pieszczotami, odkrywając jego ciało na nowo, rozkoszując się jego siłą i

- Przyrzekam, że powiem ci, jeśli cokolwiek się wyjaśni. To ci wystarczy? - Chyba musi. Wiem, że i tak teraz nic z ciebie nie wyciągnę. - Zawahała się. - Wiesz, jeśli to dłużej potrwa, mogę zasnąć. Uśmiechnął się nieznacznie. - Będę o tym pamiętał. Kelsey weszła na schody. Doszli do trzeciej butelki na głowę, gdy Nate zaczął się domagać od Cindy dotrzymania obietnicy. - No, nie dawaj się dłużej prosić. Ja już opowiedziałem o swoich klęskach. Na przykład o tym, jak zaciągnąłem tę dziewczynę do łóżka i zasnąłem, bo za dużo wypiłem. Wiecie już, dlaczego nie mogłem utrzymać przy sobie żony nawet przez miesiąc. 316 A historia Larry'ego o tym, jak przyciął swojego suwakiem na pierwszej randce z graficzką, też była pierwsza klasa. Teraz na ciebie kolej. Rzecz jasna, bardziej interesują nas udane przedsięwzięcia. http://www.psychoterapiamikolow.pl/media/ Wskazała. Przyjaciółka siedziała oparta plecami o drzewo, patrząc prosto przed siebie szeroko otwartymi oczami, które wydawały się zupełnie puste. Jeremy spojrzał na Nancy, z wdzięcznością dotknął jej policzka, jakoś zdołał się podnieść, przeszedł parę kroków, upadł, doczołgał się do Mary, lecz ta ani na niego nie spojrzała, ani nie zareagowała, gdy wymówił jej imię. - Och, Mary! - Wziął ją w objęcia i przytulił do siebie, lecz pozostała całkowicie bierna, jakby nic z zewnętrznego świata nie mogło się do niej przedrzeć, więc Jeremy z powrotem oparł ją o drzewo i spojrzał na Nancy. - Pomóż mi wstać. Pójdę poszukać policji, przyprowadzę ich tutaj. Ty zostań z Mary i pilnuj jej. Kiedy pomogła mu wstać, zachwiał się, a spomiędzy włosów wypłynęła mu strużka krwi. Nancy już miała coś powiedzieć, ale

- Słucham - ponagliła. Uniósł ręce obronnym gestem. - Ponieważ to jedno z moich zadań. - Co przez to rozumiesz? - Znam się na kultach, wierzeniach i podobnych rzeczach, wiem też doskonale, że problemy z nimi zaczynają się w momencie, gdy pojawiają się fanatycy. Jeśli ktoś ma się za kapłankę wudu i zajmuje się rzucaniem Sprawdź woła go po imieniu. To nie był krzyk o ratunek, lecz nieskończenie smutny lament z powodu straty, wyraz bólu sięgającego poza śmierć samą, poza grób. W odpowiedzi zawołał ją również, lecz jego głos zabrzmiał jak grom, gdyż szalony gniew dodał mu sił. Rycerz runął w kierunku drzewa, nie bacząc, że może w każdej chwili zginąć, skoczył na stos, nie zważając na płomienie parzące mu skórę, przeciął więzy, a ona osunęła się w jego ramiona... milcząca i bez życia. Z jego gardła wydobył się ryk wściekłości. Rozejrzał się, szukając wzrokiem człowieka w czerni, lecz nigdzie nie mógł go dostrzec, za to zobaczył, jak ku niemu rzucają się zwykli wrogowie. Musiał położyć Igrainię na ziemi, odwrócić się i walczyć, walczyć, walczyć... Nagle poczuł śmierć za plecami, ogarnęła go ciemność, szkarłatna ciemność, lecz najwyższym wysiłkiem woli odwrócił się, uniósł dziwnie omdlewające