skraju biurka swej ofiary. - Przydałoby ci się coś bardziej

rzeczywistości chciała oddać mu pieniądze z własnych rezerw. Nic nie odpowiedział. Może poczuł się obrażony? W końcu był półkrwi Meksykaninem i spędził tu kawał życia. Miejscowa kultura machismo musiała choć trochę na niego wpłynąć. - Daj mi jakąś formalną rozpiskę wydatków - powiedziała, nie chcąc zostawiać sprawy niedopowiedzianej. an43 230 - Jak mam zaksięgować łapówkę? - spytał; jego twarz znów nie wyrażała absolutnie niczego. - Normalnie, jako łapówkę. Płacimy je cały czas. To podstawowy sposób zdobywania informacji. - Są inne. Ale łapówka też czasem działa. Wyjął komórkę i zadzwonił do kogoś - pewnie do chłopaka od samochodu, z którym ustalił miejsce spotkania i odbioru auta. Zjawił się jednak inny nastolatek, młodszy od tamtego, za to z jeszcze szerszym, cwaniackim uśmiechem na twarzy Diaz podał mu kluczyki i pieniądze. Chłopak wskoczył za kierownicę i odjechał bez zwłoki. - Bracia? - spytała Milla. http://www.ullu.pl 66 - Czterech mężczyzn - ciągnęła - przyjechało dwoma samochodami, po dwóch w każdym. Przenieśli coś z jednego bagażnika do drugiego. Nie widziałam, co to... Nie widziała, bo właśnie wtedy ktoś boleśnie ją przydusił. - Ciało - powiedział Brian. - Zawinięte w jakieś płótno lub w koc. Ciarki przeszły Milli po plecach. Powinna była się domyślić, zbytnio skupiała się na jednookim. Kolejny piękny przykład na to, jak bardzo dała się ponieść emocjom. Nie dostrzegała rzeczy oczywistych. - Zostałam obezwładniona przez nieznanego napastnika - mówiła dalej - który najwyraźniej także interesował się tymi czterema,

Moja świetna orientacja w tej materii pozwala mi stwierdzić ponadto, że była to karta AT&T, kupiona zapewne w Wal-Marcie lub w jednym ze stu tysięcy innych możliwych miejsc. Milla także czasem kupowała karty telefoniczne, bo nie wszędzie można było polegać na komórce. Ale wątpiła, by Olivia kiedykolwiek stosowała tę tanią sztuczkę dla plebsu. Jeśli musiała Sprawdź odgłos otwierania zewnętrznych drzwi. Milla i Joann spojrzały na siebie, po czym jak na komendę odwróciły się i pobiegły do okna. Schody prowadzące do biura Poszukiwaczy były puste. Parking też. Żadnych śladów mężczyzny. Milla otworzyła drzwi, nasłuchując warkotu uruchamianego silnika, ale odpowiedziała jej cisza. Wyglądało to tak, jakby Diaz rozpłynął się w powietrzu? - Przynajmniej wiem, jak wyszedł - powiedziała Milla, zdezorientowana. - Ale jak dostał się do środka? - Nie mam pojęcia - jęknęła Joann, opadając na najbliższe krzesło. - Jezu, nigdyw życiu tak się nie wystraszyłam! On tu pewnie był, kiedy przyszłam. Mógł zrobić wszystko, co tylko chciał! Milla obeszła wszystkie okna, sprawdzając, czy którekolwiek nosi ślady włamania. Nie musiała być detektywem, by stwierdzić, że