zamierzam dzisiaj tam nocować.

- Właściwie tak. Przychodzą też jej rodzice, czasem wpada Nancy. Nie wiem, dlaczego, ale nigdy nie zostawiam jej samej. - Dlatego, że jesteś dobrym przyjacielem - rzekł cicho Bryan. Jeremy zarumienił się lekko, spuścił wzrok. - Staram się. - Teraz powinienem już iść, ale wrócę. - Wbrew swoim słowom, Bryan zatrzymał się przy łóżku, a na jego twarzy odmalowała się głęboka troska. - O co chodzi? - To, co wydarzyło się w Transylwanii... Moim zdaniem przyda ci się pewna pomoc, potem ci to wytłumaczę. Teraz mam wykład na uniwersytecie, ale potem przyjdę, może nawet cię zmienię, bo powinieneś odpocząć. - Byłbym wdzięczny. Bryan już miał wyjść, lecz zawahał się w progu. - Słuchaj, czy nie kręcił się tutaj ktoś... ktoś dziwny? - W jakim sensie dziwny? - Ktoś, kto twoim zdaniem nie do końca tutaj pasuje. Jeremy zastanowił się. - Nie, nie wydaje mi się. Przychodzą tylko lekarze, pielęgniarki, http://www.psychoterapeutawarszawa.info.pl przyjechać tak szybko. A już na pewno nie przed nią. Poza tym nie mogła czegoś takiego myśleć o Danie. Przecież to aberracja, upomniała się. Badała wzrokiem ciemności, starając się zwalczyć panikę. Cienie w pokoju wydawały się teraz większe. Łóżko, tak, to łóżko. Krzesło, a ten cień to żakiet, który wcześniej na nie rzuciła. Nic się nie zmieniło, była tego pewna. A jednak... Miała dziwne wrażenie, że poza nią był tu jeszcze ktoś inny. Sheila... Niemal wypowiedziała to imię na głos. Może

Uśmiechnęła się smutno. - Zrezygnowałam z pracy, Larry. Wysłałam wymówienie pocztą. - Co? Ach tak, rozumiem - zakończył, przenosząc wzrok z Kelsey na Dane'a. - Zamierzam trochę malować - oświadczyła. Sprawdź kwitując uśmiechem jej przestrach. - Co najmniej dwadzieścia osób właśnie widziało, jak wchodziłaś na pokład - przypomniał - a ja mam następnych turystów za niecałą godzinę. W ten sposób nikt nam nie przeszkodzi. Będziemy mogli swobodnie rozmawiać. Wyszedł z kabiny. Nie uspokoiła się zupełnie, ale w sumie miał rację. Weszła tu w świetle dnia, na oczach wielu świadków. No i w końcu Izzy nigdy nie zrobił nic złego ani jej, ani nikomu, kogo znała. Chyba że... Sheila... Umiem pływać. W razie czego wyskoczę i dotrę do brzegu, powiedziała sobie. Poza tym chciała zostać w kabinie sama. Nie ma wiele czasu, a zawsze warto