razie była gotowa sięgnąć przez ladę i skręcić mu kark.

własnym a cudzym ciałem. Delikatnie cofnęła się więc i odgarnęła włosy. Zdawała sobie sprawę, że jest bardziej wzburzona, niż przedtem sądziła. Quincy przyglądał się jej z niepokojem. Chciała roześmiać się beztrosko, ale nie potrafiła się na to zdobyć. – Przepraszam – rzuciła, zażenowana swoim wybuchem. – Zarzucam ci, że traktujesz mnie jak pacjentkę, a tymczasem to ja traktuję cię jak psychiatrę. – Nie jestem twoim terapeutą – powiedział spokojnie. – Wyjaśnijmy to od razu. – Oczywiście, że nie. Nie potrzebuję terapeuty! Uniósł brwi. Rainie jeszcze bardziej się zmieszała. Znów wziął ją za rękę. Jego spojrzenie działało na nią uspokajająco. – Rainie, posłuchaj mnie. To syndrom stresu pourazowego. Czternaście lat temu przeżyłaś wielki wstrząs. I choć poradziłaś sobie z nim na wielu płaszczyznach, on wciąż miał na ciebie wpływ. Teraz, kiedy byłaś świadkiem podobnej sytuacji, wspomnienia wróciły. Każdemu może się taka historia przytrafić. Podczas wojny w Zatoce związek weteranów musiał powołać specjalne telefony zaufania dla żołnierzy z Wietnamu, którym nagle zaczęły się przypominać wydarzenia sprzed dwudziestu lat. Za każdym razem, gdy w którejś ze szkół dochodzi do strzelaniny, wszystkie dotknięte kiedyś podobną tragedią społeczności przeżywają od nowa piekło. Wspomnienia, koszmary, napady lęku. Tak to się objawia. – Jestem policjantką. Śledztwa w sprawie morderstw wchodzą w zakres moich obowiązków. Nie mogę się rozklejać. – Jesteś człowiekiem. – Ścisnął jej dłoń. – Inteligentnym, wrażliwym człowiekiem. Twój http://www.ten-ortodonta.org.pl - Już wiem, dlaczego jest pan dobry w swoim fachu. De Beers znowu usiadł i uważnie przyjrzał się jej twarzy. - Zastanówmy się. Chce pani, żebym śledził kobietę, która - jest nadzieja - spotka się z człowiekiem, którego hobby polega na dobieraniu się do pracowników FBI i zabijaniu ich najbliższych? - Chodzi o najbliższych tylko jednego człowieka. To sprawa osobista. - Osobista? - Detektyw wpatrywał się w zdjęcie zamieszczone w gazecie. - Rany! Przecież to jakiś psychopata, facet ze stalowymi jajami! - Zanim pan go kopnie, niech pan włoży odpowiednie buty. De Beers westchnął. - Trzeba było już wczoraj powiedzieć, żebym się uzbroił. - Nie miałam czasu - odparła, wzruszając ramionami. De Beers znowu westchnął.

owocową! Wyciągnęła szybko szklaną miskę. Sałatka była jedną z czterech potraw, które wczoraj znaleźli przed drzwiami. Pozostałe naczynia zawierały makaron z serem, zapiekankę ziemniaczaną z szynką i nadziewany placek. Ale sałatka sprawiła Sandy największą przyjemność. Galaretka truskawkowa, plastry jabłek i bananów, orzechy i bita śmietana to ulubiony deser wszystkich dzieci. Jak dobrze, że ktoś pomyślał o Becky. Bóg jeden wie, ile Sprawdź – No Lava, panie Mann. Wiedział pan, że Danny dostawał maile. Wzbudziły pana podejrzenia, prawda? Danny powiedział coś, co pana zastanowiło, ale pan to zlekceważył. A teraz się pan boi. Pokpił pan sprawę. Był pan jego psychologiem i zawiódł go. Richard Mann zaczął ciężko oddychać. Nad górną wargą pojawiły się krople potu. – Ja... ja... Quincy pochylił się do przodu. W pełni kontrolował sytuację. Jego głos zabrzmiał nieco metalicznie. – Stoi pan kilkadziesiąt metrów od grobów dwóch zamordowanych dziewczynek, panie Mann. Wziął pan udział w pogrzebie. Zmówił za nie modlitwy. Proszę nam pomóc rozwiązać zagadkę ich śmierci. Niech pan wreszcie powie prawdę. Szkolny psycholog zadrżał. Rozglądał się gorączkowo. Znikąd pomocy. Był tylko on i dwoje funkcjonariuszy organów ścigania. Quincy przedarł się wreszcie do ciemnych zakamarków jego sumienia. Richard Mann podniósł wzrok. Wyglądał na zawstydzonego. –