Środa, 16 maja, 8.00

policzkach. Mały słoń ogromnym wysiłkiem podniósł się na nogi. Muchy krążyły nad otwartymi ranami. Jedno oko miał tak spuchnięte, że nic nim nie widział. Dziewięć godzin życia, same bolesne doświadczenia... Ale on walczył, żeby przetrwać. Zrobił jeden krok. Potem następny. Ruszył w ślad za stadem, ale już się nie odzywał ani nie zbliżał, żeby inne słonie go nie poturbowały. Trzy godziny później słońce zniżyło się nad horyzont, a stado znalazło niewielką kałużę. Słonie kolejno wchodziły do wody. Komentator twierdził, że słoniątko czeka, aż najpierw one się wykąpią. Rainie odetchnęła z ulgą. Sytuacja musiała się wyjaśnić. Zwierzęta znalazły wodę, nie czuły się już zagrożone, więc mogły pomóc sierocie. Mały 27 się nie poddał i wszystko zaczęło się układać. No bo tak już jest. Kiedy przetrzyma się najgorsze, nadchodzi to, co musi być lepsze. Myślała tak, dopóki nie zjawiły się szakale i na oczach innych słoni zaczęły rozrywać malucha na strzępy. Rainie obudziła się. W jej uszach pobrzmiewały jeszcze krzyki słoniąt¬ ka. Twarz miała całą we łzach. Niepewnie wstała z łóżka. Poszła do kuchni. Tam nalała sobie wody do http://www.sienatori.pl/media/ Pokażę ci wszystko. W drodze powrotnej do domu podniosła sponiewieraną strzelbę. Piętnaście minut później zaszumiały gałęzie. Ktoś zeskoczył z drzewa niedaleko miejsca, gdzie przedtem stała Rainie. Dotknął ziemi, na której wciąż widoczne były odciski jej stóp. Podniósł palce do ust i polizał. Uśmiechnął się. Doskonale. 29 Sobota, 20 maja, 6.01 Sandy O’Grady nie spała, kiedy zadzwonił telefon. Leżała na wznak w łóżku, wpatrzona w szare cienie przesuwające się po suficie. Wcześniej śniło jej się, że jest znowu małą dziewczynką. Bawiła się z najlepszą przyjaciółką w wysokiej trawie, gdzieś na łące. Rozpoznawały kształty chmur.

kojarzyć z dwudziestotrzyletnią dziewczyną? - Skąd wiesz, ile lat miała Amanda? - Lekarze mi powiedzieli! 52 - Pytałeś o nią? - Bethie... Kochanie, oczywiście, że pytałem. Ktoś musiał umrzeć, żebym Sprawdź Przełknął, niemal się dławiąc. – Zwłaszcza jeśli ktoś ci tam wlezie. – Inny glina z wydziału zabójstw. – Cholerny glina – warknął Abe, wściekle wbijając zęby w ser. Margaret roześmiała się, puściła oko i, posiawszy zamęt w myślach Sandersa, oddaliła się, zostawiając go sam na sam z jego ucztą. Abe przeżuł kolejny kęs, ale już bez entuzjazmu. Na biurko kapnęła musztarda. Pokręcił z niesmakiem głową i odłożył kanapkę na serwetkę. Prawda była taka, że za każdym razem, gdy sprawy szły nie po jego myśli, detektyw Sanders zamawiał tuczące smakołyki, ale rzadko je dojadał. Na myśl o tym, co sobie kupi, leciała mu ślinka. Nabywał największą porcję z możliwych. A potem dopadły go wyrzuty sumienia. Myślał o ilości kalorii, zawartości tłuszczu, poziomie cholesterolu i rezygnował. Po prostu nie był typem człowieka, który potrafi sobie dogadzać. Odruchowo kontrolował się, nawet wtedy, gdy chodziło o smakowitą kanapkę lub talerz ciasteczek z czekoladą. W