Weszła do środka. Nikt jej nie witał. Tak urządziła sobie życie, ale tym razem pustka tylko pogłębiła jej przygnębienie. Obeszła cały dom, zajrzała do obu sypialń, zapaliła lampy. Przestrzeń wciąż wydawała jej się przytłaczająca. Nie mogła wyrzucić z pamięci słów Quincy’ego. Wciąż czuła na skórze zapach jego wody kolońskiej. Dlaczego nie powiedziałaś mi o strzelbie, Rainie? Dlaczego nie powiedziałaś, że znikła z policyjnego sejfu? Weszła do kuchni i otworzyła lodówkę. Dwanaście butelek piwa, pół kilograma sera Tillamook, kwarta przeterminowanego mleka. Mało zachęcające. Wyszła na werandę. Las wokół domu był czarny. Księżyca zaczęło ubywać i Rainie z trudem dostrzegała, gdzie kończą się czubki sosen, a zaczyna aksamitne niebo. Nocny chłód przyprawił ją o gęsią skórkę. Skrzyżowała ręce, żeby się ogrzać. Obeszła werandę raz i drugi. Dlaczego nie powiedziałaś mi o strzelbie, Rainie? Dlaczego nie powiedziałaś, że znikła z policyjnego sejfu? Nie mogła. Postąpiła jak idiotka, decydując się na tę wizytę. Quincy był silny. Uwierzyła, że poradzi sobie z tym, co od niej usłyszy. Czuła się ostatnio taka zmęczona, potrzebowała pomocy. Ale nie o wszystkim mogła mu powiedzieć. Naiwnie sądziła, że wystarczy omijać http://www.zsskolbuszowadolna.com.pl – Nie. To katolicy. – No tak. – Jakiś czas temu Sandy przyszła porozmawiać z nauczycielami Becky i Danny’ego – wyjaśnił Vander Zanden. – Przyznała, że w domu atmosfera jest napięta, a dzieci źle to znoszą. Chciała, żeby nauczyciele wiedzieli, jak wygląda sytuacja i mieli oko na jej dwójkę. Becky z pewnością jest w tym roku bardziej zamknięta w sobie. A co do Danny’ego, było z nim trochę... kłopotów. – Palenie – podpowiedziała Rainie. – I... – Trzy tygodnie temu Danny przyszedł do szkoły podenerwowany. Nie mógł sobie przypomnieć kodu swojej szafki. Wtedy coś w nim puściło. Zaczął walić pięściami w drzwiczki i krzyczeć, że nienawidzi szkoły i jak ma cokolwiek zapamiętać, jeśli i tak wszyscy uważają, że jest głupi... – Głupi? – wtrącił Quincy. – Słyszał pan, jak mówi, że jest głupi?
kogoś znaczenie. Pan, łaskawy panie, powiedział „Sancho Pansa”. To z powieści hiszpańskiego pisarza Miguela Cervantesa. Pan miał na myśli mnie. Na Boga, proszę mi wybaczyć, że nie wstaję. Zupełnie nie mam siły. Wiem, jakie to niegrzeczne, zwłaszcza w obecności damy. Przepraszam, przepraszam. Nie zasługuję na wybaczenie... Pan Matwiej jeszcze dość długo przepraszał tym samym żałosnym, zgnębionym tonem, jakiego Polina Andriejewna nigdy przedtem u niego nie słyszała. Porywczym gestem Sprawdź odkurzano. W recepcji królowała Ginnie we własnej osobie. Siwe włosy miała zawinięte na różowe wałki, a jej potężne kształty okrywała powiewna granatowa szata w pomarańczowe kwiaty. Starsza pani poinformowała Quincy’ego, że otworzyła motel dziesięć lat temu, kiedy pożegnał się z życiem jej czwarty mąż, George. Po tylu latach opiekowania się mężczyznami postanowiła rozkręcić interes, dzięki któremu mogła mieć co noc innego faceta. Mrugnęła zalotnie. Quincy miał nadzieję, że żartowała. Przybrawszy poważniejszy ton, Ginnie przeszła do wyliczania zalet swojego przybytku. Co rano serwowała bułeczki domowego wypieku, a co wieczór czekoladowe ciasteczka. Za dwa dolary robiła pranie; trzeba tylko zostawić brudne rzeczy przed drzwiami. No i motel nie był wcale taką prowincjonalną dziurą, jak mogło się wydawać. Zainstalowała w nim nowoczesny sprzęt komputerowy, dzięki któremu, gdyby przyszła jej na to ochota, mogła co godzinę sprawdzać notowania giełdowe.