– Wystukała kilka klawiszy na telefonie, sprawdziła coś na wyświetlaczu i ponownie

Czyżby umysł przetworzył rzeczywistość w coś, co chciał zobaczyć? Czego się spodziewał? Czyżby to tylko siła sugestii? Niemożliwe! Rozszalałe serce, przyspieszony puls i gęsia skórka na karku dowodziły, że wizja była bardzo rzeczywista. Oddychał głęboko nocnym powietrzem, starał się myśleć logicznie. Odzyskać zimną krew. Dobry Boże, zawsze był taki racjonalny, a teraz... Teraz... Cholera, co teraz? Przeczesał włosy palcami i powiedział sobie, że musi wziąć się w garść. Jednocześnie jednak podniósł wzrok na drugie piętro starego zajazdu. Jeden z balkonów różnił się od pozostałych – nie zabito go deskami. Dlaczego? Wewnątrz coś się poruszyło. Zmrużył oczy. Czy to gra świateł? Czy w ciemności naprawdę kryje się postać? Spogląda zza strzępów firanek? – O, cholera – mruknął. Ruszył biegiem, znowu zmuszał się od zabójczego wysiłku. Chora noga paliła żywym ogniem, powietrze z trudem przeciskało się przez ściśnięte płuca, gdy gnał do pokoju 21. Drzwi były uchylone. Serce stanęło mu w piersi. http://www.oczyszczalnie-sciekow.org.pl – Co? – Cóż, nie wiem, czy ta astrolog miała z tym coś wspólnego, ale z jakiegoś powodu Jennifer zawsze uważała, że umrze młodo. – Co? – Serce stanęło mu w piersi. Jemu nigdy o tym nie mówiła. – Wspominała o tym od niechcenia, na przykład: Wiem, że nigdy nie zobaczę Kristi na rozdaniu świadectw maturalnych. Albo: Nigdy nie pojadę do Europy, nie mam na to czasu. A kiedyś... Boże, dreszcz mnie przechodzi na samo wspomnienie. Powiedziała mi: Wiesz, cieszę się, że nigdy się nie zestarzeję. – Fortuna ściszyła głos, odwróciła głowę. – Od dawna o tym nie myślałam. – Odchrząknęła. – Naprawdę, nie powiem ci nic więcej. – Zbiegła ze schodów, by powitać w progu galerii dwóch mężczyzn koło trzydziestki. Z uprzejmym uśmiechem na ustach wcieliła się w rolę sprzedawczyni. Zasługiwała na Oscara. Przekonany, że powiedziała mu już wszystko, co zdołała sobie przypomnieć, Bentz także

Montoya ruszył za nim i po drodze zadzwonił do Abby. Była fotografikiem, tego wieczoru miała sesję w atelier, poza miastem. Pies biegał tam i z powrotem, jak kłębek energii. – Rozumiem, bracie. – Montoya cisnął mu żółtą piłeczkę tenisową i czekał, aż włączy się poczta głosowa Abby. Hershey pognał w mrok, odnalazł piłkę i wrócił, zanim Montoya zdążył się nagrać. Psisko Sprawdź O1ivia wyczuła swoją szansę. Odepchnęła porywaczkę. Jeśli uda jej się wyłowić klucze i otworzyć furtę, może dotrze do schodów... Łódź zaskrzypiała głośno, ponuro. Światła zamigotały. O1ivia miała serce w gardle. Teraz albo nigdy! Nabrała tchu, zobaczyła klucze na ziemi, zanurkowała. Włosy i ubranie unosiły się wokół niej jak chmura. Klucze kusiły na dnie. Z przerażeniem zobaczyła rękę porywaczki wijącą się między prętami i zahaczającą palcem o klucz! Nie, pomyślała. Płuca ją paliły, brzuch bolał. Nie! Wynurzyła się w tej samej chwili co porywaczka, wysunęła ręce spomiędzy prętów, wplątała palce we włosy wariatki i pociągnęła w dół. Porywaczka walczyła, miotała się, szarpała. O1ivia nie dawała za wygraną. Skoro ona ma utonąć, zabierze wariatkę ze sobą! OUvia