34 Sobota, 20 maja, 22.05 Abe Sanders podbiegł do Quincy’ego, kiedy tylko wóz Luke’a zatrzymał się przed domem Rainie. Technicy policyjni w poszukiwaniu śladów wyrywali deski z podłogi werandy. Podwórze oświetlały gigantyczne reflektory, a mężczyźni w granatowych kurtkach przeczesywali teren cal po calu z latarkami w rękach. Quincy widział tę scenę setki razy, ale wciąż wydawała mu się zupełnie surrealistyczna. Nigdy dotąd nie był u Rainie. Nic więc nie powinno mu się tutaj z nią kojarzyć. Jednak kiedy spojrzał na strzeliste sosny, natychmiast stanęła mu przed oczami i zdjął go nagły ból. Jej bezbronne oczy, dumnie uniesiona głowa. Tyle niedokończonych spraw. Musiał wyciągnąć rękę, żeby nie stracić równowagi. Po chwili całym wysiłkiem woli zdołał powrócić do rzeczywistości. – Znaleźli coś? – zapytał Sandersa. – Tak, pod werandą. Quincy ruszył za detektywem. Natknęli się na Shepa. – Stał skulony z zimna, z brodą wciśniętą w kołnierz kurtki. Luke miał rację. Shep wyglądał, jakby był ciężko chory. Jeśli maczał palce w ucieczce syna, akcja nie odbyła się zgodnie ż planem. Policjanci zaczęli przekopywać obszar pod werandą, jakby prowadzili obiecujące prace archeologiczne. Zbierali odciski, gromadzili i segregowali wszelkie możliwe ślady. Wywozili stosy ziemi. http://www.motoinfosik.com.pl/media/ Zakończył rozmowę i po chwili siedział już w taksówce, pokrzykując na kierowcę, żeby jechał szybciej. Myślał o swojej córce i tych chwilach w życiu, kiedy nie zrobił wszystkiego, co powinien. 32 Sobota, 20 maja, 16.48 Danny był wykończony. Długo po wyjściu Rainie leżał na łóżku, zwinięty w kłębek, wpatrzony w jeden punkt na podłodze. Powiedział wszystko. Nie powinien był, ale powiedział i teraz czuł się zupełnie wycieńczony. Tłumaczyła mu, że tajemnice tylko pogarszają sytuację. Że dają innym władzę nad nim. Danny nie był już niczego pewien. Miał w głowie tyle obrazów. Chciałby wyłączyć mózg, żeby to wszystko znikło. Rano zaczęły mu się trząść ręce i nie chciały przestać. Opuścił go chłód i teraz całe jego wnętrze wypełniał palący ból. Danny nie znosił dotyku własnej skóry. Nie znosił widoku
leciała mu ślinka. Nabywał największą porcję z możliwych. A potem dopadły go wyrzuty sumienia. Myślał o ilości kalorii, zawartości tłuszczu, poziomie cholesterolu i rezygnował. Po prostu nie był typem człowieka, który potrafi sobie dogadzać. Odruchowo kontrolował się, nawet wtedy, gdy chodziło o smakowitą kanapkę lub talerz ciasteczek z czekoladą. W wydziale krążyła anegdota o tym, jak kiedyś bohatersko porzucił lody Ben & Jerry z czekoladowymi wiórkami, skosztowawszy zaledwie jedną łyżeczkę. Sprawdź – Rób jak uważasz, Luke. – Dobra. – Zawahał się. Słyszała w jego głosie niewypowiedziane pytanie. Znali się od dawna. Luke przyjechałby, gdyby go poprosiła. Oddałby za nią życie, gdyby zaszła potrzeba; był tego typu człowiekiem. Ale ona nie mogła oczekiwać od nikogo, żeby płacił za jej grzechy. – Rainie... – zaczął. – Jestem dużą dziewczynką, Luke – powiedziała. – Dam sobie radę. Odłożyła słuchawkę. Robiło się późno, nie miała czasu. Wyszła w bawełnianej bluzce pod cienką kurtką, idealnie maskującą broń. Do tego założyła dżinsy „dzwony”. Doskonałe do ukrycia zapasowej dwudziestki dwójki. Zabrała dokumenty. Potrzebowała ich, żeby dostać się do zakładu poprawczego w Cabot. Potem jednak była zdana już tylko na siebie. Nie jechała tam jako policjantka Lorraine Conner, ale po prostu Rainie. I powinna była to zrobić kilka dni temu.