Zmarszczki widoczne na jego czole pogłębiły się jeszcze bardziej.

– Nie odzywałaś się, więc zakładam, że wszystko w porządku? – Radzimy sobie dobrze – odpowiedziała. – Spędzamy miło czas w parku lub ogrodzie, a wczoraj poszliśmy na basen. Twoje dzieci świetnie pływają. Milczał przez chwilę. – A co u ciebie? – zapytał. – Migrena nie wróciła? – Nie, czuję się świetnie. Odchrząknął. – Czy was też nawiedziła gwałtowna ulewa, jaką tutaj mieliśmy? Lily trochę się zdziwiła. Theo najwyraźniej chciał przeciągnąć rozmowę, jednak pogaduszki o pogodzie do niego nie pasowały. – Nie, w ogóle nie padało – odparła. – Przez cały czas świeci słońce. – To dobrze. – Znowu zamilkł. – Czy... czy skontaktowałaś się z agencją? Poczuła ucisk w gardle. Oczywiście, to do tego zmierzał! – Owszem. W przyszłym tygodniu masz spotkanie z dwiema kandydatkami – pięćdziesięciolatką, panią Evershot oraz dwudziestokilkuletnią wykwalifikowaną nianią, panną Green. – Och, doskonale. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. – Zawahał się. – Zdam się całkowicie na twoją opinię. http://www.merce-infos.com.pl/media/ – Kate, on wcale nie chciał cię zdradzić. Richard nie był taki. My jednak byliśmy sobie przeznaczeni. To los nas połączył... Kate spojrzała na cichą i spokojną Emmę. Nie spała. Patrzyła na nią ufnie swoimi niebieskimi oczami. Na nią – swoją matkę. Nagle poczuła, jak serce wzbiera jej miłością do tej cudownej istotki. – Idź sobie. – Spojrzała na Juliannę. – Nie wezwę policji tylko ze względu na Emmę. – Nie mogę. Kate, ty nic nie rozumiesz. Coś w głosie Julianny wydało jej się na tyle przerażające, że nie wyrzuciła jej z pokoju. – John mnie znalazł. Zabił Richarda, a... a teraz chce zabić Emmę. – Czemu mnie straszysz?! – niemal zawołała. – Czemu po prostu nie dasz nam spokoju?! Czy nie wystarczy ci tego, co narobiłaś?! – John jest ojcem Emmy.

-Przepraszam, Lauro - powiedziała Kelly. Laura natychmiast ją uspokoiła. -To nie twoja wina, myszko. - To w ten sposób przychodziłeś do mojego pokoju, prawda, tatusiu? Kelly patrzyła to na Richarda, to na Laurę. Była wyraźnie Sprawdź Wściekła rozejrzała się dookoła i napotkała wrogie spojrzenie Małego Jacka. Odwróciła się i oto miała JEDNA DLA PIĘCIU 25 przed sobą dwulatka. Z kciukiem w buzi, wciąż tuląc kocyk, patrzył na nią największymi i najsmutniejszymi brązowymi oczami, jakie w życiu widziała. Serce stopniało jej błyskawicznie. Znała to uczucie. Tak zawsze się czuła, kiedy spotkała bezdomnego kota albo psa. To przez tę słabość sprowadzała do domu niezliczoną menażerię. Jak mogła odejść i zostawić te maluchy bez opieki? Zapomniała o wysmarowanej bananem słuchawce, pokonana przymknęła oczy i zapytała cicho: