A teraz na ich widok - co za idiotyzm! - napłynęły jej do oczu

Nie wiedziała, że pokój ma balkon, i teraz odkryła, że wychodzi na ogród w stylu mauretańskim. Zdobione ornamentami sklepione przejścia spowijały kaskady różowych róż, a ze swojego punktu obserwacyjnego widziała niewielki stawek, gdzie zdobiona fontanna biła wysoko w górę, a woda, spadając z powrotem do stawku, zakłócała spokój złotym rybkom, leniuchującym w porannym słońcu. Jodie wróciła do pokoju, nalała sobie filiżankę kawy i znów wyszła na balkon, wystarczająco szeroki, by pomieścić mały stolik z kutego żelaza i dwa krzesła. Właśnie chciała usiąść, gdy drzwi sypialni otworzyły się ponownie. Jodie odwróciła się z uśmiechem, który zamarł jej na ustach, gdy zobaczyła Lorenza. - Dobrze, że już wstałaś. Dzwonił Alfredo, będzie tu za godzinę. Mam nadzieję, że spałaś spokojnie i że skurcze już się nie powtórzyły? - Nie, to znaczy tak, spałam dobrze i bez bólu. - W istocie skurcze nie powróciły, ale słabe mrowienie w miejscu, które masował, nie pozwoliło jej zasnąć przez dłuższy czas po jego wyjściu. W przeciwieństwie do niej Lorenzo był całkowicie ubrany, więc tym wyraźniej uświadomiła sobie kusość swojej koszulki. Ale Lorenzo nie patrzył na nią. - A teraz jak się czujesz? - zapytał, nalewając sobie kawy i wychodząc na balkon. Nagle spokojne miejsce, w którym można się cieszyć pięknym porankiem, zrobiło się bardzo intymne i ciasne. - Wszystko w porządku. Skurcz może złapać każdego - odpowiedziała, przyjmując pozycję obronną - nawet kogoś z dwiema zdrowymi nogami. - W bardzo wielu miejscach na świecie ludzie cierpią z powodu wojen, tracą kończyny i na pewno z radością znaleźliby się na twoim miejscu. Czyżby ośmielał się prawić jej kazanie? On, który żył życiem uprzywilejowanego, bezpiecznie odizolowany od rzeczywistości? - Co ty w ogóle wiesz o ludzkim cierpieniu? - zapytała pogardliwie. - Założę się, że okrucieństwa wojny widziałeś najwyżej w telewizji. Zamaszyście odstawiła filiżankę na stolik i zamierzała przejść do sypialni, ale Lorenzo, który wydawał się pochłonięty kontemplowaniem ogrodu, położył jej dłoń na ramieniu, zmuszając, by się zatrzymała. - Caterina obserwuje nas z ogrodu - powiedział spokojnie. - No i co? Odstawił filiżankę i odwrócił się do niej. - No i to - odpowiedział miękko. Odległość między nimi gwałtownie się zmniejszyła i nie było dokąd uciec. Lorenzo otoczył ją ramionami, których ciepło przeniknęło przez cienki materiał koszulki. Przechylił ją ku sobie, palce jednej dłoni wsunął w jej włosy, palce drugiej pieściły jej kark. Cała drżąca od tłumionej furii Jodie spojrzała na niego. Cień jego głowy przesłonił słońce, kiedy nachylił ją do pocałunku. Jodie zesztywniała i nie odważyła się poruszyć. Jego wargi były chłodne i twarde. Czuła zapach wody po goleniu i mydła. Uparcie odmawiała oddania mu pocałunku, ale nie potrafiła pozostać obojętna wobec pieszczoty jego palców. Wyraz jego szarych oczu był nieodgadniony. http://www.protetyka.org.pl 117 Lecz zaraz nasuwało się pytanie — co? Siedziała w cieniu drzewa oliwnego i niewidzącymi oczyma wpatrywała się w świeżą zieleń doliny, nieświadoma niczego poza zamętem we własnej głowie. Nie zdawała sobie sprawy z urody otoczenia, z tego, że wśród kwiatów bzyczą pszczoły, a w powietrzu unosi się zapach dzikiego tymianku. Nagle usłyszała rozbawiony głos, który wyrwał ją z zadumy. Osłupiała. — Mógłbym pokazać pani lepszą kryjówkę. Uniosła twarz o kształcie serca i spojrzała na księcia wielkimi, szeroko otwartymi oczyma. Wydał jej się jeszcze

Nie odpowiedziała, tylko spiorunowała go wzrokiem, po czym znów zapatrzyła się na scenę. Położył rękę na jej dłoni. Chciała ją oswobodzić, ale Tanner nie puszczał. - Puść mnie - syknęła. - Wolę nie. Sprawdź zmiany w relacjach między nim a dziewczętami. Rzecz się miała podobnie jak z dźwiękiem, który przy wyższych tonach boleśnie raził mu uszy, lecz innym nie przeszkadzał. Pamiętał z dzieciństwa, że cioteczna babka jego i Ethana, Alicja, często skarżyła się na hałas w głowie. Po latach zrozumiał, że prawie na pewno cierpiała na szum uszny, dolegliwość bardzo powszechną i ostrą, ale w owym czasie nikt jej nie wierzył, bo po prostu nikt inny tych dźwięków nie słyszał. Ostatnio dość często rozmyślał o ciotecznej babce. Nie, jego problemy nie miały nic wspólnego z dźwiękami. Chodziło tylko o złośliwość, szczególny rodzaj złośliwości, którą gdyby zechciał, mógł zwalczyć czy przynajmniej osłabić poprzez rozmowę z Karoliną. A jednak, choć kończył się kwiecień, Matthew