Podjął kolejną próbę. Uśmiechnął się jeszcze promienniej, chociaż

Odwróciła się w jego stronę. Zachodzące za oknem słońce, ukryte za deszczowymi chmurami wydobywało ciemną, wysoką sylwetkę. - Z powodu mężczyzny - wyznała szczerze. - Mężczyzny, którego kochałam. Richard poczuł się tak, jakby ktoś rozpłatał go mieczem na pół. -Co on takiego zrobił, Lauro? -Kłamał, zdradzał, oszukiwał, a, co najgorsze, chciał mnie ze względu na mój wygląd. Więc sam widzisz, Richardzie, że łączy nas więcej, niż ci się wydaje. -Raczej nie. -Czyżby? Czy nie pragniesz mnie dlatego, że milo na mnie popatrzeć? -Cholera, jest wielka różnica. Nie masz pojęcia, jak to bywa, gdy jest się szkaradnym. -Nie, nie mam o tym pojęcia, ale wiem, co to osądzanie człowieka po wyglądzie. Nagie do jadalni wpadła Kelly. Laura zatrzymała się. - Czy rozmawiasz z moim tatusiem? Czy on tu jest? Czy http://www.przedszkole-pobiedziska.pl było świetnie odprężyć. Luke pomyślał o Aleksie Lawsonie, który nie tylko bez trudu ograłby miejscowych bilardzistów, lecz na dodatek poderwałby najładniejsze dziewczyny, absolutnie nie przejmując się wiszącą w powietrzu awanturą. Właśnie to najbardziej lubił w swoim bohaterze, ów specyficzny styl, którym zabłysnął już w pierwszej opublikowanej książce Luke’a, noszącej tytuł ,,Śmiertelne porachunki’’. Aleks Lawson był facetem z jajami, ściganym przez upiory dzieciństwa arogantem, sprytem przewyższający wszystkich, z którymi się stykał. Całkowicie należał do świata mężczyzn, ale właśnie dlatego uwielbiały go kobiety. Szefowa wydawnictwa była tak urzeczona Aleksem oraz jego śmiertelnym wrogiem, Trevorem Mannem, że wywarła na Luke’u presję, by zmienił zakończenie ,,Śmiertelnych porachunków’’ i nie uśmiercał żadnego

dziewczynka posiada w sobie moc czystej natury. Julianna była jego aniołem, posłanym na ziemię, żeby go pocieszyć. Pokochał ją od pierwszego wejrzenia, jak nikogo, ani wcześniej, ani później. Chronił ją przed złym wpływem otoczenia, przed szaleństwem i brzydotą świata, by nie upodobniła się do innych ludzi. Sprawdź Dziewczyna kiwa głową. - Jest sobota - mówi mężczyzna. - Dziś pewnie nic nie uda mi się załatwić, ale w przyszły weekend w pokoju Grace będzie drążek do ćwiczeń. Laura nie wierzy własnym uszom. - Ale... ale... - duka. - Nie martw się - uspokaja ją pan Greenwood. - Załatwię to z żoną. Ucz dalej Grace kręcenia tych... Jak wy to nazywacie? - Tours - podpowiada mu Laura. - No właśnie. A w przyszłym tygodniu będziecie miały drążek. Dopiero teraz zdaje sobie sprawę, że nie potrafiłaby wytłumaczyć Grace, dlaczego nie może dalej uczyć jej tańca. I jest niezmiernie wdzięczna tacie dziewczynki, że nie będzie musiała jej rozczarować. - Grace będzie szczęśliwa - mówi, uśmiechając się szeroko. - Grace już jest szczęśliwa - prostuje pan Greenwood. - Nie mogła się doczekać weekendu. Wiem, że bywa nieznośna... - Jest fantastyczna - przerywa mu Laura i wcale się przy tym nie czuje jak wazeliniara, gotowa pochwalić nawet najwstrętniejszego bachora, byleby się przypodobać jego rodzicowi. Kiedy rozstaje się z panem Greenwoodem i idzie korytarzem na pierwszym piętrze, zastanawia się, czy nie pośpieszyła się z chwaleniem jego córki.