- Zatańcz...

Fiona ze skrywaną radością obserwowała oficjalny uścisk rąk oraz ponure miny siostrzeńca i panny Gallant. Wolałabym, żeby lady Welkins przyszła na bal, ale i bez niej wszystko potoczyło się dobrze. Uczucie do guwernantki okazało się bodźcem znacznie skuteczniej popychającym Luciena do poślubienia Rose niż wszelkie intrygi. Właśnie skończył się ostatni walc wieczoru. Wicehrabia, któremu udało się zamówić ten taniec, zapewne przy wydatnej pomocy samej Rose, odprowadził ją do matki, otoczonej nowymi przyjaciółkami. - Żałuję, że stare nogi odmawiają mi posłuszeństwa, lordzie Beltonie - powiedziała pani Delacroix z uśmiechem. - Aż zazdroszczę tym młodym damom. - Chętnie bym panią zaprosił na parkiet. - Jest pan prawdziwym dżentelmenem, milordzie. Gdyby nie żałoba, zatańczyłabym z panem kadryla. - Poprawiła córce włosy. - Moja droga, przyniesiesz mi szklaneczkę ponczu? - Ja to zrobię, pani Delacroix - rzucił wicehrabia pospiesznie. Fiona chwyciła go za rękaw. - Nie trzeba, milordzie. Rose doskonale sobie poradzi. Córka posłała jej nachmurzone spojrzenie. - Zaraz wracam. - Urządziła pani wspaniałe przyjęcie, pani Delacroix. Rose jest wniebowzięta. - Zrobiłabym wszystko dla mojej ukochanej córki. Wicehrabia omiótł wzrokiem tłum gości. http://www.twa-bielizna.net.pl/media/ Bryce zaniepokoił się. gdy po wyjściu z łazienki nie zastał Klary w sypialni. Jedynym śladem jej obecności było ubranie leżące na podłodze. Włożył szlafrok i poszedł jej szukać. Karoliny też nie znalazł w pokoju dziecinnym, więc zszedł do kuchni, skąd dobiegały jakieś odgłosy. Klara stała przy kuchni, przygotowując jajka na boczku. Miała na sobie króciutkie granatowe szorty i popielatą obcisłą bluzeczkę. Kiedy go spostrzegła, powiedziała do dziecka: - Skoro tata już się pojawił, możemy wyjść z domu. - Dokąd? - zdziwił się. Klara odwróciła się z łyżką w ręce. - Mógłbyś się tak nie skradać! - Wcale się nie skradałem, prawda księżniczko? Karolina uśmiechnęła się, pokazując mu buzię umazaną jajkiem. - Ona zawsze będzie po stronie tatusia - mruknęła Klara. Bryce pocałował dziecko w główkę i spojrzał na dziewczynę. - Chyba nie zamierzasz wyjść tak ubrana? - Co jest złego w moim stroju? - Niczego nie okrywa. - Nie bądź pruderyjny.

- Wymagań? - burknął przyjaciel. - Oczywiście, że mam. Chcę, żeby była atrakcyjna, z dobrej i bogatej rodziny, rozsądna i w miarę inteligentna. - Dlaczego inteligentna? - Jesteś niemożliwy! - wybuchnął Belton, strasząc sąsiadów. - Małżeństwo to związek na całe życie. Kolejny głupi idealista. Sprawdź jedzeniem. Mężczyzna łypnął na nią z ukosa, po czym sięgnął po gazetę i rozpostarł ją przed sobą. Odebrała to jako znak, że będzie starał się zachowywać przyzwoicie. Po tym pierwszym małym zwycięstwie przebiegł ją dreszcz. - Za pięć tygodni kończę osiemnaście. Rose zerknęła płochliwie na zadrukowaną płachtę, która chroniła ją przed wzrokiem kuzyna, i sięgnęła po tost. Odchylając mały palec, ugryzła spory kęs. Alexandrze od razu przyszedł na myśl Szekspir atakujący but. Skrzywiła się. - Gdzie jest pani Delacroix? Przesadnie dystyngowanym ruchem oderwała mały kawałek chleba i włożyła go do ust. Rose chyba nie zauważyła delikatnie udzielonego pouczenia, bo zaatakowała kanapkę z nowym wigorem. - Mama zwykle nie jada śniadań - odpowiedziała z pełnymi ustami. - Wczesne