żeby pocałować go w bolące miejsce, kiedy zadzwonił telefon. Wtedy

Przysunęła się. Wciągnęła nosem aromat jego wody kolońskiej. Jakże kochała ten zapach. Wyczuła, jak znieruchomiał i prawie przestał oddychać, jakby się bał, że nawet wydech może ją wystraszyć. Nie ruszał się, więc ona się zbliżała. Teraz czuła zapach jego skóry. A potem nagle coś w nią wstąpiło. Może pożądanie... Miała w tym tak niewielkie doświadczenie. Pragnęła go dotykać. Więcej i więcej, gdyby tylko dalej stał bez ruchu, bez jednego oddechu. Rozpięła mu koszulę. Zsunęła mu ją z ramion. Miał potężną klatkę piersiową, ciepłą, wyrzeźbioną latami biegania. Zmierzwione włosy na piersi wydawały się takie sprężyste. Położyła mu dłoń na sercu i poczuła, jak mocno wali. Na obojczyku i przedramieniu miał trzy nieduże blizny. Pamiątki po salwie ze strzelby, kiedy kamizelka kuloodporna nie przyjęła całego uderzenia. Przesuwała palcami po bliznach. Quincy, superagent. Quincy, superbohater. Zachwycający... Nagle chwycił ją za nadgarstek. Gwałtownie podniosła wzrok. Pierwszy raz widziała to spojrzenie - mroczne i skrzące się pożądaniem. Znieruchomiała, umysł wrócił do normalnego stanu. Myślała o polach żółtych kwiatów i spokojnych strumieniach. Przypomniała sobie, że dotykała jego ciała, ale teraz to uczucie było takie dziwne, nierealne. Quincy odepchnął ją. Powiedział, żeby dała mu chwilę. Ale nie zrobiła http://www.tani-transport.net.pl – To nie Danny zastrzelił Melissę Avalon – powiedziała stanowczo Rainie. – Mamy dowody, że zabił ją ktoś, kto ma co najmniej metr sześćdziesiąt pięć. No więc, gdzie pan był we wtorek po południu? I jaki dokładnie charakter miały pańskie stosunki z Melissą? – Myślicie, że ja... – Myślałam, że ucieszy pana ta wiadomość. Tak się pan martwił, że jeden z uczniów popełnił morderstwo. No więc teraz może pan być spokojny. To nie on. – Głos Rainie zaostrzył się. – Wtorek po południu. Gdzie byłeś, Richard? – W moim gabinecie, już mówiłem. To jakieś szaleństwo! Za każdym razem, kiedy próbuję pomóc... – Danny wspominał ci kiedyś, że spotkał się ze swoim korespondentem? – kontynuował bezlitośnie Quincy. – Z nowym kolegą? Z kimś spoza miasta? – Nie pamiętam... – No Lava, panie Mann. Wiedział pan, że Danny dostawał maile. Wzbudziły pana

tragicznej śmierci matki. – Mówisz jak moja prawniczka. Jej zdaniem prokurator nie ma na czym się oprzeć. Przerażona siedemnastolatka. Podejrzany o morderstwo brutal, który ma więcej tatuaży niż skrupułów. Ona uważa tę sprawę za wygraną. – Więc nie przyznajesz się do winy? – zapytał Quincy. Rainie tylko się uśmiechnęła. Spojrzała na błękitne niebo. Musiała zastanowić się nad Sprawdź gdyby on osobiście przekazał pani tę wiadomość. Przez dwa dni ktoś odkładał słuchawkę, Rainie wtedy myślała, że to Mitz. Myliła się. Ależ z niej idiotka. - Jaką wiadomość? - zażądała wyjaśnień. - Chodzi o nieruchomość, panno Conner. O testament. Ja właśnie tym się zajmuję. Jestem jego adwokatem. - Ale czyim?! - O rety! - Mitz w końcu się zorientował. - Więc nie zadzwonił, prawda? Obiecał, ale nie zadzwonił. No cóż, bywa. Tego rodzaju sprawy nie są proste. Nigdy nie wiadomo, jak klient zareaguje. - Panie Mitz, albo natychmiast wyjaśni mi pan, co jest grane, albo połamię panu wszystkie gnaty! Mitz się skulił. Zaczął nerwowo mrugać. W końcu powiedział cicho: