- Mówiłaś, że ich nie wezwały.

- Chyba najbardziej opaliłaś sobie plecy – powiedział bez emocji. - Usiądź, to ci je posmaruję. ROZDZIAŁ CZTERNASTY Nie była w stanie zdobyć się na odmowę. - Mogę to zrobić sama - zdołała w końcu wykrztusić. Jedna ciemna brew podjechała w górę w mieszaninie niedowierzania i rozbawienia. - Wątpię. - Naprawdę, a poza tym wcale mnie nie boli. Twarz miała zaróżowioną, tak samo jak nagie ramiona. Wyglądała na tak zatrwożoną, jakby byli nieznajomymi, a ona obawiała się wystawić swoje ciało nawet na spojrzenie mężczyzny. Co więcej, jak zauważył Edward, wcale nie udawała. Wzruszył ramionami, gestem oddalając od siebie te, cokolwiek sprzeczne, wrażenia, święcie przekonany, że z jego strony nic jej nie grozi. - Trudno uwierzyć, że rzeczywiście cię nie boli - odpowiedział jej sucho. Bella istotnie nie czuła się najlepiej, ale z zupełnie innego powodu. Świadomość tego, co miało się wydarzyć, nie pozwalała jej swobodnie oddychać. Odwracając się do niego plecami drżała w panice... a może to było podniecenie? - Będzie lepiej, jeżeli zdejmiesz top – powiedział Edward. - Co takiego? Nie! - Bella odwróciła się gwałtownie, twarz paliła ją jeszcze mocniej niż opalona skóra. Rozpaczliwie próbowała odzyskać kontrolę nad swoimi myślami i pragnieniami. Bo pragnęła go, czyż nie? Oddychała płytko i niespokojnie. - W basenie byłaś naga, więc opaliłaś sobie całe plecy - wyjaśnił swoje poprzednie słowa. Och, czemu dała się w to wszystko wciągnąć! Edward był najwyraźniej zdecydowany nałożyć jej balsam, a jeżeli się nie rozbierze, gotów zrobić to własnoręcznie. Lepiej go posłuchać i przejść przez to jak najszybciej. Wciąż odwrócona do niego plecami szybko ściągnęła top i przycupnęła w rogu sofy. Na karku poczuła ciepły oddech i muśnięcie chłodnych od balsamu palców. Pod wpływem jego dotyku, kiedy lekko uderzał i masował jej plecy, kolistymi ruchami sięgając aż po klatkę piersiową, wymknęło jej się zdradliwe westchnienie. Edward przeniósł dłonie na ramiona, http://www.przydomowaoczyszczalnia.net.pl nie znalazła oczywistego dowodu, nabrała absolutnego przekonania, że obraz jest falsyfikatem! Tempera przeszła przez zdobioną łukiem bramę i zboczywszy z drogi, weszła na krętą ścieżkę, która prowadziła w dolinę. Dróżka, niewiele szersza niż trakt dla owiec, wiodła przez gaj oliwny. Kiedy Tempera znalazła się w małym parowie, gdzie nie można jej było zobaczyć z zamku, usiadła na trawie. Kiedy indziej zachwycałaby się pięknem błękitno zielonych ogóreczników, hiacyntów, żółtych żonkili i czerwonych anemonów. Teraz jednak, kiedy siedziała oparta 113 plecami o fantazyjnie powyginany pień starego drzewa

przyznaniem, że zarówno Flic, jak w nieco mniejszym stopniu Imogen to początkujące sochopatki), potrzebowały jej teraz bardziej niż przedtem, ale ponieważ obie przebywały w odosobnieniu, na razie mogła tylko kierować życiem Chloe. Najmłodsza z sióstr, też mocno poszkodowana wskutek ostatnich dramatycznych przeżyć, na czas remontu Aethiopii przeniosła się do Sprawdź - Nie potrzebujesz być zazdrosny, mój przyjacielu. Właśnie pytałem Lorenza, gdzie się spotkaliście. Pewno w czasie którejś z jego podróży na tereny dotknięte kataklizmami. Lorenzo bywa tam często jako doradca rządowy przy naszych programach pomocy. - Zwrócił się do niego: - Tak jak zleciłeś, zagwarantowałem pokrycie kosztów opieki medycznej dla dzieci uczestniczących w programie wymiany protez kończyn. - Alfredo odwrócił się do Jodie i obdarzył ją czarującym uśmiechem i lekkim wzruszeniem ramion. - Na pewno już wiesz, że twój przyszły mąż ma serce i kieszeń otwarte dla potrzebujących. Spotkałaś go w trakcie pracy charytatywnej? Jodie przypomniała sobie rzucane wcześniej pod adresem Lorenza oskarżenia i poczuła, że twarz jej płonie. Kątem oka zauważyła grymas na jego twarzy i zrozumiała, że jej przyszły mąż nie jest zadowolony z wynurzeń Alfreda. - Jodie nie ma nic wspólnego z pracą charytatywną - powiedział. - Spotkaliśmy się jakiś czas temu, w Anglii. Zamierzałem przywieźć ją tutaj, żeby poznała babkę, niestety los chciał inaczej... co przywodzi mi na myśl wdowę po moim kuzynie, Caterinę. - Nie będzie mogła zgłaszać żadnych żądań odnośnie do Castillo, jeżeli ożenisz się, wypełniając wolę babki. - Odnośnie do Castillo nie, ale Caterinie wydaje się, że ma jakieś prawa do mnie - wyjaśnił Lorenzo. Alfredo zmarszczył brwi. - To niemożliwe - oznajmił. - Właśnie. Ale, jak obaj doskonale wiemy, ona jest wyjątkowo zachłanna. Zasugerowała mi nawet, że wolą babki było, bym ożenił się z nią. Pozbawiła Gina pieniędzy i zszargała jego nazwisko, a teraz wydaje się jej, że to samo będzie mogła zrobić ze mną. - Rzeczywiście, krążą o niej takie plotki - zgodził się z zażenowaniem Alfredo. - A ja nie życzę sobie żadnych plotek na temat mojego małżeństwa i mojej przyszłej żony. Przypuszczam, że kilka słów szepniętych we właściwe ucho mogłoby zachęcić do ignorowania wszystkich wypowiedzi Cateriny - zasugerował delikatnie. - Doskonały pomysł - zgodził się Alfredo. Jodie w milczeniu obserwowała, jak gładko i subtelnie Lorenzo doprowadza do rozbrojenia Cateriny. Z pewnością był groźnym przeciwnikiem. I ten bezwzględny, arogancki, niebezpieczny mężczyzna dobrowolnie poświęca swój czas i pieniądze ofiarom wojen i katastrof... - Przygotowałem dokumenty, które powinniście oboje podpisać. Najbardziej pomocny okazał się kardynał. Proponuje kościół pod wezwaniem Matki Boskiej we Florencji. Pierwsze zapowiedzi mają zostać ogłoszone w najbliższą niedzielę, więc za ponad dwa tygodnie będziecie się mogli pobrać. Zapowiedzi? Ślub kościelny? Skoro ich małżeństwo miało być tylko tymczasową umową, nie potrzebowało kościelnej celebry. Wystarczyłby zwykły ślub cywilny. Jodie zrobiła krok naprzód, ale Lorenzo szybko odgrodził ją od Alfreda. Poczuła jego palce zaciskające się wokół nadgarstka, a w jego oczach, kiedy podniósł jej zaciśniętą dłoń do ust, wyczytała ostrzeżenie.