- I jak ja mam im przekazać tę wiadomość, co? - la¬mentował Doug, tym samym lejąc miód na jej serce. Nie¬wiarygodne, komuś naprawdę na niej zależało...

- Postawmy pewne sprawy jasno - zażądał. - Czy tego chcesz, czy nie, będziesz przebywać na zamku jako członek rodziny i dlatego musisz się dostosować do obowiązujących tam norm. - Dobrze, pójdę na pewne ustępstwa. - Popatrzyła na swoje znoszone buty. - Kupię sobie nowe tenisówki. - I to ma być ustępstwo? - A co? Mam sobie sprawić tiarę i szpilki, zanim mnie w ogóle wpuszczą do Broitenburga? - Tiarę niekoniecznie, ale coś bardziej eleganckiego niż to, co teraz masz na sobie... Zdecydowanie potrząsnęła głową. - Nie ma mowy. Mieliście swoją olśniewającą ksi꿬niczkę, ale Lara nie żyje. Teraz jestem ja. Mimo wysiłków, książę nic więcej nie wskórał i kiedy w końcu limuzyna Charlesa zawiozła ich na lotnisko, mieli ze sobą stos waliz z jego ubraniami, jedną z rzeczami Henry'ego i wytarty "plecak, w którym zmieściło się wszystko, co posiadała Tammy. ROZDZIAŁ SZÓSTY Tammy po raz pierwszy miała lecieć pierwszą klasą. Miejsca było pod dostatkiem - tak dużo, że aż czuła się nieswojo. Ustawiono nawet składane łóżeczko i rozłożono miękki pled na podłodze, by Henry miał się gdzie bawić. Stewardesy przybiegały na każde skinienie. Tammy uznała, że to dobra okazja, by zadać Jego Wy¬sokości parę niedyskretnych pytań. Nawet jeśli się obrazi, nie będzie mógł nic zrobić. Przecież nie wyrzuci jej z sa¬molotu. - Masz żonę? - Już ci mówiłem, że nie. - Ale czy jesteś sam? Najpierw uniósł brwi, a potem w jego oczach zamigo¬tało rozbawienie. - Pytasz o to, czy mam przyjaciółkę, czy mam przyja¬ciela, czy może psa? Nie mogła się nie uśmiechnąć. - Wszystko naraz. http://www.twoja-fotka.com.pl mianowałem cię ambasadorem... - Witaj Królu. Nie przybyłem tu jednak jako twój ambasador... - Więc przybyłeś złożyć mi hołd i podarować ten piękny kwiat, który trzymasz w dłoni? - Król bardziej stwierdził niż wyraził przypuszczenie i wyciągnął rękę po Różę. Mały Książę cofnął się o krok i mocniej przycisnął Różę do siebie. - Nie. Królu. Przybyłem tu z tym kwiatem, ale nie po to, by ci go wręczyć. Ten kwiat jest moim przyjacielem. W myślach Mały Książę dodał jeszcze: "Moim najpiękniejszym przyjacielem". - A więc przybyłeś tu ze swoim przyjacielem, aby złożyć należny mi hołd? - stwierdził nieco urażony Król tym samym tonem co poprzednio. - Łaskawie przyjmuję... - Królu, przybyłem do ciebie, by zapytać, czy nie potrzebujesz przyjaciela... - Przyjaciela? Ja nie potrzebuję przyjaciół, ja potrzebuję poddanych - powiedział szorstko Król i odwrócił się od Małego Księcia.

- Nie, ja... Ponownie rozległo się pukanie do drzwi. Mark odetchnął głęboko. - Proszę! Do jadalni zajrzała pani Burchett, wyraźnie zaciekawio¬na, czemu nie poproszono jej od razu. Jednak wystarczył jej jeden rzut oka na ich twarze, by domyślić się wszyst¬kiego. - Najmocniej przepraszam, nie chciałam przeszkadzać, ale nie mogę uspokoić panicza. - Ruchem głowy wskazała Henry'ego, którego trzymała na ręku. - Spał całe popołud¬nie, a niedawno przebudził się i zaczął płakać. Buzia małego była mokra od łez. Wyciągnął rączki do Tam-my, która na ten widok przeżyła potężny wstrząs - kolejny w ciągu zaledwie kilku minut. Henry do tej pory nikogo nie rozpoznawał! Serce podskoczyło jej w piersi z radości. Sprawdź - Ty. - Przyglądał się jej z nieodgadnionym wyrazem twarzy. - Ty - powtórzył. - I ja. - Nie rozumiem - szepnęła, próbując zyskać na czasie. Myślała z największym trudem i ledwo oddychała, ponieważ Mark wciąż stał tuż przy niej. - Sama powiedziałaś, że nie możesz mieszkać ze mną pod jednym dachem. Niechże on się odsunie, bo ona naprawdę nie może się skupić na tym, o czym rozmawiają! Stał zdecydowanie za blisko! - Bo to prawda. Potrzebuję własnej przestrzeni ży¬ciowej. - Ja też! - Idźmy więc na kompromis - zaproponowała. - Przerobię część mojego skrzydła zamku na własne, niezależne mieszkanie. - Nie ma takiej potrzeby, bo i tak tu nie zostanę. Nie cierpię tego miejsca. Chyba sobie kpił! I to miał być sensowny powód? - I dlatego przerzucasz na mnie taką odpowiedzialność? Przyjechałam zajmować się Henrym, a nie jakimś zakichanym zamkiem w jakimś zakichanym królestwie! - Księstwie. Aż ją zatkało.