- Jak sie pani czuje? Chciałaby sie pani czegos napic?

- Ale ja wiem - pomógł jej wstac. - Chodzmy. Kylie chciała zapytac: „A co z nami?”, jednak tego nie zrobiła. To koniec. Poznała to po jego oczach. Przeszła przez pokój i otworzyła drzwi. Za drzwiami czekał na nia wysoki, ciemnowłosy me¿czyzna, w okularach przeciwsłonecznych, z mała spiczasta bródka i rewolwerem wymierzonym prosto w jej serce. Kylie staneła jak wryta. - Kim pan... - Marla - powiedział, tym samym strasznym głosem, który słyszała ju¿ w szpitalu, a potem w domu Aleksa. „Zdychaj, dziwko!” To on wypowiedział te słowa. - Co u diabła, robisz w tej dzielnicy? - spytał z zimnym, okrutnym usmiechem. - Kim pan jest? - spytał Nick, ale w tej samej chwili rozpoznał te twarz. Zmieniła sie od czasu, kiedy obaj byli dziecmi, ale teraz Nick ze zdumieniem zdał sobie sprawe, ¿e stoi twarza w twarz z Montgomerym Cahillem. Zrozumiał te¿ w ułamku sekundy, ¿e to on jest morderca. - O co chodzi, kuzynie? Zobaczyłes ducha? Nick skoczył http://www.medycynaestetyczna.edu.pl nie w porządku. Były w tej sytuacji podteksty, których nie rozumiała. Lydia należała do osób bardzo zrównoważonych i nigdy nie wpadała w taką wściekłość; zważywszy na solidną pracę ogrodnika, nie miała nawet powodu, żeby się zdenerwować. No, ale może ona dopatruje się w całym zdarzeniu zbyt wiele, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, co niedawno znalazła w szufladzie ojca. - Hombres! - burknęła Lydia, wywracając czarnymi oczami. - Nie można z nimi żyć, nie można ich zastrzelić - dorzuciła Shelby, próbując rozładować atmosferę. Lydia wybuchnęła śmiechem i chyba na moment się rozluźniła. - Si, si. Zapamiętam sobie to powiedzonko. Shelby przerzuciła pasek torby przez ramię. - Czy coś się stało? - zagadnęła. Nie chciała się wtrącać, ale czuła, że powinna coś powiedzieć. - Wyglądałaś na 92 zdenerwowaną. - Zdenerwowaną? - Lydia pokręciła głową i sięgnęła do lodówki po przykryte folią danie.

Co?! Có¿ za straszna mysl! Cissy sie myli, bardzo sie myli, to nie mo¿e byc prawda. To tylko skrzywione spojrzenie nastolatki. Przecie¿ Marla na pewno lubiłaby, nie, kochałaby swoja córke. - Oczywiscie, ¿e twoja mama cie lubi. - Eugenia zasmiała sie nerwowo. - Nie badz smieszna. Kocha cie. Sprawdź - Naprawdę? - Mmm. - Wtuliła się w niego, cicho westchnęła i słuchała jego oddechu, czując, jak powoli gaśnie żar ekstazy. A więc to tak czuje się kobieta, kiedy kocha się z mężczyzną, kiedy ma go w sobie, kiedy chce, żeby ich ciała się połączyły. Seks z Nevada napawał ją strachem i radością. Najpierw bolało, a potem było niesamowicie. - Na tym słupie w środku miasta? - Tak. Od spodu. - Co też ci przyszło do głowy? Wzruszyła ramionami. Nagle poczuła się młoda i głupia. - Wtedy wydawało mi się, że to dobry pomysł. - Wolałbym nie wiedzieć, co uważasz za zły pomysł. Zachichotała; wiedziała, że zakochuje się w nim na zabój. Pocałował ją w czubek głowy.