– To chyba niezły pomysł.

dawnego stanu, dalekiego od świetności. Ceglane ściany, nawet świeżo wyszorowane, wyglądały, jakby miały lada chwila runąć. Drewniane podłogi, wprawdzie odświeżone, nosiły ślady wieloletniego zużycia. Surrealistyczne portrety muzyków jazzowych specjalnie postarzono, by wyglądały jak pokryte patyną i warstwą tytoniowych oparów. Ella Fitzgerald wisiała krzywo, jak dawniej, jakby właściciel szczycił się tym, że w jego barze nic nie wygląda jak należy. Klimatyzator wył głośno, wentylatory na suficie poruszały się powoli, dym unosił się znad stolików, przy których siedziały grupki gości. Montoya czekał nad filiżanką wystygłej kawy. Zmierzył Bentza wzrokiem, gdy ten usiłował nie skrzywić się, siadając naprzeciwko młodszego kolegi. – Co jest? – Bentz nie owijał w bawełnę. Zamówił herbatę. – Mam dla ciebie korespondencję. – Co? – Bentz się zdziwił. – Przyszło na posterunek. Montoya poczekał, aż kelnerka postawi na stoliku szklankę z herbatą Bentza, i dopiero wtedy z wewnętrznej kieszeni marynarki wyjął kopertę: dwadzieścia na dwadzieścia pięć centymetrów, nazwisko Bentza wypisane drukowanymi literami, adres – nowoorleański wydział zabójstw. I wielka pieczątka: „Osobiste”. Koperta była zamknięta. – Dzisiaj przyszło? http://www.stomatologwroclaw.net.pl Sam. Bez O1ivii. I bez Jennifer. Towarzyszyły mu tylko wyrzuty sumienia. Przeklęte wyrzuty sumienia. Odetchnął głośno. Jego ciało pokrywał zimny pot. Sen był bardzo realistyczny, przerażający. Chciał zadzwonić do Olivii, ale zerknął na zegarek – dwadzieścia siedem minut po dwunastej. W Luizjanie dochodzi trzecia nad ranem. Poczeka. Wstał, podszedł do okna, uchylił żaluzje i spojrzał na spowity mrokiem parking. Świecił pustkami, stały na nim te same samochody co zawsze. Spokój. Nadal poruszony, poszedł do łazienki i obmył twarz. Powtarzał sobie, że przeszedł w życiu gorsze chwile niż nocne koszmary, połknął kilka tabletek ibuprofenu i wrócił do łóżka. Włączył telewizor i szukał programu, który go zajmie, choć nie wierzył, że jakiekolwiek talkshow sprawi, że zapomni o koszmarze.

Jasne. Kilka sekund później pojawił się Tony we własnej osobie, podłączony do iPoda, z którego docierała głośna muzyka. Z rękami w kieszeniach wszedł do pomieszczenia, gdy Bentz chował zdjęcie do koperty. Chłopak, trzeba przyznać, rzeczywiście pociągał nosem. Przeziębienie? Czy efekt kokainy? W tej chwili Bentzowi było to obojętne. Rebecca wyjęła synowi słuchawkę z ucha. Sprawdź – Schodzisz z tematu. – Czekam na odpowiednią chwilę – sprostował, pochłonięty lekturą menu. Poruszył temat Jennifer dopiero wtedy, kiedy złożyli zamówienie. Gdy kelner się oddalił, Bentz wyłożył wszystkie karty na stół. Zaczął od chwili, gdy odzyskał przytomność, poczuł, jak powietrze się ochładza i w progu szpitalnego pokoju zobaczył nieżyjącą żonę. Opowiedział także o innych wizjach. Przyznał się, że zaledwie kilka dni wcześniej widział ją w lesie, kilkanaście metrów do domu, i wreszcie powiedział o dziwacznej przesyłce zawierającej pomazany akt zgonu i zdjęcia. Olivia poważniała coraz bardziej, słuchając kolejnych elementów opowieści. – Nie rozumiem – szepnęła ze wzrokiem utkwionym w jego oczach. – Jak to? Dlaczego? Podał jej fotokopie i patrzył, jak jej twarz przybiera barwę popiołu. – Sam chciałbym wiedzieć.