Jej spojrzenie wyraźnie mówiło, że powinien zatroszczyć się o samopoczucie ciotki

- Cóż, zostawiam was, żebyście mogły porozmawiać - oznajmił Lucien, cofając się do drzwi. - Mam kilka spraw do załatwienia. Ciotka nie zaprotestowała, więc zszedł na dół i kazał osiodłać wierzchowca. - Nie będzie mnie jakiś czas - poinformował Wimbole'a. Kamerdyner otworzył mu drzwi. - Jakieś specjalne polecenia na czas pańskiej nieobecności, milordzie? Lucien skinął głową. - Jeśli pani Delacroix wybierze się gdzieś z wizytą, możesz pokazać pannie Rose moją specjalną kolekcję win. - Tak, milordzie. Oczywiście upewnię się, że wino jest przechowywane w odpowiednich warunkach. - Dzięki, Wimbole. Kiedy Vincent przyprowadził czarnego wałacha Fausta, Lucien wskoczył na siodło i ruszył w stronę Hanover Square. Nie chciał, żeby ktoś domyślił się celu jego wyprawy, zwłaszcza służący, którzy kontaktowali się z panną Gallant. Zsiadłszy z konia przed jednym z długiego szeregu eleganckich domów, stwierdził, że jest zdenerwowany. Oczywiście nie ze względu na siebie, tylko na Alexandrę. Poza tym wiedział, że jeśli zrobi teraz fałszywy krok, ona nigdy mu nie wybaczy. Uderzył miedzianą kołatką w grube dębowe drzwi. Zanim stary kamerdyner, który stanął w progu, zdążył przywołać na twarz wyraz profesjonalnej obojętności, hrabia dostrzegł http://www.ta-medycyna.org.pl/media/ odpowiednie. Przyjmuję panią. Z butną miną skrzyżował ramiona na szerokiej piersi. Patrzył na nią wyczekująco. Alexandra zawsze się szczyciła swoim opanowaniem, ale teraz była rozdygotana. Ogarnęło ją wręcz przerażenie, kiedy Lucien Balfour oświadczył bez skrępowania, że chciałby ją rozebrać i całować. Jeszcze nigdy o jej względy nie starał się żaden rozpustnik. Nigdy w życiu nie widziała prawdziwego hulaki. - Milordzie, uważam, że powinien pan dowiedzieć się o mnie czegoś więcej, nim mnie pan zatrudni - powiedziała dyplomatycznie. - Wiem wszystko, co trzeba. Alexandra wskazała na papiery. - Muszę jednak uprzedzić, że nie mam listu polecającego od ostatniego pracodawcy. - Gdy jej nie przerwał, wzięła głęboki oddech i dodała, siląc się na spokój: - O moim charakterze zaświadcza natomiast lady Victoria Fontaine.

Krew od razu żywiej zaczęła krążyć mu w żyłach. Sam nie wiedział, jak długo stał zahipnotyzowany pod drzwiami. Oprzytomniał, gdy dobiegł go ostry głos ciotki Fiony. Wszedł do pokoju. - Czyżbym nie wyraził się jasno? - zapytał groźnym tonem, obejmując wzrokiem trzy kobiety siedzące na sofie. Panna Gallant trzymała otwartą książkę. - Kuzynka Rose powinna się teraz przygotowywać do jutrzejszego balu. Sprawdź niego dostojnym krokiem. - To dobrze. 3 Wkrótce zamierza się ożenić, pomyślała Alexandra, zerkając na szerokie barki lorda Kilcairna, który rozmawiał z jednym ze służących. Jeśli jego maniery się nie poprawią, przyszła żona będzie biedna. Trzeba by córki Huna Attyli, żeby poradziła sobie z Lucienem Balfourem. Poza tym, dlaczego obiecuje... grozi ledwo poznanym kobietom, że je zacałuje? Przy śniadaniu specjalnie usiadła obok Rose Delacroix. Nie mogła zostawić dziewczyny na pastwę kuzyna, choć niewykluczone, że Kilcairn postanowił żerować na jej współczuciu. Hrabia nie sięgnął po jeszcze ciepły numer „London Timesa” leżący przy jego łokciu, tylko posmarował chleb masłem i rozparł się na krześle, patrząc na nią takim samym wyczekującym wzrokiem jak Rose. Alexandra spojrzała na nową podopieczną, żałując, że nie może być z nią sama