oczy. Była zdezorientowana, skonsternowana. Potem napotkała wzrok ojca.

zbierając swoje rzeczy. Quincy podniósł wzrok znad notatek. Popatrzył na nią łagodnie. Bez marynarki, z podwiniętymi rękawami i poluzowanym purpurowym krawatem wyglądał bardziej przystępnie. Ale też cienie pod jego oczami stały się widoczniejsze. Najwyraźniej superagent nie sypiał zbyt wiele nawet przed przyjazdem do Bakersville. – Dają w tej mieścinie jakieś żarcie? – zapytał z udawanym zdziwieniem. – A myślałem, że lunch opuściliśmy z konieczności. – Lunche są dla mięczaków – wpadła w jego ton Rainie. – Chodź. Zabiorę cię do baru u Marthy. Najlepszy stek z kurczaka w całym mieście. Quincy uniósł sceptycznie brew. Może nie dowierzał umiejętnościom kulinarnym Marthy, a może oczami wyobraźni już widział ruinę swego zdrowia. Tak czy inaczej, chwycił granatową marynarkę i ruszył za Rainie. O tej porze w barze było dosyć luźno. Większość ludzi pracy udała się do domów. Farmerzy szykowali się już spać. Nie ma to jak miasteczka, gdzie nocne życie zależy od krowich obyczajów. Rainie zauważyła prezesa Credit Union, Donalda Leydena, który po rozwodzie zaczął się tu stołować. A po chwili Rainie dostrzegła Abe’a Sandersa. Siedząc samotnie przy stoliku w kącie sali, w jednej ręce trzymał telefon komórkowy, a drugą walczył z piersią kurczaka. Między rzucanymi do telefonu słowami chrupał surową marchewkę prosto z plastikowej torebki. Rainie wypatrzyła też pojemniczek z sałatą. Detektyw stanowy podróżował z własnymi warzywami! Teraz miała już pewność – Abe http://www.stomatologwarszawa.edu.pl/media/ nieduża figurka z drewna i to jestem ja! Ja znalazłem ją dla ciebie. Oczywiście, za stuprocentowy zysk. Pokręciła głową, udając zdziwienie. 49 i - Można z tego wyżyć? - Ja żyję bardzo dobrze. Sprowadzam te rzeczy całymi kontenerami. Liczy się ilość. - Musisz mieć wyczucie. - Nie, tylko dużo doświadczenia w kupowaniu rzeczy pod wpływem impulsu. - Uśmiechnął się do niej. - A ty? To było niewinne pytanie. Z własnej woli całkiem sporo opowiedział jej o sobie. Ale teraz Bethie się skuliła. Kiedy to zobaczył, uśmiech zniknął z jego twarzy.

Przełknął, niemal się dławiąc. – Zwłaszcza jeśli ktoś ci tam wlezie. – Inny glina z wydziału zabójstw. – Cholerny glina – warknął Abe, wściekle wbijając zęby w ser. Margaret roześmiała się, puściła oko i, posiawszy zamęt w myślach Sandersa, oddaliła się, zostawiając go sam na sam z jego ucztą. Abe przeżuł kolejny kęs, ale już bez entuzjazmu. Na biurko kapnęła musztarda. Sprawdź Powinniśmy znaleźć jakiś ślad. Quincy zamknął oczy. - Tyle gazetek - mruknął. - Duże, małe... I umieścił to ogłoszenie we wszystkich. Zadał sobie dużo trudu. Ale dlaczego? - Nagle szeroko otworzył oczy. Zrozumiał. Cholera, mógł o tym pomyśleć już poprzedniego wieczoru. - Kamuflaż - powiedział. - Słucham? - Kamuflaż - Montgomery odpowiedział za niego i odchrząknął. Popatrzył na Quincy'ego przekrwionymi oczami. W jego obojętnym spojrzeniu widać było jednak podziw. - Tak, możliwe. Powiedzmy, że ma twój adres. Gdyby jutro zechciał na ciebie zapolować, namierzylibyśmy go drogą eliminacji. Ale facet rozesłał informację do dziesiątek więzień, w których więźniowie przekazują ją sobie z rąk do rąk. Mamy więc do czynienia z facetem,