Jakim cudem zdołał się tu dostać? Zamrugała, ale zjawa nie znikła, a przecież to nie mogło dziać się naprawdę... Tylko że on wciąż tu był, a więc... musiał istnieć naprawdę.

- Flic uważa, że to ty masz problemy. - Naprawdę? A co ty o tym sądzisz? - Myślę, że ma powód. Prawdę rzekłszy, sama się zastanawiałam... jeszcze przed dzisiejszym dniem... czy nie zechciałbyś pogadać z Zuzanną o pewnych sprawach. Zaniemówił z wrażenia. - Wiesz, to nie musi być akurat Zuzanna... - dodała po chwili. - Nie, ona raczej nie - odrzekł cicho. - Oczywiście... jak sobie życzysz. - Innymi słowy, świrolog z mojego wyboru. Nagle Karolina uświadomiła sobie, że posunęła się za daleko. Właśnie w tym momencie wyrosła między nimi wielka niewidzialna bariera. Ogarnął ją straszny żal i smutek, a jednak nie widziała powrotu, musiała brnąć dalej. - Niekoniecznie akurat psychiatra. Ale jakiś psycholog, ktoś, kto by ci pomógł... 101 - Przestań. - Matthew, przepraszam, ale ty sobie nie zdajesz sprawy, co to dla mnie znaczy. http://www.pracowniaemg.info.pl/media/ On mi tego nigdy nie zapomni. - Na pewno nie. - Nagle Tanner urwał, jakby coś go tknęło. - Zaraz, poczekaj! Powiedziałaś: „tak". Czy to znaczy, że za mnie wyjdziesz? - Tak, wyjdę za ciebie. Wiem, że to wszystko dzieje się za szybko i pewnie do końca życia będziesz tego żałpwał, ale nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. - Tak! - powiedział Tanner i podbiegł do barierki balkonu. - Powiedziała: „tak"! - zawołał do muzyków na scenie. Orkiestra urwała w pół taktu i zaczęła grać nowy utwór. Bardzo klasycznie brzmiącą piosenkę country. Shey wybuchnęła śmiechem. - Co ty robisz?

wczoraj. Flic zaczynała się odprężać. Sylwia wciąż miała na sobie szlafrok i obejmowała się ciasno rękami z powodu zimna, więc pewnie lada chwila wróci do domu... 284 Nagle zerknęła w górę. Flic zdrętwiała. Natychmiast cofnęła się o krok. Sprawdź - Doskonale. Akurat zdążymy wrócić. Jodie patrzyła na pierścionek ze szmaragdem, który zsunęła z palca i ułożyła w kasetce. Apartament był wyposażony w alarm antywłamaniowy, ale Jodie i tak martwiła się, że pierścionek ma pozostać na noc w jej pokoju. Zdecydowanie wolałaby, żeby miał go u siebie Lorenzo. Zamknęła kasetkę i pospieszyła przez korytarz do pokoju naprzeciwko. Zawahała się na chwilę, ale zaraz zapukała do drzwi sypialni Lorenza. - Tak - odpowiedział krótko. Jodie otworzyła drzwi i weszła do środka. - Przyniosłam ci pierścionek - wyjaśniła. - Chciałam... - głos zamarł jej w krtani na widok jego gładkiego, opalonego torsu, widocznego spod rozpiętej koszuli. - Co takiego? - zapytał łagodnie, przechodząc obok niej, żeby zamknąć drzwi, zanim zupełnie zdjął koszulę. Złoty pasek od zegarka połyskiwał w świetle nocnej lampki. Jodie, zupełnie oczarowana, nie mogła oderwać od niego wzroku. Zaschło jej w ustach. Dotknęła językiem warg, ale nie była w stanie wykrzesać z siebie sensownej odpowiedzi. Lorenzo był tak wspaniale męski. Wzięła głęboki oddech. - Pierścionek - wykrztusiła, wyciągając do niego kasetkę. - Wolałabym, żeby został u ciebie. - A ty? Też chciałabyś zostać? Dreszcz podniecenia zatarł złość. Czy po to właśnie przyszła do niego? Lorenzo obserwował, jak zmienia się wyraz jej twarzy.