- Jak ci chyba wiadomo - ciągnął, Alli zaś obserwowała, z jakim trudem

- To wspaniale! Willow to takie piękne imię, nie rozumiem, dlaczego sam nie wolisz go używać. Czasem potrafisz być bardzo staromodny! - Moim celem jest jedynie okazanie pannie Tyler szacunku, na jaki niewątpliwie zasługuje. - Już ty mi się tu teraz nie wykręcaj, mój drogi. Co wolisz - zwróciła się z uśmiechem w stronę niani - Willow czy panna Tyler? Willow poczuła na sobie wzrok pracodawcy i wiedziała, jaką odpowiedź chciałby usłyszeć, ale nie byłoby to zgodne z prawdą. - Wolę Willow. Scott zmrużył oczy, co Willow odebrała jako oznakę niezadowolenia, ale nim miała czas pożałować swojej decyzji, jej pracodawca uśmiechnął się szeroko. - W takim razie nalegam, byś również zwracała się do mnie po imieniu. Od tej pory mów do mnie Scott. Gdy za Camryn i jej szwagrem zamknęły się drzwi, Willow udała się na górę, by zobaczyć, co robią jej podopieczni. W pierwszej kolejności zajrzała do dwójki młodszych dzieci, http://www.ta-medycyna.edu.pl - Złotko, niepotrzebnie weszłaś Orianie w drogę. Po co było kłusować na jej terytorium? Clemency nie potrafiła powstrzymać rumieńców na twarzy, gdy uderzyło ją znaczenie jego słów. - Panie Baverstock, ściągnął mnie pan tutaj pod fał¬szywym pretekstem, a ja muszę szukać Arabelli. Proszę natychmiast otworzyć drzwi - zdołała powiedzieć. - No, no, moja panno - zaśmiał się. - Trochę mniej obrażonej niewinności, jeśli łaska. - Szybkim ruchem przyciągnął ją do siebie, ucinając jej krzyk brutalnym pocałunkiem. Potem jedną ręką złapał jej pośladki i przy-trzymał mocno. Clemency ze wszystkich sił unikała dotyku jego ust. Mężczyzna podniósł w końcu głowę i powiedział jedwabistym głosem, który przeszył ją do szpiku kości: - Panno Stoneham, jeśli nie postara się pani, by mnie zadowolić, będę zmuszony użyć siły. Nagły ruch przy oknie kazał Markowi odwrócić głowę. Do pokoju wpadł Lysander. - Ho, ho, za czym tak gonisz, Zander, czyżbyś chciał uszczknąć kawałek mojego tortu? Gdybym wiedział, że interesuje cię ta panienka, zostawiłbym ją w spokoju. Czemu mi o tym nie powiedziałeś? Teraz już za późno, kto pierwszy, ten lepszy. - Bez pardonu złapał dłonią jej pierś i ścisnął. Clemency z całej siły uderzyła go w twarz. Mark odepchnął ją na bok i w tej samej chwili Lysander rzucił się na niego. Upadając Clemency uderzyła głową o szafkę i przez dobrą chwilę nie mogła się pozbierać. Gdy przyszła do siebie, ujrzała obu mężczyzn sczepionych w walce. Na policzku Marka widniało głębokie zadrapanie, także szczęka Lysandra sprawiała wrażenie opuchniętej. Obaj ciężko dyszeli. Dziew¬czyna poczuła przerażenie, bo wyglądało na to, że są zdecydowani na wszystko. Rozejrzała się wokół siebie. Tańczące na ścianach cienie walczących sprawiły, że z początku nic nie widziała. Dopiero po chwili dostrzegła ciężki mosiężny świecznik i wzięła go w obie ręce. Mark ściągnął nagle kapę z łóżka i zarzucił na twarz markiza, wymierzając mu potężny cios pięścią. Lysander upadł ciężko na ziemię. Mark z triumfalnym uśmiechem pochylił się nad nim, chcąc zadać ostateczny cios, lecz w tym samym momencie dosięgnęło go uderzenie Clemency. Znieruchomiał, a potem jakby w zwolnionym tempie upadł na podłogę. Lysander wstał powoli, trzymając się za bolącą szczękę. - Milordzie, nic panu nie jest? - zapytała z przejęciem Clemency. - Powiedzmy - odparł smętnie. - Łajdak był w lepszej formie, niż myślałem. - Popatrzył na Marka, który nie dawał znaku życia.

Zanim aresztują jej matkę. Zanim wybuchnie skandal i w mediach rozpęta się piekło. Glorii na moment stanęło serce, by zaraz uderzyć ze zdwojoną siłą. - Od kiedy wiesz o tym wszystkim? Jak długo ją śledziłeś? - Pięć dni. - Pięć dni. - Uwolniła się z jego ramion, owładnięta nagłym gniewem. - Wiedziałeś o tym od pięciu dni i nic mi nie mówiłeś? Przez pięć dni nosiłeś się z podejrzeniami i... - Aż do dzisiaj to były tylko podejrzenia. Co miałem ci powiedzieć? - Prawdę! Byliśmy kochankami, sypialiśmy ze sobą, a ty nic mi nie powiedziałeś! Nie widzisz w tym niczego złego? Sprawdź sowa. Po chwili oczy przyzwyczaiły się do ciemności i Willow zobaczyła zarys domku Chada na drzewie. Nigdy nie była w środku, ale Chad wiele jej o nim opowiadał. Często się sobie zwierzali, kiedy leżeli przytuleni nad brzegiem jeziora. Opowiedziała mu o śmierci ojca i o samotnym życiu z mamą. Chad rewanżował się jej opowieściami o odejściu ojca, który opuścił rodzinę, gdy chłopiec miał trzy łatka. W przeciwieństwie do matki Willow, matka Chada, Anna, poślubiła wdowca, Galena Galbraitha. - Miałem wtedy jedenaście lat - Chad snuł swoją opowieść, bawiąc się pieszczotliwie lśniącymi włosami Willow. - Najważniejsze było dla mnie to, że będę miał starszego brata. Od razu się dogadaliśmy. Zajmował się mną, gdy nasi rodzice