dolarów za informacje o Diazie. Tego ranka zadzwoniła kobieta,

sypialni. Nie rozumiała własnych uczuć. Nie wiedziała, czy dręczy ją niepokój, czy czuje ulgę. Jeszcze wczoraj była pewna, że nigdyw życiu nie przebaczy Diazowi jego zbrodni, że przepaść między nimi jest bezdenna i ostateczna. A potem Diaz niespodziewanie poradził sobie z tą przepaścią, umieszczając przy okazji Millę z powrotem tam, gdzie była wcześniej: pod sobą, rozłożoną na wznak. Ostatniej nocy chciała zostać tam na zawsze. Wreszcie nie pozostało już nic do zrobienia w domu. Milla nalała sobie świeżej kawy i wyjęła z szafy koc. Wyszła na oszkloną werandę, owinęła się kocem i usiadła na wiklinowej sofie, an43 446 podciągając stopy. Niebo zasnute ciemnymi chmurami, szary niespokojny Atlantyk, zimny gęsty deszcz - wszystko mieszało się ze sobą, pozbawiając dzień światła i kolorów. Milla objęła dłońmi gorący kubek i wciągnęła aromatyczną parę. Patrzyła w deszcz, próbując uporządkować rozbiegane myśli. Dopiero teraz zrozumiała, jak bardzo w ostatnich dniach osłabł trapiący ją smutek i ból. Mogła już funkcjonować, myśleć o innych http://www.pracowniaemg.info.pl myśli, bo przecież chodzi tylko o to, żeby delikwent stracił przytomność. Albo delikwentka, w naszym wypadku. O tym nie pomyślała: napastnik istotnie mógł ją okaleczyć. Nie zmieniało to faktu, że nie była w stanie się obronić; chyba tylko nie przychodząc wtedy na miejsce. Ale zaprzestanie poszukiwań nigdy nie wchodziło w grę. an43 67 - Zakładam, że ten facet śledził potem jeden z dwóch samochodów - chrząknęła, odrzucając natrętne myśli. - Chociaż nie jest to pewnik. Mógł też śledzić Briana i mnie. Nie mam pojęcia, czemu miałby to robić - no, chyba że z ciekawości - ale teoretycznie

212 Może ośmieliła ją trochę obecność drugiej kobiety, bo w końcu mruknęła „Pasę" i wpuściła ich do środka. Wewnątrz domu panował zaduch. Pojedyncza naga żarówka świeciła się w małej lampce stojącej w rogu pomieszczenia. Stary wentylator, wiatrak bez drucianej osłony, warczał głośno, poruszając Sprawdź po czym chwycił Millę w ramiona, podniósł z ziemi i ruszył w dół po stopniach werandy Kobieta automatycznie objęła go za szyję. - Dokąd idziemy? - Na plażę. Zaniósł ją przez niskie wydmy aż na wybrzeże. Stali w ciemności, w ciszy zakłócanej tylko miarowym szumem fal. Delikatne śnieżynki wirowały wokół nich, ginąc natychmiast po zetknięciu z ziemią. Milla dorastała w miejscu, gdzie śnieg w zimie był normalną rzeczą, ale po przeprowadzce do El Paso oglądała go już tylko w trakcie podróży Tutaj, na plaży, nie spodziewała się go zobaczyć. an43 434