przywieszka, i drugi, wiekszy plastykowy worek pełen

- ...gdyby nikt się nie dowiedział, że byliśmy razem - dokończyła za niego, nic sobie nie robiąc z jego zatroskanego tonu. Zapięła stanik, a potem, czując dreszcze, włożyła bawełnianą bluzkę z krótkimi rękawami. - Okej? Zawahał się, zaklął pod nosem i chwycił ją w objęcia, żeby wycisnąć na jej ustach ostatni, desperacki pocałunek. Strumienie wody lały się z nieba, a wiatr chłodził jej skórę. - Zadzwoń do mnie, kiedy dotrzesz do domu - nakazał. Stał nagi w mroku, przemoczony do suchej nitki. - Chcę mieć pewność, że nic ci nie jest. - Zadzwonię - obiecała, wzruszona, że tak się nią przejmuje. Szybko włożył dżinsy. Usiłując zapiąć guziki przy bluzce, mrugała oczami i wmawiała sobie, że to tylko deszcz, że to nie mogą być jej łzy. Krople ściekały jej po nosie i podbródku. Palce nagle wydały jej się grube i niezdarne. - Pozwól, że ci pomogę. - Nevada jeszcze nie zdążył zapiąć rozporka, a jego bose stopy stawały się coraz bardziej ubłocone. Odsunął ręce Shelby i ostrożnie zapinał kolejne perłowe guziczki. - Proszę bardzo. - Dzięki. - Cała przyjemność po mojej stronie. - W ciemności nocy widać było wyraźnie biel jego zębów. Uśmiechał się krzywo. - Uważaj na siebie, Shelby - powiedział szorstko, ujął jej twarz w dłonie i z całej siły wpił się w jej usta. Kiedy odsunął się od niej, skinęła głową w milczeniu; jego czułość sprawiała, że serce jej się krajało. Pomógł jej wsiąść na konia i stał na szeroko rozstawionych nogach, z rękami złożonymi na piersi, gdy ona ściągała przemoczone lejce i cicho cmokała. Klacz nie potrzebowała zachęty. Węsząc wiatr nozdrzami, ruszyła z kopyta i zaczęła się piąć po wzgórzu, żeby jak najszybciej wrócić do stajni. http://www.reologiawbudownictwie.com.pl/media/ jej uda i poczuła emanujące zeń ciepło. - Chyba o nic. Jakiś czas temu odebrałem telefon. Kiedy podniosłem słuchawkę, nikt się nie odezwał. W tle słyszałem muzykę, ale ten ktoś po drugiej stronie nie powiedział ani słowa. - Ściągnął wargi w zamyśleniu. - Lydia odebrała kilka takich telefonów tutaj, w domu. - Shelby poczuła niepokój. Nevada gwałtownie podniósł głowę. - Kiedy? - Niedawno. Nie wiem, kiedy był ten pierwszy telefon. - Cholera! - Żyły na jego karku mocno nabrzmiały. - Nie podoba mi się to. Wcale mi się nie podoba. - Mnie też nie - wyznała Shelby. - Jak myślisz, kto to może być? - McCallum - syknął Nevada przez zaciśnięte zęby. - Dlaczego miałby się bawić w głuchy telefon? - Nie wiem i nie jestem pewien, czy to był on - odparł Nevada - ale to o nim od razu pomyślałem. Wydaje mi się to najbardziej prawdopodobne. - Zmrużył gniewnie oczy i zerknął na taflę wody. - Chyba jestem tak samo podły

- Zastanawiałam sie, kiedy sie odezwie - powiedziała Eugenia, przechylajac sie przez porecz. - Cicho badz, Coco! 53 Spod fotela wychynał łepek białej suczki, która spojrzała na Nicka nieufnie błyszczacymi czarnymi oczkami i znowu zawarczała ostrzegawczo. Sprawdź brzmiało tak fałszywie. Wyciągając z tylnej kieszeni puszkę piwa, myślał o Viance Estevan, nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz tego dnia. Cholera, ma w sobie kobiecość, o jakiej Peggy Sue mogłaby tylko marzyć. I mógłby się założyć, że w łóżku jest wcieloną diablicą. Przeżuł prymkę tytoniu, włożył ją sobie pod dolną wargę i przystanął, żeby podrapać Skipa, który wyrywał się na łańcuchu i chciał skoczyć na swojego pana. - Siad, łobuziaku, dobry pies - powiedział. Poczuł wyrzuty sumienia, że pies musi być uwiązany. Takie męczenie go było niesprawiedliwe: przecież zwierzak chciał tylko podkopać się pod ogrodzenie i obsłużyć sukę sąsiadów. 139 Komu to szkodziło? W końcu to naturalna potrzeba. Już on coś wiedział na ten temat. Godzina, którą spędził z Viancą w szpitalu, sprawiła, że był bardziej napalony niż byczek na polu z jałówkami w rui. Tamtego wieczoru w szpitalu Vianca wypłakiwała mu się w rękaw, a on czuł jej drżące wargi na swojej koszuli, jędrne piersi wciśnięte w brzuch i wdychał zapach jej perfumowanych