- Pańskie zachowanie jest nie do przyjęcia, milordzie! Starałam się przymknąć oczy na

Wicehrabia niczego jeszcze w życiu nie widział, skoro uważał, że intrygi Fiony są wymyślne. - Przyjdź do White'a na obiad, bo to długa historia. Poza tym będę musiał w związku z nią prosić cię o przysługę. - W takim razie chcę ją usłyszeć. Tym razem Lucien się zawahał. - Ale konieczna jest dyskrecja. Robert aż się zatrzymał. - Chwileczkę. Earl Kilcairn Abbey prosi mnie o dyskrecję? - I cierpliwość. Ellis uśmiechnął się szeroko. - Zapewniam obie rzeczy. Ale, na Boga, będą cię kosztować nie jedną, lecz wiele przysług. Alexandra włożyła wszystkie siły w ostatnie pchnięcie. Okno utknęło w gąszczu winorośli, po czym upadło na rabatę kwiatową. Odpoczęła chwilę, a następnie spinką w kształcie kwiatu odłupała drzazgi, które zostały w ramie. Wcześniej dwa razy musiała przerywać pracę, bo do piwnicy zaglądał Thompkinson. W każdej chwili mógł pojawić się znowu. Jako tako oczyściwszy framugę, zeskoczyła z krzesła i podeszła do kufra. Wyjęła z niego starą halkę, wróciła do okienka, i zatknęła ją wzdłuż ramy. http://www.szkolang.pl Na podeście stał Virgil Retting. Opierał się o balustradę i uśmiechał szyderczo. - Dzień dobry, Virgilu - powiedziała i skierowała się do wyjścia. - Nic od nas nie dostaniesz, rozpustnico. Tego było za wiele. Alexandra rozprostowała ramiona i odwróciła się powoli. - Wątpię, czy wystarczy ci inteligencji, żeby mnie zrozumieć, ale mimo wszystko spróbuję. - Jak... - Nie lubię cię. Jesteś zarozumiałym durniem. Gdybyś był biedny, nie miałbyś żadnych przyjaciół. Gdybyś był szczurem, nie dałabym cię wężowi na pożarcie z obawy, że nabawi się niestrawności. A teraz, żegnaj i do diabla z tobą! - Jak śmiesz! Wyszła na ulicę. Dorożka nadal na nią czekała. Podała woźnicy inny adres i wsiadła. Wuj nie potrafił zrozumieć własnych błędów ani ich naprawić, ale na szczęście ona się od

zastanawiać, czy jego ciało ukryte pod wytwornym strojem dorównuje wspaniałością posągom. W tym momencie napotkała jego wzrok i oblała się rumieńcem. - Myślałam, że wybiera się pan dzisiaj na aukcję koni - powiedziała lekko drżącym głosem. - Bo się wybierałem. Co muzealne eksponaty mają wspólnego z przygotowaniami do wielkiego balu? Sprawdź — Właśnie. Ma swobodę działania. — O cóż w takim razie może chodzić? Czy nie nasuwa ci się jakieś wyjaśnienie? — Wymyśliłem siedem różnych wyjaśnień, a każde pokrywa się z faktami o tyle, o ile są nam znane. Ale które z nich jest właściwe, można będzie stwierdzić dopiero po otrzymaniu świeżych informacji, jakie niewątpliwie na nas czekają. Widać już wieżę katedry, więc niebawem dowiemy się wszystkiego, co panna Hunter ma nam do zakomunikowania. „Czarny Łabędź”, powszechnie znany hotel, znajduje się przy High Street, niedaleko od stacji i tam zastaliśmy ową młodą damę, która czekała na nas. Zarezerwowała osobny pokój i na stole oczekiwało nas śniadanie. — Ogromnie się cieszę, żeście przyjechali — powiedziała poważnie. — Bardzo to ładnie z waszej strony, bo też naprawdę nie wiem, co począć. Wasza rada będzie dla mnie wprost bezcenna. — Proszę nam opowiedzieć, co się pani przydarzyło. — Zaraz to zrobię i muszę się pośpieszyć, ponieważ obiecałam panu Rucastle, że wrócę przed godziną trzecią. Pozwolił mi wyjść rano do miasta, ale nie wiedział, w jakim celu. — Więc proszę opowiadać wszystko po kolei, Holmes wyciągnął swoje długie, cienkie nogi w stronę ognia i przygotował się do słuchania. — Przede wszystkim powinnam zaznaczyć, że w ogólności nie byłam źle traktowana przez pana i panią Rucastle. Uczciwość wymaga, abym to powiedziała. Nie mogę ich jednak zrozumieć i dlatego jestem niespokojna. — Czego pani nie może zrozumieć? — Motywów ich zachowania. Ale opowiem dokładnie, co się tam działo. Kiedy przyjechałam, pan Rucastle spotkał mnie na stacji i przywiózł swym dogcartem do Copper Beeches. Dwór jest, tak jak mówił, pięknie położony, ale dom nieładny. Jest to wielki, czworokątny masyw, biało otynkowany, ale brudny, zabłocony i cały w plamach od wilgoci. Otaczające go grunta są z trzech stron zalesione, a z czwartej ciągnie się pole opadające pochyłością w dół ku głównemu traktowi, wiodącemu do Southampton. Droga ta wije się w odległości stu jardów od frontowej bramy. Kawał pola przed domem należy do dworu, ale lasy wokoło są częścią rezerwatu lorda Southertona, Kępie czerwonych buków, znajdujących się na wprost wejścia do hallu, dwór zawdzięcza swą nazwę. Mój pracodawca, który mnie przywiózł, był równie uprzejmy jak poprzednio, a wieczorem tego samego dnia zostałam przedstawiona jego żonie i dziecku. Otóż nic się nie potwierdziło, panie Holmes, z przypuszczenia, której nam się wydawało prawdopodobne w pańskim mieszkaniu przy Baker Street. Pani Rucastle nie jest wariatką. To milcząca kobieta o bladej twarzy, znacznie młodsza od męża, mającą według mnie niewiele ponad trzydziestkę, podczas gdy on niewątpliwie ma około 45 lat. Z ich rozmów zmiarkowałam, że są po ślubie od lat siedmiu, on natomiast był wdowcem, a jego jedynym dzieckiem z pierwszego małżeństwa jest córka, która wyjechała do Filadelfii. Pan Rucastle powiedział mi w zaufaniu, że przyczyną wyjazdu córki była nieuzasadniona niechęć do macochy. Ponieważ córka nie mogła mieć mniej niż dwadzieścia lat, łatwo mi było sobie wyobrazić, że jej położenie przy boku młodej żony ojca nie było miłe.