Zbeształ się za nieuwagę.

Kilcairna natomiast chciała wszystkiego: majątku, ziemi, tytułu. Nic z tego. Lucien Balfour ożeni się z Rose i koniec. Już ona nie pozwoli, żeby obmyślony przez nią przed laty plan legł w gruzach, bo siostrzeniec zadurzył się w zwykłej guwernantce. Pokaże pannie Gallant, gdzie jej miejsce. Usiadła przy biurku, zapaliła świecę i napisała list. Następnie położyła go na stoliku w holu, pod stosem korespondencji gotowej do wysłania. Lady Welkins z pewnością czuła się samotna. Lady Halverston wspomniała kiedyś, że zna biedaczkę. Ona też chętnie zawrze z nią znajomość i pocieszy jak wdowa wdowę. 15 - Nonsens. - Alexandra przepuściła Rose w drzwiach sklepu modniarskiego. - Na pewno nie usycha z tęsknoty do ciebie. - Ale to prawda! - upierała się dziewczyna. - Przez cały zeszły tydzień codziennie przysyłał mi list. Wiem, że co najmniej dwa razy odwiedził Luciena. - Są przyjaciółmi. - Lex, po prostu nie jesteś romantyczna. Guwernantka się roześmiała. Może Rose trafiła w sedno. Gdyby była romantyczna, już dawno utopiłaby się w najbliższym stawie. - No, dobrze, niewykluczone, że masz rację, lecz nie chcę, żebyś się rozczarowała. Panna Delacroix zdjęła z półki niebieski kapelusz. - Rozumiem. Freddie Danvers wciąż powtarzał, że się ze mną ożeni, ale nigdy mu nie http://www.studium-medyczne.info.pl Ciocia Lily. Czy go okłamała? Nie, nie okłamała. W chwilę później weszła do kuchni w towarzystwie starszego pana, który zamiast odznaki i pałki miał przy sobie skórzaną torbę lekarską. Tak jak zapewniała, przyjął bez zastrzeżeń historyjkę o tym, że Todd jest krewniakiem pewnej przyjaciółki. Nie dopytywał się, skąd obrażenia i w ogóle starał się zadawać jak najmniej pytań. Po dwudziestominutowym badaniu oznajmił, że Santos przeżyje. - Będziesz miał jutro paskudne siniaki i obudzisz się bardzo obolały. - Medyk zatrzasnął swoją pękatą torbę. - Ale poza tym wszystko w porządku, nie ma powodów do niepokoju. Miałeś szczęście, Todd. Polecił Lily, by przez najbliższych sześć godzin siedziała przy „krewniaku”, budziła go co dwie godziny, jeśli zaśnie, i dzwoniła, gdyby coś ją zaniepokoiło. Potem szybko wyszedł. Santos przypomniał sobie słowa Lily. Mówiła, że ona i doktor są przyjaciółmi i mają różne wspólne tajemnice. Jakie tajemnice, zastanawiał się, patrząc, jak starsza pani odprowadza przyjaciela do drzwi. Szli objęci, przytuleni, była w tym zażyłość wykraczająca poza stosunki sąsiedzkie i przyjaźń. Kiedy wróciła do kuchni, od razu przeszła do rzeczy: - Wolisz spać na kanapie na dole, czy wybierzesz sobie którąś z sypialni na piętrze? Santos zastanawiał się przez chwilę. - Na kanapie. - Dobrze. Mam ci pomóc przejść czy... - Sam sobie poradzę.

Mówił spokojnie, ale czuła, że jest napięty jak struna. Gdy pod wpływem impulsu oparła głowę o jego ramię, odprężył się trochę. - Tęskni pan za nim. - Tak. Jedynym mężczyzną w rodzie został wuj Oscar, ale wkrótce on też umarł, co oznacza... - Że jeśli nie dochowa się pan dziedzica, pańska fortuna i tytuł przypadną dzieciom Sprawdź - Nie. - Gloria wpatrywała się w twarz przyjaciółki z bijącym sercem. - Nie? - Z gardła Liz wydobył się ni to śmiech, ni to szloch. - To zasługa twojej matki. Dyra wywołała mnie z drugiej lekcji, a ona już tam czekała. - Moja matka? - powtórzyła Gloria. - Moja matka była w szkole? - To było straszne. Po prostu straszne. Ona wie o wszystkim. O wszystkim. A więc matka wie. Gloria mimo woli cofnęła się o krok. Jezu, co teraz będzie? - Ona wie wszystko... - powtarzała Liz jak w malignie. - O Santosie, o balu maskowym, o tym, że cię kryłam... Dlatego mnie wyrzucili. Siostra chciała dać mi szansę, ale twoja matka się nie zgodziła. Gloria zaczęła drżeć, osunęła się na schody. Matka zrobi wszystko, by oddzielić ją od Santosa. - Glorio, słyszysz mnie? - Liz przysiadła obok niej. - To wina twojej matki, ona chciała, żebym odeszła. - Jak się zachowywała? - Gloria chwyciła dłoń przyjaciółki. - Co mówiła o Santosie? - O Santosie? - powtórzyła Liz z niedowierzaniem. - Tak. Czy mówiła coś o nim? O tym co zamierza? Skąd wie, jak się nazywa?