- Ja... ja... - Z jej oczu ciagle płyneły łzy. Spojrzała na

zatrzymała sie na trzecim pietrze. - To znaczy... nie do domu, ale w ogóle, do San Francisco. - Myslałem, ¿e wiesz. Alex uwa¿a, ¿e firma potrzebuje pomocy. -Zmru¿ył oczy. - Przynajmniej tak mówi. 207 - Ale ty mu nie wierzysz? - spytała, idac obok niego korytarzem otaczajacym klatke schodowa. Zza zamknietych drzwi pokoju Cissy dochodziła głosna muzyka. Marla zapukała i wsuneła głowe w uchylone drzwi. Cissy, ze słuchawka telefonu w rece, skrzywiła sie na widok matki. - O co chodzi? - Chciałabym porozmawiac. Dziewczyna zagryzła wargi. Wygladała tak, jakby miała ochote uciec i schowac sie w kacie. Z wyrazem znudzenia na twarzy przerzuciła włosy przez ramie, przybierajac wystudiowana poze. - Mo¿e pózniej, co? Musze odrobic lekcje. Marla spojrzała na telefon i magnetofon. W całym pokoju nie dostrzegła ani jednej otwartej ksia¿ki, ale to nie był http://www.profesjonalna-ortopedia.com.pl czy mediatora - zdaje sie, ¿e tak to sie teraz nazywa. Za moich czasów mówiło sie o audytorach. - Audytor zajmuje sie nieco innymi rzeczami. - Niewa¿ne... Tak czy inaczej, kiedy Alex powiedział mi, ¿e Cahill Limited ma kłopoty, pomyslałam o tobie i o tym, co zrobiłes dla tylu innych przedsiebiorstw. - Pokreciła głowa, jakby chciała rozruszac zesztywniały kark, po czym znowu spojrzała w okno. - Ale prawda jest taka, ¿e finanse naszej firmy były tylko jednym z powodów, dla których chciałam, ¿ebys wrócił do domu. Pewnie zda¿yłes ju¿ zauwa¿yc, ¿e Alex i Marla nie sa ju¿ sobie tak bliscy jak dawniej. Od lat nie układa sie miedzy nimi... Modliłam sie, ¿eby to nowe dziecko pomogło im znowu sie do siebie zbli¿yc, ale... Och, wyraznie

postanowiły zabawic sie w Thelme i Louise i po prostu jechały przed siebie. Mo¿e chciały dotrzec do Los Angeles albo do Meksyku. - Kolejny slepy zaułek - mruknał Nick. - Mo¿emy zawrócic. - Ale dlaczego były razem? Sprawdź - Nie sadze, ¿eby Pan Bóg pracował tylko od dziewiatej do piatej -zauwa¿ył Nick. Odpowiedziało mu przejmujace spojrzenie Marli. - Mo¿e po prostu wyszedł na lunch - dodał. - Bardzo zabawne. - Te¿ tak mysle. Marla spojrzała na niego surowo. - To kompletny brak szacunku. Zupełnie nie na miejscu - powiedziała, ale rozesmiała sie, schodzac po schodach. - Chciałem tylko poprawic ci nastrój. - W porzadku, wiec jestes zabawny. Wyło¿ona kamieniami scie¿ka ruszyli w strone zabudowan na tyłach koscioła, gdzie, zgodnie z napisem na metalowej