jutro, kiedy zorientuje się, co zamierza Zuzanna albo czy John Pascoe

- Jest - rzucił szorstko, zamykając skrytkę na klucz, zanim otworzył pudełeczko z pierścionkiem. - Legenda głosi, że jeżeli ten pierścionek założy kobieta czysta, kamień zajaśnieje niezwykłym blaskiem. Moja matka zawsze twierdziła, że kamień jest po prostu matowy. Jodie patrzyła w niedowierzaniu na ogromny, prostokątny szmaragd, otoczony połyskującymi brylantami. - Nie mogę tego nosić - zaprotestowała. - Będę się bała, że mogę zgubić. Chyba musiałabym mieć koło siebie uzbrojonego strażnika, żeby czuć się bezpiecznie. To musi być warte... Lorenzo zdziwił się, bo usłyszał w jej głosie nie tyle podniecenie, ile niesmak. Kobieta, która myśli z niechęcią o noszeniu cennej biżuterii? To było coś tak dalekiego od jego przekonań, że zupełnie nie potrafił sobie tego wyobrazić. - Zanim zaczniemy się nad tym zastanawiać, zobaczmy, czy pasuje - zaproponował. Jodie czuła, że ręka jej drży, kiedy wsunął pierścionek na jej palec serdeczny. Z racji swojej wagi był bardzo niewygodny. Jodie zmarszczyła się i zaczęła go ściągać. - Zostaw! Zmarszczka na czole Lorenza pogłębiła się, gdy uważnie studiował kamień, podnosząc jej dłoń do oczu. - Coś jest nie tak? - zapytała niepewnie. - Popatrz i powiedz mi, co widzisz - polecił jej. Niechętnie wypełniła polecenie. - Nic nie widzę - odpowiedziała zmieszana. Lorenzo też nic nie widział. Kamień był całkowicie wolny od zamgleń, na które, jak pamiętał, narzekała jego matka. Wybryk losu? Różnice w oddziaływaniu ze skórą obu kobiet? Musiało istnieć jakieś logiczne wytłumaczenie przejrzystości szmaragdu na palcu Jodie. Nieświadoma targających nim emocji, Jodie zsunęła pierścionek z palca. - Nie będę go nosić - oznajmiła twardo. - Zobaczymy. Na pewno musisz założyć go w niedzielę, kiedy ogłoszą nasze pierwsze zapowiedzi. Wiedziała, kto zazdrościłby jej takiego pierścionka zaręczynowego. Louise oczywiście. Jodie mogła sobie wyobrazić jej reakcję, gdyby pojawiła się w nim na ślubie Johna. Spróbowała zobaczyć tę chwilę w wyobraźni, ale jakoś nie umiała się nią cieszyć. A przecież tylko dlatego zgodziła się na to całe zamieszanie... Czyż nie? ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY Bywają gorsze sposoby spędzenia czasu niż odkrywanie uroków tak fascynującego miasta, pomyślała Jodie, wychodząc z pałacu Medyceuszy i zdążając w kierunku Piazza Signoria. Miała dzień dla siebie, Lorenzo był zajęty aż do lunchu. Niby nie zależało jej na jego towarzystwie, ale widok spacerujących par czynił jego nieobecność przy jej boku bardziej odczuwalną. Dziwiła się sama sobie, bo przecież nie zamierzała się wiązać uczuciowo z żadnym mężczyzną, a poza tym wiedziała doskonale, że zakochanie się w kimś pokroju Lorenza byłoby aktem czystego szaleństwa. http://www.sepupulebubu.pl/media/ biurku leży maszynka ze scotchem - przynajmniej obejdzie się bez kłopotów z ponownym umocowaniem. Chociaż to i tak najmniejszy z problemów. Zwykła przezroczysta torebka najedzenie, związana białym sznureczkiem, tak jak większość podobnych. Ale ta wypełniona była białym proszkiem. Zuzanna wypytywała już Imogen o narkotyki, ale dziewczyna prychnęła tylko pogardliwie i odmówiła odpowiedzi, więc pozostało mieć nadzieję, że nie wplątała się w nic gorszego od papierosów. - Co za głupi dzieciak... Zuzanna ostrożnie rozwiązała sznurek i podniosła torebkę do nosa. Pociągnęła...i roześmiała się głośno. Dziecięcy puder cholernej firmy Johnson's!

zmysły i serce, a także, co czuje twoja dusza. To właśnie muszę spróbować teraz zrobić — powiedziała do siebie Tempera. — Nieczęsto zdarza się po temu tak wspaniała okazja. W południe Tempera i jej towarzyszki poszły do przeznaczonej dla nich bawialni na obiad. Sprawdź Balansując tacą na jednej ręce, zapukała do Imogen. 304 - Czego? - spytał rozdrażniony głos. - To tylko ja. - Zuzanna otworzyła drzwi. - Przyniosłam ci małe co nieco. Chyba nie masz nic przeciwko temu? Imogen leżała na łóżku wciąż w tej samej koszulce z Astrid. Ufarbowane na czarno krótkie włosy sterczały na wszystkie strony, odcinając się od bladej twarzy. - Zimno tu. - Zuzanna postawiła tacę na łóżku. - Może chcesz szlafrok albo sweter? - Nie, dziękuję. - Dasz radę coś zjeść? - Jasne. - Dziewczyna wzruszyła ramionami. - Nie jestem chora.