niedbały styl dobrze służył Quincy’emu przed czterdziestką, kiedy nadawał mu seksowny,

wrócił, żeby cię dopaść. Żadna ława przysięgłych na tym świecie nie uzna cię winną. Jak dwanaście obcych osób może bardziej w ciebie wierzyć, Rainie, niż ty sama? Rainie nie mogła odpowiedzieć. Gardło znowu jej się zacisnęło. Spuściła wzrok i zaczęła przyglądać się szczelinom między płytami chodnika. – Jeśli naprawdę chcesz zacząć nowe życie, Rainie – powiedział łagodnie Quincy – zrób to. Wybacz sobie. Idź do sądu i daj przysięgłym szansę, żeby i oni mogli ci wybaczyć. Jesteś dobrym człowiekiem. Jesteś świetną policjantką. Zapytaj, kogo chcesz w Bakersville. Zapytaj Sandersa. Zapytaj Luke’a. Zapytaj mnie. Jestem przemądrzałym agentem FBI, ale gdybym mógł znowu z tobą pracować, byłby to dla mnie zaszczyt. – Och, zamknij się, Quincy. Przez ciebie zaraz się rozpłaczę. – Rzeczywiście. Otarła kąciki oczu i pociągnęła głośno nosem. Cholerny agent. – Co zamierzasz zrobić? – Może masz rację. – Oczywiście, że mam rację. Jestem ekspertem. – Muszę się jeszcze tyle nauczyć. – Rainie... – Nie, nie mów tego. – Skąd wiesz, co chcę powiedzieć? – Wyciągnął do niej rękę. Odsunęła się, kręcąc głową. – Po prostu wiem! Jak na faceta, który widział tyle zbrodni, wciąż masz romantyczne podejście do życia. Ale to się nigdy nie uda, więc lepiej nic nie mów. – Wykonała rękami http://www.ortopedawarszawa.net.pl/media/ Rainie patrzyła na detektywa z niedowierzaniem. – Czy ja dobrze słyszę? W naszej teorii jest wielka dziura, a twoim zdaniem to niczego nie zmienia? – Rzeczywiście pojawiło się parę pytań, na które musimy odpowiedzieć – stwierdził spokojnie Sanders. – Ale nie podważają one dotychczasowego kierunku śledztwa. – Przecież zmieniają wszystko! – Wcale nie! Posłuchaj, wiem, że to twoje pierwsze dochodzenie w sprawie o morderstwo, Conner. Kiedyś zrozumiesz, że nie można całego bogactwa rzeczywistości poutykać w schludne małe pudełeczka. Czasem pojawia się coś, czego nie rozumiemy, czasem w dowodach panuje bajzel. Naszym zadaniem jest zebranie argumentów dla prokuratora, a to, co mamy, wystarczy, żeby oskarżyć Danny’ego o zabicie dziewczynek. Może i nie zastrzelił Melissy Avalon, może na miejscu przestępstwa był ktoś jeszcze, kto sprytnie wykorzystał zamieszanie do własnych celów, ale z tego, co wiem, Danny O’Grady

szkole czy w ogóle na dorosłych, wydaje mi się, że wymyśliłby coś sprytniejszego. Może włamałby się do szkolnej bazy danych i zrobił bałagan w ocenach. Albo dostałby się do sieci wydziału komunikacji i odebrał prawo jazdy Vander Zandenowi. Coś pomysłowego. Po prostu... po prostu nie mogę sobie wyobrazić, żeby posunął się do morderstwa. – Danny od najmłodszych lat miał do czynienia z bronią – powiedziała Rainie. – Zna się na niej nie gorzej niż na komputerach. Sprawdź białego proszku. – Heroina. Jakieś trzy uncje, a więc trochę za dużo, jak na własny użytek. Gratulacje, Charlie. Z prawnego punktu widzenia twoje kłopoty dopiero się zaczynają. – Cholerna cipo! Jak śmiesz! Nie jesteś lepsza ode mnie! Nie jesteś lepsza od nikogo! – Ależ jestem, Charlie, Na tym świecie dla młodych gniewnych są dwie drogi i tylko jedna z nich pozwala nosić policyjną odznakę. Charlie znowu wrzasnął, kiedy Rainie siłą wepchnęła go do wozu. 20 Czwartek, 17 maja, 21.05 Czynności związane z aresztowaniem Charliego Kenyona zajęły Rainie cztery godziny. Musiała zarejestrować heroinę w katalogu dowodów, a potem zabezpieczyć ją w policyjnym sejfie. Właśnie skończyła ze zdejmowaniem odcisków palców, gdy pojawił się adwokat, przysłany przez ojca Charliego, i próbował wmówić jej, że posłużyła się niedozwolonym