Rainie. - Uważam, że gdyby ktoś poświęcił jej odrobinę właściwej

Potem niedużą zmarszczkę na ręce. Kolejną ponad obojczykiem. - Kto to zrobił? - Jim Beckett. - Zabiłeś go? - Zrobiła to jego była żona. - Już ją lubię. - Jej głowa przesuwała się w dół. Krótkimi pocałunkami obsypała jego klatkę piersiową, po czym przesunęła się na brzuch. Wtedy westchnął głęboko. Jej włosy łaskotały go, ale przyjemnie. Boże! Chyba chciała go wykończyć! - Quincy, ja nie chcę być jak moja matka - wyznała uroczyście. - Nie jesteś taka jak ona. - Noc po nocy. Facet za facetem. - Jeśli jutro wieczorem będzie jakiś nowy facet, zastrzelę go. - Niech będzie. - Rainie? Przyłożyła palec do jego ust. - Nie mów tego - mruknęła. - Zostaw coś na potem. Zsunęła mu spodnie. Pomogła mu pozbyć się slipek. Wtedy to ona znalazła się na dole, a on ponad nią. Rozsunęła nogi. Uniosła biodra. Nie mógł oderwać oczu od jej twarzy. Wyczytał z niej nieśmiałą nadzieję i coś jakby http://www.stylowe-okulary.pl potem nie mówił, że mam za małe doświadczenie. Zaznaczam już teraz, że nie mam doświadczenia, ale i tak będziesz musiał zapłacić czterysta dolarów za każdy dzień. - Znów roztaczasz ten swój urok. - Szybko się uczę. Oboje wiemy, że szybko się uczę. - Powiedziała to z większą złością, niż zamierzała. Quincy na chwilę jakby złagodniał, ale zaraz przybrał surową minę. - Stoi - powiedział zdecydowanie. Wziął marynarkę, wyciągnął jasno¬ brązową kopertę i rzucił na szklany blat stolika. - Po wypadku sporządzono raport. Znajdziesz w nim nazwisko policjanta prowadzącego dochodzenie. Na pewno zechcesz zacząć od niego. - Jezu, Quincy, nie powinieneś był tego czytać! - To moja córka, Rainie. Już tylko tyle mogę dla niej zrobić. A teraz

Zastanawiał się, co u Rainie. Chciałby wierzyć, że można do niej bezpiecznie zadzwonić. Glenda znowu zajęła się teczką z aktami. Prawą dłoń miała obandażowaną. Poprzedniego wieczoru lekarze opatrzyli jej rany. Było to poparzenie trzeciego stopnia. Jeszcze nie mogła poruszać palcami. Lekarze twierdzili, że mocno stężony kwas mógł doprowadzić do trwałych uszkodzeń. Ostatecznie Sprawdź - Wiem, że miałam nie dzwonić - powiedziała pośpiesznie - ale dłużej tego nie zniosę. Nie masz pojęcia, co się porobiło. Musimy się spotkać. Proszę, kochanie! Błagam...! - Uspokój się, odetchnij głęboko. Wszystko będzie dobrze. - Wcale nie! Nie będzie dobrze! - wrzasnęła, a po chwili zalała się łzami. Bolały ją żebra. Na pewno miała sińce na udach. Kto by pomyślał, że pozornie spokojny mężczyzna może być taki brutalny?! - Czuję się taka samotna... - szlochała. - Męczę się już tyle czasu, a teraz nie mogę liczyć nawet na ciebie. Nie mogę dłużej tak żyć! - Wiem, kochanie. Wiem, że jest ci ciężko. - W przeciwieństwie do niej on mówił opanowanym głosem, był spokojny i delikatny. Słuchała każdego dźwięku, pragnąc, by to ją uspokoiło. Przytulała słuchawkę do policzka. Kochała dźwięk jego głosu. Kiedyś Mandy powiedziała coś o jego oczach.