- Na ogół - powtórzyła. - Cóż, dziękuję, ale ten gest nie był konieczny. Nie muszę

- W przeciwieństwie do pana nie chciał czekać, aż zmienię zdanie. Palec zatrzymał się na chwilę, po czym na nowo podjął wędrówkę. - I zmieniła je pani? Spojrzała na niego oburzona. - Milordzie, ja... - Proszę zamknąć oczy - polecił tym samym cichym głosem. - I odprężyć się. Wcale nie czuła się odprężona, ale o dziwo, bezpieczna... i oszołomiona, co bez wątpienia było celem hrabiego. - Wracałam do sypialni lady Welkins. Niosłam dla niej książkę. Czekał na podeście. Pchnął mnie na balustradę. Lucien powoli ściągnął jej prawą rękawiczkę. - Zrobił pani krzywdę? - Nie. Pocałował mnie. Byłam całkiem zaskoczona. Potem zadarł mi spódnicę i... - Umilkła. - Odepchnęłam go z całej siły. - Więc dlaczego pani powiedziała, że to był „w dużej mierze wypadek”? - Wiedziałam, że stoimy na skraju podestu. - Ale nie wiedziała pani, że lord Welkins spadnie ze schodów i dostanie apopleksji. - Miałam nadzieję, że spadnie. - Naturalnie. Inaczej by się pani od niego nie uwolniła. Zacisnęła dłonie, więżąc jego palce. http://www.pizza-dobra.com.pl Gloria poczuła suchość w ustach. - Jeśli masz na myśli Santosa, to owszem, widziałam. Prowadzi tę sprawę. - Słyszałam. Wiem, że jest policjantem. - Hope wymówiła to słowo tonem, który nie pozostawiał wątpliwości, iż bycie gliną utożsamia się w jej pojęciu z wpadnięciem do kloaki. Glorii krew uderzyła do głowy. - Podobno bardzo dobrym detektywem. Jednym z najlepszych w Nowym Orleanie. Cieszę się, że to on prowadzi sprawę. - Zerknęła na zegarek. - Jeśli to już wszystko, pozwolisz, że wrócę do pracy. - Oczywiście. Masz swoje sprawy. - Hope zatrzymała się jeszcze przy drzwiach. - Byłabym zapomniała. Wydaję małą kolację w sobotę, w Sali Renesansowej, o ósmej. Może przyprowadziłabyś tego miłego chirurga plastycznego, z którym się spotykasz? Jak on ma na imię? - William. - Gloria pokręciła głową. - Jaką małą kolację, mamo? - Ledwie na dwadzieścia osób. O nic nie musisz się martwić. Wszystko już ustaliłam z kierownikiem restauracji i szefem kuchni. Ty tylko musisz przyjść. I zapłacić. - Rozmawiałyśmy już na ten temat, mamo. Nie możesz proponować ludziom pokoi za darmo, urządzać przyjęć. Hotelu na to nie stać. - Robię, na co mam ochotę, Glorio Aleksandro - odparła spokojnie Hope. - To mój hotel. - Nie rozumiesz. Jeśli dalej będziesz... - Rozumiem bardzo dobrze. Powiedz, co nam po hotelu, skoro nie możemy mieć z niego żadnej przyjemności?

Ustąpił tak nagle, jak przyszedł, pozostawiając po sobie cudowne uczucie lekkości i młodości. Naprawdę cudowne uczucie. Zaniosła się radosnym dziewczęcym śmiechem. Kiedyś, dawno temu, czuła się dokładnie tak samo, ale nie mogła przypomnieć sobie, kiedy i gdzie to było. Ptaki nawoływały. Ich śpiew narastał, aż zagłuszył wszystko, wraz z resztkami wspomnień. Lily pojęła, co się dzieje. Odchodzi. Zakończyła życie - by zacząć je od nowa. Pozostawiła swoje ciało beż żalu. Nie ma żadnego żalu, myślała. Ani lęku, ani smutku, ani bólu. Zawsze zastanawiała się, jak to będzie - unosić się wraz z ptakami, ku niebu, w słońce. Zaśmiała się znowu, wniebowzięta; szczęśliwa i spokojna. Jeszcze chwila. Musi się jeszcze pożegnać. Wyciągnęła dłoń i położyła ją na dłoni Glorii. Pragnęła, by gest ten trwał w nieskończoność, lecz wiedziała, że musi odejść. Gloria poruszyła się, przez jej twarz przemknął uśmiech, ale nie obudziła się. Sprawdź Wkrótce zamierza się ożenić, pomyślała Alexandra, zerkając na szerokie barki lorda Kilcairna, który rozmawiał z jednym ze służących. Jeśli jego maniery się nie poprawią, przyszła żona będzie biedna. Trzeba by córki Huna Attyli, żeby poradziła sobie z Lucienem Balfourem. Poza tym, dlaczego obiecuje... grozi ledwo poznanym kobietom, że je zacałuje? Przy śniadaniu specjalnie usiadła obok Rose Delacroix. Nie mogła zostawić dziewczyny na pastwę kuzyna, choć niewykluczone, że Kilcairn postanowił żerować na jej współczuciu. Hrabia nie sięgnął po jeszcze ciepły numer „London Timesa” leżący przy jego łokciu, tylko posmarował chleb masłem i rozparł się na krześle, patrząc na nią takim samym wyczekującym wzrokiem jak Rose. Alexandra spojrzała na nową podopieczną, żałując, że nie może być z nią sama podczas pierwszego decydującego spotkania. Dziewczyna miała śliczną twarz, ale całą uwagę patrzących przyciągała krzykliwa suknia. Sądząc po reakcji Kilcairna, nie była to pierwsza klęska Rosę, jeśli chodzi o ubiór. Trzeba będzie przejrzeć jej garderobę.