Trzeci krok.

trudem go zatrzymał. – Słuchaj, nie myśl, że się wymigasz – warknął Bentz. – Ze mną nie ma żartów. – Daj mi spokój, dupku! – Nie mogę. – Czego ode mnie chcesz, do cholery? – Fernando zacisnął usta. Mrok podkreślał ostrość jego rysów. – Już ci mówiłem. Chcę znać prawdę. – Nie wiem, o czym mówisz. – Jasne. – Wolną ręką Bentz wyjął komórkę i zadzwonił do Hayesa. Jeden dzwonek. Drugi. – No, już. – Trzeci dzwonek. – Dawaj! Tym razem detektyw odebrał. – Hayes. – Tu Bentz. Mam Fernanda Valdeza. Szli w stronę sali gimnastycznej. Studenci przyglądali się im ciekawie, ale nikt się nie zatrzymał, nie zapytał, o co chodzi. – Co? – Hayes się zdziwił. – Gdzie go znalazłeś? – W Whitaker College. – Zerknął na Fernanda. – Najwyraźniej nie chciał stracić wykładu o dziewiętnastej. Fernando szarpnął się, ale Bentz tylko mocniej przytrzymał jego ramię. – Jezu, człowieku! – jęknął chłopak, ale przestał się szarpać. http://www.pan-okulista.edu.pl – Ale nie jesteś samotnym strzelcem, co? Ktoś ci chyba pomaga? W życiu nie czuł się równie samotny, ale przecież jej tego nie powie. I bez tego przytłoczył ją nadmiarem trudnych informacji. Nie ma sensu martwić jej bardziej. – Owszem. Montoya w Nowym Orleanie, a tu mam jeszcze kilku kumpli w policji. Przysiadł na skraju łóżka. Nie zwracał uwagi na niemy telewizor, nie myślał, jak nienawidzi tego pokoju. Ściany obskurnego motelu zaczynały go dusić. Zatęsknił za córką. Za żoną. – Kto? Kto ci pomaga? Nie dawała się łatwo spławić, bo kiedy wyjeżdżali, była już dość duża i sporo pamiętała, na przykład to, że gdy ojciec wyjeżdżał, wcale nie żegnał go tłum przyjaciół. – Jonas Hayes, po pierwsze. Pamiętasz go? – Nie. – Kryje mi tyłek.

To idiotyczne. Poznała Ricka wiele lat po śmierci Jennifer i choć podejrzewała, że przedwczesna śmierć pierwszej żony go gryzie, że cierpi, iż on żyje, a ona nie, miała wrażenie, że się z tym uporał. Aż do dwóch tygodni w śpiączce. Coś się stało, gdy był nieprzytomny. Rick Bentz się zmienił. I właściwie nic w tym dziwnego, jeśli weźmie się pod uwagę okoliczności. Uniknął śmierci o włos. Sprawdź Gotów jest zawrzeć pakt z samym diabłem. Zrobi wszystko, byle Liwie była bezpieczna. Montoya wylądował na lotnisku LAX, odebrał bagaż i poszedł do wypożyczalni samochodów. Wybrał mustanga, nowszy model niż jego wóz w Nowym Orleanie, i zadzwonił do Bentza. – Jestem w Los Angeles – stwierdził bez wstępów, gdy partner odebrał. – Co? Gdzie? – Miałem już dosyć, że traktujesz mnie jak chłopca na posyłki. Uznałem, że bardziej ci się przydam na miejscu. Będę bardziej pomocny. Bentz roześmiał się głucho. – Mów – polecił Montoya. Wysłuchał ostatnich rewelacji na temat wizji Jennifer, porwania O1ivii i zdjęcia, które otrzymał Bentz. – Więc teraz w sprawę zaangażowało się FBI – podsumował Bentz. Montoya się żachnął,