek, zastanawiając się, czy nie śni. Sin też nalał sobie brandy i przysiadł na szerokiej poręczy jej fotela.