chwilę.

I chyba powinnaś już wiedzieć, że wszystko, co mi powiesz, pozostanie między nami, jeśli tego zechcesz. - To akurat wiem. Ale i tak nie chcę rozmawiać. 305 Terapeutka przełknęła rozczarowanie i spróbowała wysunąć inną propozycję: - Więc może skończysz jedzenie, ubierzesz się i pojedziesz ze mną do szpitala? - Raczej nie. - Imogen poczuła, że dolna warga zaczyna jej drżeć. Nie chciała się rozpłakać. Nie teraz, nie przy Zuzannie. - Nie dam rady, rozumiesz? Nigdzie nie chcę jechać, a już na pewno nie tam. - Oczy napełniły jej się łzami, a dłonie zacisnęły w pięści. - Nie chcę widzieć Groosi w tym stanie, nie po tym, jak... - Rozumiem. - Zuzanna wstała. Jej wzrok mimo woli powędrował pod ścianę, gdzie tamtego okropnego dnia podwinęła dywan. - Co jest? - spytała Imogen. - Nic. - Patrzyłaś na coś. - Nie, tak sobie. - Zuzanna zmusiła się do uśmiechu. - Po prostu http://www.psychoterapeuci-katolicy.pl/media/ swego stanu, odbierała sobie życie, kiedy jedno z jej dzieci leżało chore piętro niżej. Nie znaleziono żadnego dowodu, że Karolina werbalnie czy na piśmie wyraziła chęć popełnienia samobójstwa, że mogła to zrobić pod wpływem depresji ani że w przeszłości chciała sobie zaszkodzić. - Zatem - kontynuował koroner - na podstawie uzyskanych zeznań nie mogę stwierdzić, że pani Gardner zamierzała odebrać sobie życie. Matthew odebrał to jako wątły promyczek nadziei. Koroner skupił się teraz na możliwości orzeczenia śmierci wskutek wypadku. Świadectwo detektywa sierżanta Rossa wskazywało jednak, że Karolina nie mogła po prostu wypaść z balkonu. Promyczek nadziei zgasł. - Jednakże stan umysłu pani Gardner w chwili śmierci - ciągnął

nie została jeszcze oficjalnie przedstawiona w salonach, bywała na przyjęciach. Mimo to zdążyła już poznać kilka 13 liczących się w towarzystwie osób, które zasięgały u jej ojca opinii na temat sztuki. Ludzie ci czasem odwiedzali ojca w domu, co było dość niezwykłe, gdyż zgodnie ze zwyczajem Sprawdź nauczycielki, miała szczególny dar do kaligrafii. Tak samo jak Karolina, Chloe lubiła spokój i harmonię, a bała się niezgody. Imogen w kłótniach kwitła i często je wszczynała. Flic, najchłodniejsza i najbardziej przebiegła z sióstr, przez te trzy lata od śmierci ojca rozwijała swe predyspozycje do cichej obserwacji i wyrachowanego działania; całkiem na trzeźwo, choć nie bez pewnej przykrości doszła do przekonania, że człowiek nie zawsze ma dokładnie to, czego pragnie, ale że winien jest samemu sobie, by do tego dążyć i tak wszystko zaplanować, aby znaleźć się jak najbliżej celu. Ostatnią rzeczą, jaką siostry Walters mogły przewidzieć, wyjeżdżając z Londynu na narty do St Moritz, było to, że ich matka się zakocha i co więcej - wróci do domu z mężem.