ugryzł ją w szyję. - Auu! - Kopnęła go, ale on tylko się uśmiechał, więc spróbowała jeszcze raz, mocniej. Skutek był taki, że jeszcze bardziej się rozpalił i znów zaczął rozsuwać jej uda kolanem. - Jeśli mnie zaraz nie puścisz... - To co zrobisz? Błyskawicznym ruchem uwolnił jej lewe ramię, przycisnął całym ciałem do materaca i ścisnął za gardło. Patrzyła na niego, starając się za wszelką cenę zacho-wać spokój. Nagły gniew, jaki ją ogarnął, pozwolił opanować strach. - Poczekam, aż skończysz - wykrztusiła - a potem wezwę policję i każę cię zamknąć. - Prawie nie mogła oddychać. -W tej chwili mnie puść! Przez kolejną długą chwilę palce Christophera nie ruszały się z jej szyi. Kiedy pomyślała, że zaraz ją udusi, puścił ją nagle i podniósł się, siadając w kucki. - Lepiej? http://www.apispower.pl - Do dwóch tygodni, może krócej. - O Boże... - Jak układa się w domu? - Nie najgorzej. Ostatnio jest w lepszym humorze. Rzeczywiście odkąd Allbeury spełnił swoją obietnicę, Tony nieco złagodniał. Więcej pracy przy beemwicach Ed-diego Blacka oznaczało więcej gotówki, a mniej czasu na picie. Oczywiście Joanne wiedziała bez cienia wątpliwości, że ten stan rzeczy długo się nie utrzyma. Przeciwnie, kiedy źródło wyschnie, Tony znów będzie zniechęcony, wściekły, pewnie jeszcze gorszy niż przedtem. - Jest bardzo istotne - tłumaczył jej Novak - żeby zachowywała

- To czemu nie chcesz zadzwonić? - Przecież obdzwoniłaś już szpitale, więc wiemy, że... - Dzwoniłam tylko do Waltham General i Whipps Cross. - A ile jeszcze szpitali w naszej okolicy przyjmuje rannych z wypadku? Powiedz, to zaraz tam Sprawdź Ja roztargnienie kiwnęłam, przeczesując oczami lasu, który pochłonął Rolara. Wiatr przygnębiony zawodził wśród chronicznie żółtych drzew. Do niego doszły odgłosy czegoś innego, na razie jeszcze dalekie, ale przenikliwie wyjąc. Sądząc po nich, tutejsze lasy obfitowały w wilki. - Wolha... - Orsana nieśmiało dotknęła mojego łokcia, przyciągając uwagę. -- A wcześniej widziałaś? No... go¬łego? - Luzem - niedbale opędziłam się. -- Na szós¬tym kursie my ich otwieraliśmy po pięć sztuk w tydzień! - Ot mówią - u mężczyzn myśli tylko o jednym, a wystarczy na minutkę wyjść - i co słyszę?! - Rolar powstał obok z nami tak nagle, że Orsana odskoczyła na bok, a ja nie utrzymałam się od zduszonego okrzyku. -- Gdzie moja odzież? Czy dalej chcecie lubować się moim silnym, giętkim, pięknie rzeźbionym ciałem? Wampir, uśmiechając się, wypiął pierś i naprężył zgięte ręce, demonstrując niezbyt dużą, lecz zupełnie plastyczną muskulaturę. Orsana udawała, że najbardziej przejmuję ją złamany paznokieć. - Jeszcze raz tak się podkradniesz - i z twojego pięknego ciała zostaną dwa zakurzone ślady i obłok popiołu w powietrzu - zawarczałam, naręczem włożywszy mu w ręce odzież. -- znalazłeś jakiekolwiek ślady? Or¬sana nie myliła się? - Jakiekolwiek - znalazłem. -- Wampir poskakał na jednej nodze, próbując trafić w nogawkę. – Tam nie opędzisz się od wilczych śladów. Obok przebiegało duże stado. Możliwe, wypędzało zwierzynę... albo ktoś je gonił. Na czterech łapkach. Proponuję iść dalej po drodze, kiedyś las i tak się skończy, a w czystym polu od razu przegramy. Lub możemy przenocować w chatce, zabarykadowawszy drzwi i okna, lecz osobiście ja – jestem przeciw. - Ja też - stwierdziła Orsana. Ja nie zaczęłam potwierdzać oczywistego. Ściemniło się ostatecznie. Mdła gwiezdna poświata uwięzła między wierzchołkami drzew, nie dosięgając ziemi. Całą wiorstę przekroczyliśmy w pełnym milczeniu, ramię przy ramieniu, nie czując zmęczenia, potęgowane przez ssanie w żołądku. Las śledził nas tysiącem oczu - wpierw urojonych, a potem zupełnie realnych. Pierwsza nie wytrzymała Orsana: - Nie podoba mi sięich kompania! - I demonstracyjnie obnażyła miecz. - No po co tak kategorycznie? - miękko zarzucił jej Rolar. -- Wilki - znachorzy linka.