Usiadł za biurkiem i przeglądał na monitorze zdjęcia sióstr Springer, szukając w nich

– Zachować to dla siebie. Na razie. Ale niewykluczone, że będę potrzebował przysługi. – Na przykład? – Kilku rzeczy. Ponieważ jestem na zwolnieniu, nie mam tak łatwego dostępu do informacji jak ty. Niewykluczone, że będziesz musiał poszperać. – Odnaleźć tę kobietę? – Może. Na początek trzeba sprawdzić odciski palców i DNA – może zostało coś na znaczku. Załatwisz mi kopię wyników. – Jasne. – Montoya spojrzał na dokument. – I niech sprawdzą czy przy zdjęciach majstrowano. Chyba mogą to stwierdzić, prawda? – Raczej tak. – Spojrzał na zdjęcia. – Niech w każdym razie spróbują. Jeden koleś z laboratorium, Ralph Lee, specjalizuje się w fotografii. – Świetnie. Najpierw zrobię kopie, potem dam ci oryginały. Niech je powiększy, wyostrzy, znajdzie szczegóły, które pozwolą określić miejsce i czas, gdy je zrobiono. Niech sprawdzi, czy da się odczytać adresy i numery rejestracyjne samochodów, zegary na budynkach, pozycję słońca, cokolwiek, co pozwoli określić czas i miejsce. Montoya zmarszczył brwi. – A co zrobisz z kopiami? – Jeszcze nie wiem. Ciągle się nad tym zastanawiam. Bentz wsunął zdjęcia i arkusik do koperty. Nie wiedział, czego potrzebuje, jeszcze nie, ale miał dosyć walki z cieniami, uczucia, że jego umysł rozpada się na kawałki. Nie mógł http://www.psychopedagogika.pl – Wszystko w porządku? Nigdy, jeśli chodzi o Delilah. Nie podobało mu się, że psychoterapeuta twierdził, iż ciągle mu na niej zależy. – W miarę. – Wpadniesz później? Mam Pierwszą krew na DVD. Pomyślałam, że dobrze ci zrobi. Roześmiał się szczerze. – Przyniosę surowe mięso. – Musisz wymyślić coś innego... Jak to było? Co ten Rambo jadał? – Coś, od czego wyrzyga się nawet koza. – No właśnie. – Roześmiała się. – Możemy to wrzucić na grill... Może poszukaj martwych zwierząt przy autostradzie? – Niezły pomysł. – Poczuł się odrobinę lepiej. Zerknął na zegar na tablicy rozdzielczej. – Posłuchaj, mam jeszcze kilka spraw do załatwienia. Będę u ciebie za jakąś godzinę.

okulary przeciwsłoneczne, włosy odgarnięte do tyłu, niesie torebkę, ciągnie za sobą malutką walizeczkę na kółkach. Lekki bagaż. Mądra dziewczynka. Obie się uśmiechamy i kończymy rozmowę. – O1ivia Bentz? – wołam i zatrzymuje ją. – Jak lot? Wzrusza ramionami. Sprawdź DNA. No i to. – Podniósł kasetę z nagraniem z motelu. – Rzućmy na to okiem, porównajmy z nagraniem z kamery w Santa Monica. A ty – spojrzał na Bentza – zgłosisz zaginięcie O1ivii. Nadamy sprawie oficjalny bieg. FBI na pewno także się z tobą skontaktuje. Hayes, jak zwykle, pilnował najdrobniejszych szczegółów. Postępował zgodnie z przepisami. Czyli marnował czas, i to od samego początku tej szalonej sprawy. Bentz niemal widział ziarenka piasku przesypujące się w klepsydrze. Im więcej czasu mija, tym większe ryzyko, że już nigdy nie odnajdzie O1ivii ani człowieka, który to wszystko zaplanował. – AYolanda Salazar i jej brat? – Nadal go szukamy. Nie przyszedł dzisiaj do pracy, opuścił poranne zajęcia. – Czyli ukrywa się. – Na to wygląda. Cholera! Jego zdaniem Fernando stanowił klucz do całej sytuacji. On na pewno zna tożsamość sobowtóra Jennifer. Ba, prawdopodobnie współpracuje z tą osobą. Muszą go