- Nie jesteś ranny? Przecież on cię trafił...

- No i co z tego!? Książę musi mieć księżniczkę – przewrócił się na brzuch, wymachując nogami w powietrzu i spoglądając na przyjaciela z powątpiewaniem. – Bo wyglądam na księżniczkę, prawda? – zapytał z wahaniem. Karol uśmiechnął się pod swoim nieco spłaszczonym i dużym nosem, po czym przytaknął. Tak, jego przyjaciel z pewnością wyglądał na księżniczkę. – No, to muszę sprawić, aby mnie pokochał! Pójdę do niego jutro! A jeżeli to nic nie da, to i pojutrze! I będę chodzić codziennie, aż się we mnie zakocha! – oznajmił zadowolony ze swojego planu. Brunet westchnął cierpiętniczo. - A co z pracą? - Marta będzie musiała zrozumieć, że miłość jest ważniejsza! – Krystian uśmiechnął się rozmarzony. Jeszcze będzie mieć swojego księcia na własność! Krystian, tak jak postanowił, poszedł do swojego księcia następnego dnia. Oczywiście znów dołożył wszelkich starań, żeby wyglądać jak najlepiej. Tym razem miał na sobie cieniutką bluzkę w czarno-białe paski z długim rękawem i dekoltem odsłaniającym obojczyki, do tego swoje ukochane szare rurki, które tylko podkreślały jego smukłe biodra i szczupłe uda. Może nie powinien się przyznawać, ale kupował te ubrania w dziale dla kobiet. Co mógł poradzić, że tam wszystkie rzeczy tak mu się podobały?! Męskie swetry, spodnie, T-shirty po pierwsze brzydko na nim wisiały, a po drugie http://www.my-medyczni.net.pl/media/ spojrzał na nią pytająco. Dziewczyna drżała i nie mogła wykrztusić z siebie ani słowa. Żałowała swojej ciekawości, choć nie chciała tego okazać. - Uraziłem cię? - Nie. - Z trudem przełknęła ślinę. - To nie ciebie należy winić. Wszyscy młodzi chłopcy są ciekawi tych rzeczy. - Owszem. Niektórzy bardziej niż inni. - Przestraszyłeś się wtedy? - Trochę. - Co jeszcze czułeś? - Nie wiem. Nie mogę sobie przypomnieć. - Odsunął się od niej. - To było dawno temu. - Przecież straciłeś matkę rok wcześniej. Może potrzebowałeś tylko, żeby ktoś ci

Wciągnęła powietrze głęboko do płuc. Musi być bardzo spokojna. W takich sytuacjach nerwy są bardzo złym doradcą. Zamyślona popatrzyła na białą smugę piany, która znaczyła ich szlak. Wieczorny rejs po Morzu Śródziemnym jest bardzo przyjemny. Zwłaszcza że z każdą chwilą przybliża ją do celu, do którego zmierzała od dwóch lat. Czuła narastające podniecenie, ale nie strach. Zresztą i tak musiałaby nad nim zapanować. Lęk paraliżował, a ona musi mieć jasny umysł i sprawne ruchy. Nie popełni żadnego błędu. Nie może. Długo i mozolnie wspinała się coraz wyżej w organizacji, cały czas polegając na własnych umiejętnościach. Dzięki cichemu wsparciu międzynarodowej organizacji bezpieczeństwa pomogła ubić kilka świetnych interesów związanych z handlem bronią, diamentami i narkotykami. Cel uświęca środki. Najtrudniejszym zadaniem okazało się wyeliminowanie z gry Bouffe'a, prawej ręki Blaque'a. Wiele wysiłku i czasu strawiła na to, by niezwykle skuteczny i oddany adiutant wyszedł na pozbawionego kompetencji nieudacznika. Bella sporo ryzykowała, ale dzięki sprytnym machinacjom zepsuła kilka akcji, za które odpowiedzialny był Bouffe. Najbardziej spektakularnym wyczynem było pokrzyżowanie planów związanych ze sprzedażą broni dla wyjątkowo agresywnej grupy terrorystów. Kiedy wyglądało na to, że Bouffe zawalił sprawę, Bella wkroczyła do akcji. Terroryści dostali broń, a konto Blaque'a wzbogaciło się okrągłą sumką pięciu milionów franków. Bella miała nadzieję stać się wkrótce ich szczęśliwą posiadaczką. Motorówka szybko płynęła w stronę smukłego, białego jachtu kołyszącego się na lekkiej fali. Gdy byli blisko, mężczyzna wysłał kilka sygnałów latarką. Z pokładu odpowiedziano mu tym samym. Silnik ucichł i niesiona siłą rozpędu łódź stuknęła po chwili o wysoką burtę. Gładki metal drabinki przyjemnie chłodził dłonie. Bella wiedziała, że musi być taka sama jak owa stal: zimna i twarda. Bez chwili wahania, nie oglądając się za siebie, weszła na pokład, gdzie czekało nieznane. - Lady Isabella. - Wysoki mężczyzna o ciemnej skórze czekał na nią oparty o reling. Podał jej rękę i ukłonił się z wdziękiem. Od razu go rozpoznała. Wiele razy mówiono o nim podczas odpraw w biurze. Nazywał się James Batemen, miał dwadzieścia sześć lat, pochodził z Sprawdź nachwalić swojego rodaka, przyjmowano go więc chętnie wśród londyńskiej elity. Niesłychana popularność cara Aleksandra sprawiła, że znajomość z dobrze urodzonymi Rosjanami była wówczas w modzie. Mimo że Anglikom o szerszych horyzontach wydawali się oni równie okropni jak amerykańscy właściciele niewolników. A wszystko to z tego powodu, że nieludzko traktowali swoich podwładnych. Alec nie wiedział, co myśleć o cudzoziemskim księciu. Z pewnym rozbawieniem obserwował, jak Rosjanin paraduje po Londynie z orszakiem Kozaków, niby car we własnej osobie. Cóż go jednak łączyło z Becky Ward? Nagle przypomniał sobie jeźdźców, których minął zeszłej nocy w powozie. Och, te ich czapy! A teraz zobaczył ich znowu. Kurkow rzucił im jakiś rozkaz i czterech natychmiast ruszyło w pogoń za Becky. Alec przypomniał sobie, że spała pod portykiem Draxingera, niedaleko miejsca, gdzie ich spostrzegł. Czyżby to jej szukali? Jeśli tak, to z jakiego powodu?