I jeszcze przypomniałam sobie, że kiedy wkradłam się do sypialni Berdyczowskiego, łóżko

odrywali go tylko od pilnych spraw związanych z kierowaniem nowoararacką gminą (przecież wśród pątników trafiały się i wpływowe osoby, wymagające szczególnych względów), lecz na to już żadnej rady nie było. Ludzie nie po to wędrowali i jechali z najdalszych stron, a potem jeszcze przepływali klasztornym parowcem ogromne Jezioro Modre, by popatrzeć na przemysłowe dokonania zaradnego pasterza, tylko żeby pokłonić się nowoararackim świętościom i pierwszej z nich – Pustelni Wasiliskowej. Ta zresztą była zupełnie niedostępna dla zwiedzających, jako że znajdowała się na niewielkiej, porośniętej lasem skale, zwanej Wyspą Rubieżną, leżącej dokładnie na wprost Kanaanu, lecz nie od jego strony zamieszkanej, ale od bezludnej. Pielgrzymi przybywający do Nowego Araratu mieli zwyczaj klękać nad wodą i nabożnie przyglądać się wysepce, gdzie przemieszkiwali, modląc się za całą ludzkość, święci pokutnicy. Ale o Pustelni Wasiliskowej, a także o jej legendarnym założycielu, opowiemy, jak obiecaliśmy, dokładniej. * * * Dawno, dawno temu, przed sześciuset, a może i ośmiuset laty (w szczegółach chronologii Żywot świętego Wasiliska nieco się plącze), przedzierał się przez dziewicze lasy pewien anachoreta, o którym wiadomo na pewno tylko to, że zwano go Wasiliskiem, że lat już liczył sobie niemało, życie przeżył trudne, a w początkach swoich jakoś wyjątkowo grzeszne, ale u schyłku opromienione światłem prawdziwej skruchy i żądzy zbawienia. Dla odkupienia poprzednich, występnie przeżytych lat mnich złożył ślub, że obejdzie całą ziemię i nie http://www.mifaucustomknives.pl spóźnioną odpowiedź i przygląda się plamom, które rozkwitają na jego dłoniach. Przez rękawiczki sączy się krew. 1 jula 1845, za kwadrans północ – Nieee! Niespodziewany krzyk obraca wszystkie spojrzenia ku wejściu. W drzwiach stoi mężczyzna, mniej niż trzydziestoletni, w koszuli z wyłożonym kołnierzem i spranym błękitnym tużurku. Jego oczy płoną gorączką, a spieczone usta jak litanię powtarzają przekleństwo: 36/86

Nie, nie mogą się z nim jeszcze zobaczyć. Danny potrzebuje więcej czasu i więcej snu. Może jutro. Sandy nie chciała stamtąd wyjeżdżać. Nie chciała wracać do domu, gdzie w magiczny sposób pojawiały się zapiekanki, jedna po drugiej. Nie chciała widzieć matki, która szalała w kuchni przy kolejnym cieście, jakby to miało być kluczem do udanego życia. Nie chciała spędzić ani jednej minuty więcej z księdzem, który niegdyś dał ślub jej i Shepowi, a teraz Sprawdź milusińscy najpierw niszczą i zabijają na ekranie komputera, a potem robią to samo na ulicy. Mordują ciężarne kobiety i wracają do domu obejrzeć „Królika Bugsa”. „New York Times” drukował o tym kiedyś artykuły. – Nie wierzyłbym we wszystko, co piszą gazety – powiedział Quincy. – Dlaczego? Czytałem to na początku lat dziewięćdziesiątych, a ile mieliśmy od tamtej pory strzelanin w szkołach? – Na pewno kilka – zgodził się posłusznie Quincy – ale za to rok 1998 należał do najspokojniejszych. Sanders rzucił Quincy’emu pełne powątpiewania spojrzenie. Agent FBI nie przejął się tym zupełnie. – W roku szkolnym 1992/93 – ciągnął – o czym pewnie wspominał „New York Times”, mieliśmy pięćdziesiąt pięć ofiar śmiertelnych. Ale jak zaznaczyłeś, to było przed plagą rzezi w szkołach. W roku 1997/98 doszło do trzech strzelanin, podczas których zginęło czterdzieści