Był zmęczony. Ale nie mógł spać. Martwił się o Becky. Powinien ruszyć się, zrobić coś.

– Rainie... – Powinnam już iść. – Chcę cię wysłuchać. – Nie mam nic do powiedzenia! Potrzebuję trochę czasu. – Następne czternaście lat? A może tylko pięć, do kolejnego morderstwa w Bakersville? To cię niszczy. Wyrzuć z siebie prawdę! Co się stało z twoją matką? Co zrobiłaś z tą strzelbą? Wstała raptownie. Zaskoczył go ogień w jej oczach, nagłe zaciśnięcie warg. – Nie wspominaj więcej o mojej matce. – Niestety, będę. – Nie twoja sprawa... – Za późno. Trzeba było poprzestać na tych prostakach, z którymi się spotykałaś, Rainie. Teraz masz przed sobą prawdziwego mężczyznę i ja nigdzie nie odejdę. – Ty arogancki sukinsynu. – Tak. A teraz opowiedz mi o swojej matce, Rainie. – Najczęściej nadużywany przez psychologów tekst. Więc tym jestem dla ciebie, Quincy? Ciekawym przypadkiem, o którym później będziesz mógł napisać artykuł dla Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego? – Zamknij się, Rainie. – O, jeszcze lepiej. Quincy, wściekły, zmarszczył brwi. Chwycił Rainie za ramiona z gwałtownością, która http://www.nkcraft.pl/media/ - Ale w pewnym sensie zachowujesz nadzieję, chociaż wcale ci się to nie podoba. Rozumiem cię. Ja mam nadzieję, że zabiję Tristana Shandlinga. Mnie też się to nie podoba, ale mam przed sobą jeszcze parę dni. - Kimberly - powiedziała łagodnie Rainie. - Poradzę ci coś. Nie próbuj tego robić. Tristan to kawał sukinsyna. Zaczniesz działać według jego zasad, 182 a potem nie poradzisz sobie ze sobą. Ani się obejrzysz, jak ukształtuje ciebie i początek twojej kariery. Nigdy się nie dowiesz, jaką policjantką mogłabyś zostać naprawdę. Bo będziesz tym, kim on cię uczynił. - Tego nie wiesz. - Owszem, wiem. Jestem morderczynią. Dzięki Ronnie'emu Dawsono¬ wi. W obliczu prawa jestem czysta i niewinna, ale przed laty zabiłam człowieka. Jestem morderczynią. Nigdy się nie przekonam, kim innym mogłabym

siatkę ogrodzenia. Na szkolnym chodniku ciemniały brunatne plamy krwi. To tutaj ranni uczniowie, trzymając się za ręce, czekali na przylot szpitalnego helikoptera. Nie można było teraz patrzeć na szkołę, żeby nie myśleć o śmierci. – Słyszałem, że w liceum Columbine musieli zrobić gruntowny remont. – Dyrektor mówił jakby sam do siebie. – Zerwali wykładzinę, przemalowali ściany, kupili inne szafki. Wymienili nawet syrenę alarmową, która tamtego dnia wyła przez kilka godzin. A ich Sprawdź brązowych blatach. Kufel piwa za dolara pięćdziesiąt w środowe wieczory, a podczas „happy hour” darmowe pałeczki z mozzarelli. Szafa grająca ryczała przebojami muzyki country. Na parkiecie kilka par podskakiwało raźno w równym rządku. Dalej, w półmroku, poruszały się rytmicznie sylwetki tańczących. Przekrzykując hałas, Rainie zamówiła butelkę Bud Light. Quincy zaskoczył ją, bo wziął to samo. Bardziej pasował jej do Heinekena, ale człowiek uczy się całe życie. Przez chwilę siedzieli w milczeniu i obserwowali rozbawiony tłum, próbując zapomnieć o szkole podstawowej K-8 i Dannym O’Grady. – Fajnie tu – odezwał się wreszcie Quincy. – Może być – potwierdziła Rainie. – Często tu bywasz? – Uważaj, agespie. Za chwilę zapytasz, spod jakiego jestem znaku. Quincy uśmiechnął się. Podobał się Rainie z uśmiechem na twarzy, w koszuli ze