Zresztą urządzenia pokoju nie zdążyła porządnie obejrzeć, tak bardzo zdumiały ją ściany i

niemoralnych. Jednak w świetle gazowych lamp trudno im ukryć, że kurs akcji ich urody jest mocno zawyżony. One tylko chciałyby być piękne, młode i eteryczne. Ale ich grubo ciosane rysy, ciężkie piersi i wielkie stopy ściągają marzenia ku ziemi. A pierwszy pocałunek zdradza smutną prawdę o oddechu, cuchnącym czosnkiem i cebulą. – Zatańczysz? – pyta go jedna z nich, ani ładniejsza, ani brzydsza od pozostałych. Nie odpowiada, więc ona śmieje się szeroko i zagląda mu wyzywająco w oczy. Milknie natychmiast, kiedy widzi w nich chmury. Ale tylko na chwilę. Dobrze zna tych smętnych starych żonkosiów. Zawsze próbują ją wciągnąć w swoje poczucia winy i melancholie, które 10/86 mijają natychmiast, gdy udaje się z nich http://www.nkcraft.pl schowka na korytarz. Na podłodze pełno było rozniesionych butami śladów krwi. Drzwi do klas pozostawały złowrogo zamknięte. U stóp Rainie leżała zwinięta w pozycji embrionalnej Becky O’Grady. A dalej martwa nauczycielka. I dwa mniejsze kształty. Jezus Maria, co się stało w K-8 w Bakersville? Rainie wzięła Chuckiego na stronę. – Musimy zabrać stąd Becky. Wynieś ją i spróbuj znaleźć Sandy. Powinny już nadejść posiłki. Niech okrążą teren szkoły. Przekaż im ode mnie, żeby nikogo nie przepuszczali. Dotyczy to prasy, burmistrza i najbogatszych rodziców w mieście. I powiedz Luke’owi, żeby zrobił dokumentację miejsca przestępstwa. – Pismaki szybko się zlecą na żer. – Twarz Chuckiego wykrzywił grymas obrzydzenia. – Niech Shep się nimi zajmie. – Dobra. – Żółtodziób rozglądał się uważnie po korytarzu, podejrzanie spokojnym i

minutę. On pana nie słyszy. – Aleksy, czy pan mnie słyszy? – spytał podprokurator. – Słyszy – powtórzył Lentoczkin i już było jasne, że dyrektor kliniki, niestety, ma rację. Berdyczowski westchnął z rozczarowaniem. – Co z nim będzie? – Tydzień, najwyżej dwa i... – Doktor wymownie pokiwał głową. – Oczywiście, jeśli nie Sprawdź względami byłoby to lepsze. Mogłam wyrzucić to z siebie. Mogłam stawić temu czoło, zdystansować się, ponieść sprawiedliwą karę. Tymczasem... – Zająknęła się po raz pierwszy. – Lucas miał żonę i dziecko. Odebrałam im go. Przez czternaście lat nie wiedzieli, co się z nim stało. Nie pomyślałam o tym. Nawet jeśli go nienawidziłam, nie powinnam była zapomnieć, że jest człowiekiem. Rodriguez ma rację: są pewne granice, których nie możemy przekroczyć, a jedną z nich jest odebranie komuś życia. – Dopadłby cię tamtej nocy – powiedział łagodnie Quincy. – Ale o to właśnie chodzi, Quincy. Tego nigdy się nie dowiem. Zabiłam, więc nie jestem od niego lepsza. – Rainie... Podniosła rękę. – Tylko bez frazesów. Zrobiłam, co zrobiłam. Teraz zamierzam za to odpokutować. Odpowiedzialność i poczytalność, nie są znowu takie złe. Wiesz, dlaczego wykopałam jego