Erika marudziła coś przez sen. Mark wrócił do realnego świata... Opamiętał

Tiny nie było. Rozglądał się niepewny, czy stanął na właściwym rogu. Toulouse i Burgundy. Narożna apteka. Klasztorny kościół pod wezwaniem Maryi Panny. Wszystko się zgadza. Gdzie więc, u diabła, jest Tina? Lustrował dokładnie okolicę, szukając miejsca, gdzie mogłaby się ukryć. Jego wzrok przyciągnęły szklane drzwi do apteki. Kartonik z napisem „Zamknięte” kołysał się lekko, jakby dopiero co powieszony. Zerknął na zegarek. Dwadzieścia po piątej. Rzadko kto zamyka aptekę o tak wczesnej porze, szczególnie w Dzielnicy. Wpatrzony w napis, usiłował przypomnieć sobie, co mówiła dziewczyna. Toulouse i Burgundy, apteka... Tak, apteka! Apteka, w której dziewczyny kupują prezerwatywy. Przeszedł przez ulicę, podszedł do drzwi i zajrzał do środka. Przy kasie stał jakiś mężczyzna, liczył utarg. Poza nim wewnątrz nie było chyba nikogo. Santos zapukał w szybę. Młody mężczyzna przy kasie podniósł głowę, Santos pokazał odznakę. - Policja! Mężczyzna pobladł, zamknął szufladę i podszedł do drzwi. Długo patrzył przez szybę na odznakę, zanim zdecydował się otworzyć. - O co chodzi, panie władzo? - W okolicy było kilka włamań. Mogę wejść i się rozejrzeć? - Włamania? - powtórzył mężczyzna. - W okolicy? - Zgadza się. - Dobrze. - Chłopak, który, zdaniem Santosa, nie mógł mieć więcej niż dwadzieścia lat, cofnął się i wpuścił go do środka. W słabo oświetlonym wnętrzu panował przejmujący chłód. Zagracone było najróżniejszym towarem - leki, kosmetyki, jedzenie. Wzrok Santosa niemal od razu przyciągnął koszyk z jabłkami stojący na kontuarze. Niczym pies węszący trop podniósł głowę i spojrzał ponownie na chłopaka. Ten był zdenerwowany i zniecierpliwiony. - Jesteś właścicielem? - Mój wuj. - Rodzinny interes? A gdzie wuj? - Poszedł na mszę. http://www.ortopedawarszawa.info.pl - Nie musisz mi dziękować, bo mówię szczerą prawdę - rzekła pani Sanders. - A co porabia twoja młodsza siostra? Przez następne parenaście minut Alli opowiadała o Karze, jak dobrze jej idzie nauka w college’u. Miała nadzieję, Ŝe naprawdę tak jest, bo nie rozmawiały ze sobą od chwili gdy Kara powiedziała jej, Ŝe umówiła się z kimś na najbliŜszy weekend. Była jakaś nowa nuta w głosie siostry, która zaniepokoiła Alli - do tej pory nie traktowała powaŜnie Ŝadnego chłopca. - Jaki piękny zapach! Alli, zaskoczona, spojrzała na Marka. Powiedział przecieŜ, Ŝe przyjdzie dopiero na kolację. Westchnęła głęboko. Mogła nie wiedzieć, co znaczy tęsknota do męŜczyzny, ale wiedziała juŜ, Ŝe na wspomnienie jego pocałunków dzieje się z nią coś dziwnego. Musiał wyczytać coś z jej oczu, bo rzekł: - Ostatnie spotkanie się nie odbyło, pomyślałem więc, Ŝe się dowiem, co

- Dziękuję - wyszeptała. Poczuł zapach czekolady, który mieszał się z delikatną, kobiecą wonią perfum. Nie mógł się powstrzymać, złapał ją za rękę. - Proszę, niech pani jeszcze nie wchodzi do środka - poprosił. - Chcę z panią chwilę porozmawiać. Sprawdź - Nic podobnego, drogi bratanku, okazał się tylko roz¬ważny. Lysander westchnął ciężko, a lady Helena popatrzyła na niego z nadzieją. Thorhill nie omieszkał opowiedzieć o jego pierwszej reakcji na propozycję małżeństwa. Może jej starania okażą się bardziej skuteczne? Otworzyła torebkę. - Mam tu trzy nazwiska niewiast, a nie wątpię, że mogłoby ich być o wiele więcej. Jednak mnie i panu Thorhillowi te wydają się najbardziej obiecujące. Niekoniecznie chodzi nam o najbogatsze panny, lecz o najbardziej odpowiednie. Nie chcielibyśmy. widzieć panoszącej się na dworze Candover jakiejś pospolitej czy wręcz wulgarnej osoby. Lysander milczał. - Mój drogi, oto lista kandydatek. Zapewniam, że wszyst¬kie trzy mają maniery i gusty pasujące do wyższych sfer. - A jak, u licha, miałbym się zdecydować, ciociu Heleno? - spytał mężczyzna z irytacją. - Do diabła, to nie obstawianie wyścigów konnych! - Bzdura, widzę nawet spore podobieństwo. Ale do rzeczy. Pierwsza w kolejce to panna Grubb, jedyne dziecko Thomasa Grubba. Zdaje się, że zbił niezły majątek na ostatniej wojnie. W każdym razie jest uważany za bardzo szanowanego obywatela. Panna Grubb odebrała staranne wykształcenie w Akademii Milsom w Bath, gdzie została dobrą przyjaciółką lady Anny Hope. Ma wyjątkowo bystry umysł, jest dobrze zorientowana w świecie i kieruje się w życiu odpowiednimi zasadami. - O mnie zaś można powiedzieć wszystko poza tym, że jestem dobrze zorientowany - mruknął Lysander. - Ponadto nie ukrywam, że nie przestrzegam żadnych zasad. Świetnie znam ten rodzaj kobiet: paradują w szkaradnych kapeluszach i odwiedzają na okrągło biednych i potrzebujących. - Nie zaprzeczysz, że to bardzo właściwe zachowanie - zauważyła lady Helena. - Będzie mogła składać wizyty wieśniakom w Abbots Candover. - Mów dalej, kto następny? - Pani Meddick, wdowa po znanym bogaczu. - Dobry Boże, a ile ona może mieć lat? Stary Meddick umarł po siedemdziesiątce! - Pani Meddick to jego druga żona i wierz mi, o wiele młodsza. Może być o rok starsza od ciebie, tak czy owak to mało znacząca różnica. Otóż pani Meddick... - Ciotka celowo zawiesiła głos - jest szacowana na ćwierć miliona fantów!