Jak to kobieta potrafi skomplikować najprostszą rzecz!

- W porządku... chyba. Zmiana, która zaszła w Chloe, wydawała się najbardziej niepokojąca. Przed śmiercią Karoliny dziewczynka nie do końca zdążyła się wyzbyć dziecięcego tłuszczyku, teraz jednak nie zostało po nim ani śladu. I chociaż nie była aż tak chuda jak Flic ani nie miała podkrążonych oczu jak Imogen, wyglądała stanowczo zbyt szczupło i mizernie, niemal jak własny cień. - Po śmierci Richarda - tłumaczyła mu wcześniej Sylwia - Chloe bardzo przylgnęła do matki, więc z łatwością mogła nadal być dzieckiem. Ale teraz, kiedy i Karo odeszła, dla małej może to oznaczać koniec dzieciństwa. Matthew przyznawał jej w duchu rację. Strata matki rzeczywiście wywołała nie tylko żal i szok, takie przeżycie to coś bardziej wielopłaszczyznowego i skomplikowanego. Chloe mogła teraz czuć się rozczarowana życiem, a nawet niemal urażona. Wychowana w 150 cieplarnianych warunkach dziewczynka nagłą chorobę i śmierć ojca uznała swego czasu za coś najgorszego, co los mógł jej zesłać. - Czy mama miała jakieś życzenia? - spytała nagle Flic. - W sensie pogrzebu, rzecz jasna. http://www.terazbudujemy.com.pl - Oczywiście. - Idealnie byłoby zachować resztkę obecnego stanu. Rozumiesz, mężczyzna w domu. Łagodny, porządny facet, który wszystkiego dogląda. Człowiek, który kochał ich matkę. - Nie widzę przeszkód. Przynajmniej z mojej strony. - Ale to się uda tylko wtedy, kiedy naprawdę będzie ci zależało. Jeśli nie będziesz wolał uciec, być gdzie indziej. Bo w takim wypadku też sobie poradzimy, jest przecież Izabela i na pewno wszystko będzie grało. - Nie będziecie musiały sobie radzić. - Matthew, to nie jest odpowiedź. - Umilkła na chwilę. - Przyrzekam, że jeśli zdecydujesz inaczej, nigdy nie będę ci tego wypominać.

- To jej powiemy, że widocznie nie kochała mamy dostatecznie mocno. - Zuzanna mówi, że szantaż emocjonalny to bardzo podły sposób. - Ma rację. Ale skoro trzeba... 34. - To twoja wielka szansa, Chloe - mówiła Flic do najmłodszej Sprawdź na samą Karo. Wszystkie te starania pomogły mu o tyle, że przynajmniej nie rozpamiętywał bez przerwy własnej straty, ale w konsekwencji na poszczególne punkty uroczystości patrzył okiem organizatora - to, co działo się wokół niego, dotyczyło innych, on sam miał z tym niewiele wspólnego. Matthew i Karolina Gardnerowie jako para małżeńska zaczęli odchodzić w niebyt nie w chwili śmierci Karo, lecz kiedy członkowie rodziny i pastor przystąpili do wygłaszania peanów na temat zmarłej, szczególnie długo rozwodząc się nad tym, jakim nieszczęściem była dla niej śmierć Richarda. 152 Sprawę ostatecznie przypieczętowało złożenie trumny do grobu obok pierwszego męża.