beknęła, na co Kate i Luke zaśmiali się radośnie.

odważyła się podnieść słuchawki. Zadzwonił jeszcze raz. I jeszcze. W końcu odezwała się sekretarka. Radosny komunikat Kate popłynął w eter. A potem usłyszały głęboki męski głos: – Cześć, Kate. Bardzo proszę, żebyś przekazała tę informację Juliannie: ,,Znam już twoją odpowiedź. Zdradziłaś mnie po raz ostatni. Musisz zginąć. Ty i Emma’’. ROZDZIAŁ SZEŚĆDZIESIĄ- TY PIERWSZY Autostrada ciągnęła się w nieskończoność. Ciemność przecinały jedynie światła samochodów, ale i one stawały się coraz rzadsze. Kate jechała już parę godzin, nie zastanawiając się nad tym, gdzie zamierza dotrzeć. Po prostu chciała jak najbardziej oddalić się od Johna Powersa. Trzymała kurczowo kierownicę, jakby to była ostatnia nić, która łączyła ją z życiem. Bała się, że gdy rozluźni uścisk, do głosu dojdzie strach. Żeby uratować Emmę, musiała zachować czujność i spokój. Nawet nie chciała myśleć o tym, co się stanie, jeśli wpadnie w panikę. Nie mogła dopuścić do tego, żeby ten potwór wygrał. Nigdy nie dostanie Emmy! Już ona o to zadba. Kate spojrzała do tyłu. Emma spała bezpiecznie w swoim foteliku, http://www.prywatne-leczenie.com.pl Laura popatrzyła znowu na Richarda. - Zależy mi na was - powiedziała cicho, a on się na to uśmiechnął. - Chcę, żebyście byli szczęśliwi, a ukrywanie się nie jest tym, czego potrzebuje Kelly. -I ty? -Owszem. Richard westchnął. Spodziewał się tego. Od kilku dni Laura dawała mu to do zrozumienia. Lecz w tym momencie nie było warunków do dyskusji na ten temat. -Porozmawiamy o tym wieczorem, dobrze? -Pewnie, że porozmawiamy. Uwielbiał tę jej wojowniczą minę, determinację wpisaną od czubka głowy, po zniszczone tenisówki. Nachylił się, żeby

szczęście ruch o tak późnej porze był niewielki, a i śniegu nie napadało jeszcze zbyt dużo. A w domu z chłopcami była Malinda Compton. Już ta myśl kazała mu mocniej naciskać gaz. Nie lubił prosić ludzi o przysługi. Nie lubił się czuć komuś dłużny. Jack Brannan od lat sam sobie, radził ze Sprawdź wkłada do swojej dwie kostki cukru. – Kate słodzi dokładnie tyle samo. – Kto? – spytała zdziwiona. – Kate. Moja żona. – To podobieństwo wcale mi nie przeszkadza – szepnęła Julianna. – Sądząc ze zdjęcia, które masz na biurku, jest bardzo atrakcyjna. – O, tak. – Wypił łyk herbaty. – Musisz ją kiedyś poznać. Na pewno ci się spodoba. – Nie macie dzieci, prawda? – Słucham? – Nie macie dzieci. Nie widziałam żadnych zdjęć... – Mam córkę – odrzekł szybko. – Trzymiesięczną. – Dla niego samego te słowa brzmiały dziwnie.