- Nn... nie - Clemency zaczerwieniła się po uszy.

problem. - AŜ trudno uwierzyć, Ŝe ktoś wciąŜ nęka Nitę - powiedziała Alli, wyjmując z wanny Erikę. Ta, piszcząc z uciechy, machała nóŜkami, opryskując Alli i Marka. Alli owinęła małą ręcznikiem i podała ją Markowi. - Ja ją umyłam, ty wytrzyj - rozkazała, ignorując jego zdziwioną minę. - A jak brzmią słowa listu w dniu dzisiejszym. - Mniej więcej tak samo, równie mało konkretnie: wynoś się, bo inaczej... Alli obróciła się, uniosła brew pytająco. - Jeśli ktoś przypuszcza, Ŝe parę listów i drobne świństwa zmuszą Nitę do opuszczenia posiadłości, to jest to albo wariat, albo głupiec. Mam nadzieję, Ŝe coś z tym zrobicie, zanim Nita weźmie sprawę w swoje ręce. Mark, wycierając Erikę, skinął głową. - Zamierzam pokazać ten list Gavinowi - rzekł – by stwierdził, czy pisze go ta sama osoba, która napisała inne. Zwrócił małą Alli, która zauwaŜyła, Ŝe o ile poprzednio Mark unikał fizycznego kontaktu z dzieckiem, to teraz gotów był kołysać ją, aŜ zaśnie. Alli wydawało się, Ŝe Mark ma skłonność do zrywania więzów, gdy stwierdza, Ŝe stają się zbyt silne, albo gdy widzi, Ŝe sam za bardzo się zaangaŜował. - Kolacja dla ciebie jest w piecyku. - Dzięki. http://www.scenawgrodzkiej.com.pl/media/ Mlometrów autostradą. - Zrobię wszystko, co w mojej mocy - obiecała. - Tylko o to mogę prosić. Ale - dodał, posyłając jej kolejny olśniewający uśmiech - zawsze mogę też liczyć na cud. Następnego dnia budzik zadzwonił o siódmej rano. Willow ziewnęła, wyłączyła go i wstała. Wciąż zaspana przeszła do okna i rozsunęła zasłony. Wzdrygnęła się. Nad polami szalała burza. Jeżeli pogoda się nie poprawi, nie będzie mogła wyjść z dziećmi na dwór, a konieczność spędzenia z nimi całego dnia w domu napawała ją strachem. Ale idąc w stronę swojej prywatnej łazienki po miękkim, różowym dywanie, odczuła satysfakcję. Mam szczęście, tu jest tak pięknie, pomyślała, przyglądając się gustownym, białym

Wszedł do klubu, pochylając nisko głowę. Nie chciał, żeby ktoś go rozpoznał. Wiele lat temu dokonał tu rutynowej kontroli, po której klub został zamknięty. Jeśli dobrze pamiętał, raptem na siedemdziesiąt godzin. Wydział nie miał ani pieniędzy, ani ludzi, by zajmować się każdym przypadkiem łamania prawa, tym bardziej gdy sprawa dotyczyła dobrowolnego seksu między dorosłymi. Choćby to był seks o szczególnym charakterze. Rozejrzał się po wnętrzu. Było tu elegancko i miło, wystrój nieco staroświecki, wyszukany, dość zaskakujący jak na miejsce dostarczające sadomasochistycznych uciech. Ale też Rack przyciągał bogatą klientelę, ludzi nawykłych do najwyższego standardu, nawet w takim klubie. Przecisnął się wśród gości odzianych w czarne, nabijane ćwiekami skóry, zatrzymał na moment, by przepuścić jakiegoś mężczyznę, który prowadził na smyczy swojego „przyjaciela”. Przy barze kobieta obuta w piętnastocentymetrowe szpilki opierała nogę na nagich plecach swojego towarzysza, traktując je jako podnóżek. Santos skrzywił się, kiedy wbiła ostry obcas w żywe ciało. W barwnym tłumie, gdzie strój był wyrazem seksualnych upodobań, można było też dojrzeć najzwyczajniej ubranych ludzi - szare garnitury bankierów i księgowych. Nigdzie nie widział Hope St. Germaine. Musiała pójść do pomieszczeń prywatnych. Zaklął i rozejrzał się raz jeszcze. Wejście na zaplecze wymagałoby interwencji prawa. Sprawdź - A czy ta osoba wspomniała, dlaczego ukradła mapę? - spytał Jake. - Tak. śe niby chciała ją uchronić przed złodziejami - oznajmił Gavin, kładąc kartkę na środku stołu. Logan zachichotał. - Przynajmniej wiemy juŜ na pewno - rzekł - Ŝe osoba, która ukradła, to kobieta. Bo tylko kobietę stać na taki brak logiki. Pozostałych pięciu panów siedzących przy stole skinęło głową z aprobatą. - Porównałem charakter pisma z tej kartki z tymi anonimami pełnymi pogróŜek, jakie Nita Windcroft otrzymywała. Z badania charakteru pisma wynikało jednoznacznie, Ŝe autorem owych anonimów jest męŜczyzna. - Czy masz dla nas jakieś zadania, Gavin? - zapytał Mark, zerkając na zegarek. Czekała go miła perspektywa spędzenia czasu z Alli. Bo wspominał wciąŜ uroczą, wspólną z nią kąpiel. A takŜe to, co po niej nastąpiło.