Brenta i Iana.

kilka długich rozmów przez telefon lub Internet. Poszła na góre, głosno stukajac butami na wysokich platformach. Alex, Nick, Eugenia i Marla zostali przy stole. Marla odsuneła talerz z niedokonczonym posiłkiem. Nick domyslił sie, ¿e zda¿yła sie odzwyczaic od normalnego jedzenia, a prze¿uwanie najwyrazniej nadal sprawiało jej ból. - Cos nowego? - Alex siegnał do kieszeni i wyciagnał zmieta paczke papierosów. Nick postanowił wyło¿yc karty na stół. - Paterno uwa¿a, ¿e ¿yciu Marli mo¿e zagra¿ac niebezpieczenstwo. Eugenia wypusciła widelec z reki. - Na litosc boska, dlaczego? - Poniewa¿ wypadek w górach mógł byc przez kogos zaaran¿owany. Marla przypomniała sobie, ¿e na drodze zauwa¿yła jakiegos człowieka, dlatego własnie skreciła i uderzyła w barierke. A tej nocy, kiedy wymiotowała, ktos mógł 371 podac jej jakis srodek. Miała wra¿enie, ¿e przedtem w jej pokoju ktos był. http://www.meble-na-wymiar.biz.pl/media/ niebezpieczny. Nick rzucił na stół kilka monet. - Nie ma problemu - usmiechnał sie zimno. - Ja te¿. 17 A co ja bede z tego miała? - Julie Delacroix Johnson siedziała na fotelu w swoim mieszkaniu w Santa Rosa. Miała na sobie krótka spódniczke i obcisły czarny sweterek. Zało¿yła noge na noge, nerwowo machajac stopa, z której powoli zsuwał sie pantofel bez piety. Wpusciła Nicka i Walta do domu, ale była czujna. Jej ma¿, Robert, który wygladał na jakies osiemnascie lat, przygladał sie im nieufnie. Przyniósł sobie krzesło z kuchni, odwrócił je oparciem do przodu i usiadł okrakiem. W reku

- Jasne. - Cissy kiwneła głowa, ale ciagle patrzyła na matke podejrzliwie spod sciagnietych brwi. Rzuciła na rozlany lakier kilka papierowych serwetek. Marla wyszła, zamykajac za soba drzwi, i pospieszyła korytarzem do pokoju Jamesa. Paliła sie tam przycmiona lampka nocna. James spał smacznie w swojej białej poscieli, cudownie nieswiadom zła tego swiata. Sprawdź miała wtedy jakies czternascie lat, była niewiele starsza od Cissy. - A czy ona nie bedzie miała nic przeciw temu? - pytała matki. - Nie bedzie zła, ¿e wło¿yłam jej sukienke? W drugim pokoju rozległ sie niski, gardłowy smiech... Kuchnia pachniała tłuszczem i dymem papierosowym. - Ma ich tyle, ¿e nie bedzie jej brakowac tej jednej. - Mama - szepneła teraz Marla, czujac jak oblewa ja zimny pot. Rozmawiała ze swoja matka. W górze leniwie obracał sie wentylator, a na szybie przymknietego okna brzeczała mucha. Ale co robiłaby Victoria Amhurst w tej obskurnej sypialni z po¿ółkłymi firanami, wystrzepionym dywanem i zakurzonymi ¿aluzjami?